Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Słaba GPW, mocny złoty

0
Podziel się:

W czwartek, nie czekając na publikację danych makro, złoty umacniał się do obu głównych walut. Odpowiadał za to przede wszystkim wzrost kursu EUR/USD, ale trzeba odnotować, że spadki kursów były większe niż wynikałoby to z osłabienia dolara na świecie.

Słaba GPW, mocny złoty

W czwartek, nie czekając na publikację danych makro, złoty umacniał się do obu głównych walut. Odpowiadał za to przede wszystkim wzrost kursu EUR/USD, ale trzeba odnotować, że spadki kursów były większe niż wynikałoby to z osłabienia dolara na świecie.

Szczególnie mocny spadek kursów walut nastąpił po przekroczeniu przez kurs EUR/USD poziomu 1,43 USD. Dzisiaj powinniśmy zobaczyć nic nieznaczącą korektę.

_ Dane makro nie zaszkodziły naszej walucie, mimo że były gorsze od oczekiwań. We wrześniu dynamika produkcji wzrosła tylko o 5,2 proc. To bardzo mały wzrost nawet, jeśli weźmie się pod uwagę mniejszą ilość dnia roboczych. Szczególnie niepokojący był jedynie wzrost produkcji budowlano-montażowej jedynie o 0,2 proc. _

Ceny produkcji (inflacja PPI) wzrosły o dwa procent (nieco więcej od oczekiwań, ale tym nikt się nie przejął. Pojawiły się głosy analityków twierdzących, że takie dane oddalają groźbę podwyżki stóp. Według mnie niczego nie zmieniają, ale w październiku podwyżki rzeczywiście zapewne nie będzie.

GPW w czwartek rozpoczęła sesję neutralnie, ale niedźwiedzie bardzo szybko zepchnęły indeksy na południe. Nie było w tym nic dziwnego, bo na giełdach europejskich nie widać było zapału do kupna akcji. Chyba nie było w tym zachowaniu ,,czynnika indyjskiego", bo w środę rząd indyjski zmiękczył swoje stanowisko. Wczoraj indeks BSE 30 bił już znowu rekordy, ale w końcu sesji znowu spadł o ponad 3 procent. Nie widziałem jednak wpływu Indii na nasz rynek walutowy, a powinien się ujawnić, gdyby rynek hinduski miał dla nas znaczenie.

_ Stan względnej równowagi obserwowaliśmy do około 13.00, ale potem rynek poszedł drogą pokazaną mu przez indeksy na innych giełdach europejskich. Słabe raporty kwartalne amerykańskich spółek i upadek dolara wywołało wyprzedaż. _

Traciły i to mocno prawie wszystkie duże spółki. Nie widać było różnicy między sektorem surowcowym i bankowym. W stanie niemalże paniki (niczym tak naprawdę nieuzasadnionej) WIG20 spadał już około 2,7 proc. Skończyło się na spadku o dwa procent, ale nie było to coś, z czego można by się cieszyć.

Rynek potwierdził to, co sygnalizuje już od wtorku - jest bardzo słaby. Trzy czynniki nakładają się na siebie i potęgują tę słabość. W kolejności ich wagi: czekanie na wyniki spółek, korekta w USA i niepewność przedwyborcza. Skoro taka jest sytuacja to w najlepszym przypadku, bez względu na to, co będę publikowały amerykańskie spółki, możemy dzisiaj oczekiwać nic nieznaczącego odbicia. Słabe wyniki spółek amerykańskich doprowadzą do kolejnych spadków, a co za tym idzie do wygenerowania sygnałów sprzedaży. Wydaje się jednak, że najbardziej prawdopodobne jest wejście rynku w marazm - gracze będą czekali na wybory.

Amerykanie czekają na obniżki stóp

Czwartek w Europie rozpoczął się niewielkim wzrostem indeksów. Mogło to trochę dziwić, bo zachowanie giełd amerykańskich było w środę wybitnie niejednoznaczne, a kurs EUR/USD kolejny raz usiłował atakować szczyt. Nawiasem mówiąc nie spodziewam się, żeby słowa wypowiedziane na tym szczycie miały większy wpływ na zachowanie rynku. Może wystarczą na jeden dzień.

