Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Panika na rynkach finansowych

0
Podziel się:

Czwartkowa sesja w Europie rozpoczęła się dwuprocentowym spadkiem indeksów. To sporo, ale nadal daleko do paniki, która panowała w nocy na rynkach Ameryki Południowej i Azji.

Panika na rynkach finansowych

Czwartkowa sesja w Europie rozpoczęła się dwuprocentowym spadkiem indeksów. To sporo, ale nadal daleko do paniki, która panowała w nocy na rynkach Ameryki Południowej i Azji.

Uspakajał się rynek walutowy. Jednak kurs USD/JPY po nocnej przecenie stabilizował się nie wykazując chęci do większej korekty, co już przed południem doprowadziło do kontynuacji spadku i pociągnęło do dołu kurs EUR/USD. Między innymi to również zwiększyło skalę spadków indeksów giełdowych. Oczywiście dane o europejskiej inflacji (niższa od oczekiwań 1,8 proc.) w niczym nie zmieniła sytuacji. Indeksy zakończyły sesję się na poziomie sesyjnego dna.

Jak widać nastroje przed rozpoczęciem sesji w USA były bardzo słabe, a dane makroekonomiczne tylko je pogorszyły. Co prawda to nie raporty makro kierują teraz indeksami, ale z pewnością mogą przyczynić się do zwiększenia skali spadków/wzrostów. Dane z rynku pracy i nieruchomości były znowu fatalne. Zezwoleń na budowy domów wydano o 2,8 proc. mniej, a ilość rozpoczętych budów domów spadła o 6,1 proc.

Również ilość noworejestrowanych w ostatnim tygodniu bezrobotnych była większa niż tego oczekiwano. Na domiar złego indeks Fed z Filadelfii (pokazuje, jaki jest stan gospodarki w regionie) spadł do poziomu „zero". Odczyt wyższy pokazuje, że gospodarka się rozwija, a niższy, że kurczy. Tak fatalne dane powinny były dolara osłabić, ale ucieczka inwestorów z rynków akcji i surowców znowu obniżyła kurs EUR/USD.

To, że gracze uciekają z rynku surowców widać było szczególnie dobrze po spadkach ceny miedzi (7,3 proc.), złota (3,3 proc.), czy ropy (3,5 proc.). Takie spadki cen wynikały również z niezwykle dużego umocnienia japońskiego jena. Kurs USD/JPY spadł o blisko 3 procent (to niezwykle dużo jak na rynek walutowy) - do poziomu 13 . miesięcznego dna - wymuszając zamykanie pozycji otwartych w procesie carry trade.

Sesja na giełdach akcji cechowała się znowu olbrzymią zmiennością. Przed sesją kolejny pomysł Rezerwy Federalnej zyskał pozytywną ocenę graczy giełdowych. Fed wpuścił do systemu 5mld USD za pomocą operacji dwutygodniowego repo (operacje warunkowego zakupu, które polegają na zakupie przez bank centralny od banków komercyjnych papierów wartościowych, zobowiązując je jednocześnie do odkupienia tych papierów po określonej cenie i w określonym terminie) dając tym sygnał, że gotów jest również do takich posunięć. Jednak pomogło to rynkowi akcji jedynie na początku sesji. Potem rozpoczęła się kolejna, bardzo groźna przecena. Można wręcz powiedzieć, że była to panika. Rozpoczęła się jednak tak wcześnie, że można było mieć nadzieję, iż zakończenie sesji przyniesie realizację zysków z krótkich pozycji.

Popatrzmy, co wpłynęło na takie paniczne nastroje (w okolicach godziny 19.00 NASDAQ tracił blisko 3 procent). Przede wszystkim Countrywide Financial, największa firma udzielająca pożyczek hipotecznych, poinformowała, że skorzystała z całości dostępnej linii kredytowej (11,5 mld USD) w celu finansowania swoich operacji. Musiała tak postąpić, bo inne rynki kredytowe były dla niej praktycznie niedostępne.

Poza tym Moody's Investors Service poszedł w ślady Goldman Sachs i ostrzegł, że upadek dużego funduszu hedżingowego doprowadziłby do dalszego pogłębienia paniki. Goldman Sachs dzień wcześniej (tłumacząc się ze strat swojego funduszu hedżingowego) tym, że zbyt wiele funduszy stosujących systemy automatycznego inwestowania używa tych samych strategii. Przypominam, że bardzo podobne ostrzeżenie wyemitował kilka tygodni temu lokalny oddział Fed z Nowego Jorku. Wtedy nikt na nie nie zareagował.

Końcówka sesji była bardzo bycza. Indeksy odrobiły prawie wszystkie straty, a S&P 500 zakończył nawet sesję małym plusem. Powody? Mnóstwo, ale uważam, że istotny jest tylko ten, który podam na końcu. Zacznijmy od początku.

Agencja ratingowa Fitch oświadczyła, że firmy brokerskie mają wystarczająco dużo kapitałów, żeby dać sobie radę z kryzysem. Po rynku chodziły pogłoski zgodnie z którymi regulator pozwoli jednak agencjom Fannie Mae i Freddie Mac zwiększyć limity ich zaangażowania na rynku kredytów hipotecznych. Najważniejsza była chyba uporczywie rozpowszechniana pogłoska o nieplanowanym posiedzeniu, podczas którego Fed obetnie stopy procentowe.

