To już czwarta sesja z rzędu gdy indeks Dow Jones traci na wartości. Słabsze wyniki spółek za III kw. oraz dane makro, które mówią raczej o spowolnieniu gospodarki, niż o jej szybkim krachu, powodują, że popyt stracił nieco na sile.
Spowolnienie, podobnie jak bessa jest o tyle gorsze, że panaceum nie będzie mógł być jednorazowy zastrzyk w postaci obniżenia stóp przez FED. Pod uwagę trzeba także wziąć ropę, która przekroczyła dziś 90 dol. za baryłkę, co wzmaga presję inflacyjną i równocześnie może wpłynąć negatywnie na wyniki firm oraz wydatki konsumentów.
Dziś wyniki opublikował bank Wachovia, którego zysk netto spadł o 10 proc. - po raz pierwszy od 6 lat. Bank specjalizuje się w akwizycjach i przejęciach firm.
Tegoroczne prognozy obniżył Caterpillar - producent maszyn używanych m.in. w przemyśle budowniczym. Powód wydaje się chyba oczywisty...
Natomiast z pozytywnej strony pokazało się Google, którego zysk w III kwartale był o 46 proc. wyższy niż rok temu. Akcje internetowej spółki pobiły kolejny rekord i kosztowały dziś 652 dolary.
Póki co sezon wyników przebiego mniej więcej według kreślonego przez większość schematu: tracą spółki finansowe, budownicze, zyskuje branża IT i niektórzy detaliści.
Jeśli chodzi o Dow Jones - wydaje się, że abstrahując od danych makro, podaż powinna zepchnąć go do wsparcia na poziomie 13800 punktów. Być może dzięki dobrym wynikom blue-chipów takich jak Google, nie będzie to dziś, ale patrząc na spadki S&P - prawie procent - i on powinien poddać się w poniedziałek tej tendencji.