Po tym jak szacunki sprzedaży nowych domów bardzo mocno rozminęły się z rzeczywistością, początek sesji na Wall Street opanowały niedźwiedzie. Ponad 100 pkt. stratę udało się jednak odrobić. Wprawdzie kwestia rynku nieruchomości zapewne powróci w środowym wystąpieniu Bena Bernanke przed Kongresem, ale do tego czasu rynki otrzymały lekarstwo na skołatane nerwy.
W Warszawie do powyższych czynników dołączyła utrzymująca się koniunktura na rynkach surowcowych, gdzie prócz silnie drożejącej w ostatnich dniach ropy wyraźnie wzrosła również cena miedzi. Otwarcie pochodnej z 25 pkt. zwyżką nie było zatem żadnym zaskoczeniem. Jeszcze lepszy początek dnia zanotował rynek kasowy. Już na wstępie odrobiona została wczorajsza strata. We wzrostach brylowały zwłaszcza spółki paliwowe (PKN, Lotos)
, które z opóźnieniem dyskontowały wzrost ceny surowca. Olbrzymim zainteresowaniem cieszyły się również akcje Polimexu. Niestety mimo szerokiego rynku powiększanie porannych zdobyczy szło bardzo opornie. Czas oczekiwania na decyzje RPP nie służył podejmowaniu odważnych decyzji, w rezultacie do południa indeks nie mogąc ruszyć się z miejsca stworzył dwie doji na poziomie otwarcia. Po południu do głosu doszła podaż zmniejszając
całodzienne zyski. Ostatecznie dla WIG20 zamknięcie dnia uplasowało się na poziomie 3480 pkt.
Podaż nie była dziś dość mocna by sprowadzić indeks w obszar luki z ubiegłego czwartku, ale nie można zlekceważyć zagrożenia jakie stwarza charakterystyczna "trójgarbna" formacja jaka pojawiła się w okolicy spadkowej tendencji łączącej szczyty z 1 i 26 lutego (wykres 60-min). Gdyby doszło do spadku poniżej linii szyi (rejon 3465 pkt.) wówczas otwarcie luki hossy na 3400 pkt. znalazłoby się w zasięgu deprecjacji z ww. formacji.
