Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Satalecki
|

Plan Obamy pogrążył indeksy. To dla Polski zła wróżba

0
Podziel się:

Ameryka ma plan i pieniądze, ale nie ma efektów. A nasza giełda bardzo ich potrzebuje.

Plan Obamy pogrążył indeksy. To dla Polski zła wróżba

Senat przegłosował plan Obamy wart (na razie) 838 mld dolarów. Indeksy w USA poleciały jednak na łeb na szyję. _ Kupuj plotki, sprzedawaj fakty? _Być może, jednak co mają kupować inwestorzy z GPW?

Stało się - Senat Stanów Zjednoczonych przegłosowałwynikiem 67- 31 największy plan pomocy gospodarczej rządu USA od II Wojny Światowej. To jednak jeszcze nic - nowy sekretarz Skarbu, Tim Geithner przedstawił plan wyciągnięcia rynku finansowego z tarapatów o wartości 1,5 biliona dolarów, a Ben Bernanke - szef Fed, dodał do tego jeszcze bilion na udzielanie pożyczek. Łącznie na rynku mogą pojawić się więc nawet 3 biliony dolarów.

Na wieść o tym Dow Jones stracił 4,62 proc., S&P 4,9 proc. a Nasdaq 4,2 procent. Giełdy w USA zanotowały swój najgorszy dzień od początku grudnia ubiegłego roku. Dlaczego?

Kupuj fakty, sprzedawaj plotki


Indeksy w USA rosły nieśmiało już od kilku sesji. Inwestorzy wiedzieli, że plan będzie najprawdopodobniej przyjęty. Wiedzieli także, że Departament Skarbu szykuje coś w rodzaju _ złego banku, _który miałby kupować toksyczne aktywa z rynku. Problem polega na tym, że dziś dowiedzieli się tego wszystkiego oficjalnie... i nic więcej. A jak wiadomo - giełda nie lubi niepewności.

Niestety, Timothy Geithner w swoim przemówieniu rzucał ogólnikami. I tak zamiast _ złego banku _pojawi się fundusz publiczno prywatny, dokapitalizowany kwotą od 500 miliardów do 1 biliona dolarów. Nie wiadomo jakie fundusze (jeśli w ogóle) wezmą w tym udział, ani po jakich cenach będą kupować toksyczne aktywa. To akurat kluczowa kwestia, gdyż fundusze private equity mają gotówkę, tylko nikt nie chce pokazać, że jego aktywa są mniej warte niż obecnie w księgach. Z drugiej strony, nikt nie ma zamiaru przepłacać, za możliwe bezwartościowe papiery.

_ - To same ogólniki, wszystko to już znamy. Nie potrafią podać nam szczegółów. Takie działanie zabiło Paulsona - _powiedział w CNBC Lawrence White, były ekonomista Białego Domu.

W tym tonie wypowiadała się większość ekonomistów, zarządzających i innych specjalistów z rynku. Moim zdaniem to był po prostu dobry pretekst do sprzedaży i być może przyczajenia się do szybkiego odbicia - wszakże Dow Jones przebił poziom 8 tysięcy punktów, a ostatnio po takim ruchu chętnie powracał ponad niego.

Wczorajsze zamieszanie to jeszcze nie koniec największego planu pomocy rządu USA w historii. Właściwie poznaliśmy jedną z części planu prezydenta Obamy - tę odpowiedzialną za rynki finansowe. Przed nami jeszcze pieniądze dla podatników (czyli przegłosowane w Senacie 838 mld dolarów - teraz czekamy jeszcze na ostateczną wersję) a potem plan jeszcze bardziej długofalowy - czyli środki na inwestycje.

A co ma kupować GPW?

Patrząc na wykres WIG20 widać, że nasi inwestorzy także kupowali te plotki, bo za nami znalazło się 5 z rzędu wzrostowych sesji. I tak po wczorajszej sesji w USA, zabrakło tego cennego na rynku towaru. Przed nami bowiem perspektywa (wierzę, że nierealna) abolicji opcji walutowych zapowiadana przez wicepremiera Pawlaka. W piątek dane o inflacji w styczniu, która może nie spadać tak szybko, jak się tego spodziewano jeszcze niedawno, a co za tym idzie (wraz ze słabym złotym) mocno przyhamuje zapędy gołębi w RPP.

Nasi inwestorzy mogą nie mieć nawet za co kupować - złoty wczoraj wieczorem i w nocy (czyli po decyzji Senatu) mocno tracił na wartości. Za franka szwajcarskiego znów płacono ponad 3,06 złotego a za dolara 3,54 złotego.

WIG20 nie był w stanie pokonać wczoraj poziomu 1600 pkt., co cały czas świadczy o słabości kupujących. Wczorajsza sesja w USA nie pomoże nam w przełamaniu tej granicy. Niewykluczone jednak, że w drugiej połowie sesji indeksy zaczną się jednak podnosić, gdy rynki w USA także zaczną odrabiać wczorajsze straty.

Cóż z tego, skoro - jak widać - inwestorzy na całym świecie nie chcą kupować. Zresztą trudno się im dziwić - minie trochę czasu zanim pieniądze zaczną pracować, a kryzys w niektórych państwach nabiera bardzo niebezpiecznego rozpędu. Patrząc np. na Łotwę, gdzie PKB w IV kw. skurczył się o 10,5 proc. nie można mieć wątpliwości, że na samym ogłoszeniu planu nawet największej gospodarki na świecie nie można zakończyć.

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)