_ Posiadaczom akcji w Europie pomagały raporty kwartalne Nestle. Nokii i SAP. Z czasem jednak indeksy zaczęły się osuwać, a fatalny raporty Bank Of America i Eli Lilly dopełnił dzieła - indeksy spadły. _

Amerykanie byli w czwartek dużo większymi optymistami niż ich europejscy koledzy. Dane makroekonomiczne była bardzo słabe. Ilość bezrobotnych zarejestrowanych znacznie w ostatnim tygodniu wzrosła (337 tys.). To był bardzo duży wzrost, ale po pierwsze znaczenie danych tygodniowych nie jest takie znowu duże, a po drugie święto Dnia Kolumba mogło dane zniekształcić. Raport Fed z Filadelfii też nie zachwycił. Indeks pokazujący jak rozwija się gospodarka w regionie spadł mocniej niż tego oczekiwano (do 6,8 pkt.). Jednak utrzymał się nad poziomem ,,zero", z czego wynika, że recesji nie odnotowano. Jedynym pozytywem był wzrost indeksu wskaźników wyprzedających (LEI), ale był też mniejszy niż prognozowano, a poza tym rynek zazwyczaj na te dane nie reaguje.

_ Generalnie dane były słabe, więc kurs EUR/USD przyśpieszył w drodze na północ i po raz pierwszy przekroczył poziom 1,43 USD. Potem zawrócił, ale rekord i tak został ustanowiony. Jak widać gracze się już szczytu G-7 w ogóle nie boją. Półprocentowy wzrost kursu EUR/USD powinien był podnieść ceny surowców i rzeczywiście o jeden procent wzrosła cena złota. Po bardzo gwałtownej sesji wzrosłą też cena ropy, ale miedź staniała o 1,5 proc. (rynek zaczyna się trochę bać zmniejszenia popytu). _

Można powiedzieć, że na rynku akcji niedźwiedzie miały szansę doprowadzić do spadków indeksów, ale poniosły porażkę. Wygrała bitwę frakcja, która pokłada olbrzymie nadzieje w kolejnych obniżkach stóp procentowych i wierzy, że słabe dane makro i kiepskie wyniki spółek są tylko wydarzeniem jednego kwartału (ja w to nie wierzę). Osłabienie dolara pomagało eksporterom, ale kolejną bombą okazał się być fatalny raport Bank Of America. Potwierdził on, że stan sektora finansowego jest bardzo zły. Bardzo słabe wyniki opublikowały też Eli Lilly i Pfizer, ale ponieważ były lepsze od bardzo obniżonych prognoz to kursy rosły. To taka stara sztuczka Wall Street.

Indeksy co prawda od początku sesji trochę spadały, ale nie było widać w tym spadku najmniejszego przekonania, co musiało zachęcić obóz byków do ataku. Nastąpił na dwie godziny przed końcem sesji. Był co prawda dosyć nieśmiały, ale wystarczający, żeby doprowadzić do neutralnego zakończenia sesji. Najmocniejszy był znowu NASDAQ. Takie zakończenie nie ma jednak większego znaczenia prognostycznego.

_ Po sesji kilka znanych spółek opublikowało raporty kwartalne. Jednoznaczne było zachowanie akcji SanDisk i PMC-Sierra - inwestorzy byli zadowoleni z wyników i ceny wyraźnie wzrosły. Gorzej było z Google i AMD. _

Google opublikował wyniki lepsze od oczekiwań, ale oświadczył też, że będzie zwiększał inwestycje i zatrudnienie, a to się graczom nie spodobało (mniejszy zysk w krótkim okresie). Cena akcji jednak nieco wzrosła. AMD opublikował straty, ale z większymi przychodami - reakcja nie była jednoznaczna, ale akcje kosmetycznie podrożały. Niepewność odzwierciedla indeks handlu posesyjnego AHI (wzrósł jedynie o 0,07 proc.). Kontrakty jednak rano spadały pociągnięte w dół przez spadek japońskiego indeksu Nikkei. Tam gracze nie wytrzymali już nacisku płynącego z rynku ropy. Listopadowe kontrakty na ten surowiec przekroczyły w nocy granicę 90 USD za baryłkę. Nie sposób stawiać prognozy na tę sesję.

Piątek zapowiada się w miarę spokojnie, jeśli patrzy się nań przez pryzmat danych makro. Po prostu w kalendarium ich nie ma. Przed sesją raporty kwartalne opublikują ważne dla rynku spółki (3M, Caterpillar, Honeywell, Wachovia) i one właśnie zadecyduje o kierunku indeksów. Występuje dzisiaj również Ben Bernanke, szef Fed, ale nie wydaje się, żeby mógł powiedzieć coś, co mogłoby rynkami zatrząść. W każdym razie około godziny 16.00 trzeba uważać, bo często gracze wyciągają jakieś zdanie i traktują je jako pretekst do wykreowania ruchu.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)