Cóż takiego powiedział wczoraj Ben Bernanke, że spowodował wzrost indeksu amerykańskiej giełdy – Dow Jonesa o 2 proc.? Niestety nie w tym rzecz co powiedział, ale co chcieli usłyszeć inwestorzy na całym świecie.
Ben Bernanke nie oświadczył w Kongresie USA, że FED wstrzyma się z podwyżkami stóp. Nie zapowiedział nawet, że bardziej zależy mu na wzroście PKB niż walce z CPI. Cóż więc takiego powiedział? Ben rzecze, że gospodarka USA zwolni (to źle). W efekcie spowolnienia gospodarczego spadnie inflacja (niby dobrze). Ben postawił jednak warunek – ceny surowców nie mogą się zwiększyć (bardzo źle). Rynek usłyszał jednak tylko zdanie o inflacji.
Pomyśleć, że zaledwie kilka godzin wcześniej podano dane dotyczące inflacji bazowej. CPI core wzrósł 0,3 proc. Było to powyżej oczekiwań rynkowych, które wynosiły 0,2 proc. Zawiniły ceny najmu, które stanowią duży udział w wyliczeniach. Po ogłoszeniu tych danych kontrakty terminowe w USA mocno spadały.
Miejmy nadzieję, że euforii wystarczy na ten tydzień, bo w dłuższym terminie słowa Bena Bernanke mają więcej złych znaczeń niż dobrych. Na dzisiejszej sesji nie będzie to miało jednak żadnego znaczenia. Kierunek został wyznaczony i wiedzie w okolice 3 tys. pkt na WIG20.