Nic dziwnego, że bombardowani takimi plotkami gracze postanowili zrealizować cześć zysków z krótkich pozycji, dzięki czemu najmocniej rosły... ceny akcji spółek sektora finansowego. Nie twierdzę, że ten zwrot jest bez znaczenia. Może nawet zaowocować w piątek dużą zwyżką. Jednak dopóki nie zobaczę, że rynki zlekceważą zła informację z dużej spółki sektora finansowego to nie uwierzę, że to jest już koniec korekty.

Wydawało się, że po tym zwrocie, do tego zwrocie z wolumenem blisko 50 procent wyższym niż dzień wcześniej, co sugerowało, że widzimy kluczowy dzień odwrotu, dzisiaj rano zobaczymy w Azji zielony kolor indeksów. Poza tym po sesji Hewlett-Packard opublikował bardzo dobre wyniki kwartału, a indeks handlu posesyjnego rósł o 0,39 proc. (to dużo jak na AHI). Po włączeniu komputera zobaczyłem jednak (przyznaję, że ze zdumieniem), że przecena w Azji jest kontynuowana. W chwili, gdy piszę ten komentarz japoński Nikkei traci już 3,5 proc.

Najgorsze jest to, że nie ma żadnego bezpośredniego powodu dla takich spadków oprócz kontynuowania umacniania przez jena. Kurs USD/JPY spadał rano o prawie 2 procent. Inwestorzy na całym świecie zamykają pozycje wynikające z carry trade i uciekają z ryzykownych rynków. Wątpię, żeby w USA gracze poddali się tym nastrojom, ale jeśli jednak im ulegną to rzeczywiście czekać nas będzie krach.

Dzisiaj jedynym raportem makro będzie publikacja indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan (dane wstępne za sierpień). Zapowiadany jest spadek indeksu i takie powinny rzeczywiście być realne dane. Skoro jednak wszyscy to zakładają to wpływ na rynek mogą mieć jedynie dane nieco lepsze od oczekiwań. Gdyby takie właśnie zostały opublikowane to dolar by zyskał, a dla akcji byłby to impuls popytowy.

Przecena nie ominęła GPW

W czwartek na rynku walutowym nadal od rana panowała mała panika. Kursy walut szybko rosły. Jednak wkrótce sytuacja zaczęła się stabilizować, a złoty próbował odrabiać stracony teren. Duży spadek kursu USD/JPY mu na to nie pozwolił. Oczywiście u nas też publikacja danych makro nie miał żadnego wpływu na rynek, ale odnotujmy, że w Polsce było w lipcu przeciętne wynagrodzenie i zatrudnienie wzrosło odpowiednio o 9,3 i 4,7 proc. Dane były zbliżone do oczekiwań i z pewnością nie wpłyną na decyzje RPP.

Złoty zaczął odzyskiwać stracony teren po informacji o operacji repo, której dokonał amerykański Fed, ale w końcu dnia, kiedy skala spadku kursu USD/JPY się zwiększyła, nasza waluta zmuszona została do dalszego osłabienia. Dzisiaj, przed weekendem, jest spora szansa na korekcyjne spadki kursów walut.

Początek czwartkowej sesji na GPW był bardzo zły. Indeksy na otwarciu spadły ponad 3 procent. Oazą spokoju (zupełnie inaczej niż na innych giełdach światowych) był sektor bankowy. Najwyraźniej inwestorzy zakładali (słusznie), że nasze banki nie poniosą strat, bo nie dotyczy ich problem ryzykownych instrumentów finansowych.

Jednak taki względny spokój nie potrwa długo. Już przed południem również sektor bankowy objęła fala przeceny. WIG20 spadał ponad 6 procent, a MWIG40 ponad 11 proc. Wtedy to przecenę na rynkach europejskich wstrzymała operacja repo dokonana przez amerykański Fed, co dawało szansę na dużo lepsze zamknięcie dnia.

Niezbyt się to jednak udało, bo trudno uznać spadki o do ponad pięciu do ponad siedmiu procent za sukces byków. Kolejny raz przecena MWIG40 pokazała, co się dzieje na rynku mniejszych spółek w chwilach przeceny. Popyt po prostu znika, a sprzedający muszą godzić się na ceny o kilkanaście procent niższe niż jeszcze dzień wcześniej.

Taka panika prawie zawsze (może za wyjątkiem roku 1994) zapowiadała choćby chwilowy koniec przeceny. Gracze sprzedawali bowiem akcje zupełnie nie patrząc na to co i za ile sprzedają. Tak rynek zachowuje się tuż przed rozpoczęciem większego odbicia. Wczorajsza sesja w USA była niezwykle podobna do naszej z tym wszakże wyjątkiem, że bykom udało się wyprowadzić rynek z olbrzymich spadków. Co prawda nie można nawet przez chwilę zakładać, że takie zamykanie krótkich pozycji w celu realizacji z nich zysków kończy problem, ale nie ulega wątpliwości, że otwierało u nas drogę do wzrostu indeksów.

Problemem jest jednak to, że azjatyckim inwestorom zakończenie nie pomogło, co może i naszych źle nastroić do rynku. Zakładam, z dużą ostrożnością, że podobnie jak w Eurolandzie, początek sesji może być spadkowy (wpływ Azji), a potem zacznie się gra pod odbicie w USA. Posiadacze akcji muszą się jednak modlić o to, żeby znowu jakaś duża instytucja nie poinformowała o swoich kłopotach.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)