Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Warszawa nie wierzy Nowemu Jorkowi

0
Podziel się:

W USA, po niesamowicie wręcz ,"byczej" końcówce środowej sesji, wydawało się prawie pewne, że w czwartek indeksy wzrosną. Trochę niepewności niosła jedynie pogłoska o błędzie, który ten wzrost wywołał. Może to była i pomyłka, a może nie, ale jedno jest pewne - środowy wzrost zmienił nastawienie rynku.

Warszawa nie wierzy Nowemu Jorkowi

Początek czwartkowego handlu na naszym rynku walutowym był bardzo spokojny, Nic dziwnego, bo kursy EUR/USD i USD/JPY stabilizowały się, a to pozbawiało nasz rynek impulsów zdolnych do wykrystalizowania jakiegoś kierunku.

Po południu jednak euro zaczęło się wzmacniać do dolara, a dolar do jena, a to nasza walutę wzmocniło do dolara, ale jej wartość **do euro praktycznie się nie zmieniła. Dzisiaj sytuacja wydaje się być jasna. Kierunek kursów ustalony zostanie po publikacji raportu z amerykańskiego rynku pracy.

Trzeba tylko pamiętać o tym, że często pierwsza reakcja rynków jest pułapką. Już nieraz widziałem jak kurs EUR/USD po publikacji tego właśnie raportu gwałtownie rósł/spadał po to tylko, żeby po pięciu minutach podążyć w zupełnie przeciwnym kierunku. Nastroje są (chwilowo) prodolarowe, wiec trzeba będzie bardzo słabych danych, żeby amerykańska waluta wyraźnie straciła.

GPW zachowywała się w czwartek rano dokładnie tak samo jak inne rynki. Indeksy rosły, ale wielkiego przekonania do kupna akcji nie było widać. Czekano na to, co zrobią Amerykanie po środowym, 20- minutowym rajdzie. Jednak po południu ta synchronizacja z Eurolandem się skończyła. Mimo zwiększenia skali zwyżki indeksów w Eurolandzie WIG20 nieoczekiwanie wrócił do poziomu środowego zamknięcia i tam przebywał do końca sesji (przez dwie godziny).

Nie można wykluczyć, że to informacja (pogłoska? plotka?) o możliwej przyczynie dziwnego wzrostu indeksów w USA podczas środowej sesji pogorszyła nastroje. Na płytkim rynku takie informacje rozchodzą się jak pożar w lesie i mogą znacznie wpłynąć na nastroje. Jeśli jednak odrzucimy tę (nieco, przyznaję, pachnącą spiskową teorią dziejów) hipotezę to pozostaje stwierdzenie, że nasze fundusze niedowierzały trwałości amerykańskiej zwyżki.

_ Uważano, że lepiej będzie poczekać na rozwój sytuacji. I pewnie słusznie, bo przecież na takim rynku jak nasz wzrost o ponad dwa procent można wywołać znienacka. _

Nawiasem mówiąc rzeczywiście byki zazwyczaj atakują na GPW z zaskoczenia. Muszą być jednak pewne, że nastroje na świecie rzeczywiście się zmieniły. Dzisiaj jeszcze pewne nie będą, ale po opublikowaniu raportu z amerykańskiego rynku pracy z pewnością pójdziemy za innymi rynkami europejskimi.

Nie wiemy tylko jeszcze, co pokażą dzisiaj banki. Raporty kwartalne opublikują BPH i Pekao - zobaczymy, czy i tym razem nastąpi realizacja zysków. Wczorajsze zachowanie BRE i BZ WBK było bardzo niezachęcające. Kursy tych banków wzrosły na teoretycznie ,,odbiciowej" sesji nieznacznie, z czego wynika, że reakcja po publikacji dobrych wyników kwartału nie była przypadkiem.

Zmniejsza się wpływ rynku długu na giełdy akcji?

Czwartek giełdy europejskie rozpoczęły wzrostem indeksów, ale widać było, że gracze są bardzo nerwowi i niepewni. Indeksy niby rosły, ale skala wzrostów, szczególnie jeśli spojrzy się na poprzednie spadki, była niewielka. Obawiano się nowych informacji z funduszy inwestycyjnych.

Rynek walutowy też nie potrafił wypracować konsensu, który pozwoliłby zdecydowanie pchnąć kurs EUR/USD w jakimś kierunku. Czekano na reakcję Amerykanów. Po rynku chodziły pogłoski mające wyjaśnić dziwny i szaleńczy wzrost amerykańskich indeksów w końcówce środowej sesji. Jedną z nich była ... pomyłka.

_ Podobno jeden z domów maklerskich kupił w ostatnich minutach sesji przez pomyłkę 100 razy więcej kontraktów niż zamierzał, co mogło wywołać takie lawinowy efekt. _

To by tłumaczyło wstrzemięźliwą, przedpołudniową, reakcje rynków azjatyckich i europejskich - oczywiście jeśli to jest prawdziwa informacja.

W zasadzie niczego nie zmieniły decyzje banków. Bank Anglii i ECB nie zmieniły poziomu stóp procentowych, ale to tylko nieznacznie poprawiło nastroje. Poza tym na naprędce zwołanej konferencji prasowej (nie była planowana) Jean-Claude Trichet, szef ECB dał wyraźnie do zrozumienia, że niedługo (zapewne 6 września) bank stopy o 25 pb. podniesie.

Europejskie indeksy wzrosły, ale nie był to wzrost znaczący. Widać było, że gracze zachowują olbrzymią rezerwę i czekają na rozwój sytuacji.

W USA, po niesamowicie wręcz ,,byczej" końcówce środowej sesji, wydawało się prawie pewne, że w czwartek indeksy wzrosną. Trochę niepewności niosła jedynie pogłoska o błędzie, który ten wzrost wywołał. Może to była i pomyłka, a może nie, ale jedno jest pewne - środowy wzrost zmienił nastawienie rynku.

Widać to było bardzo wyraźnie, bo indeksy nie miały wcale ochoty spadać, mimo że firma Accredited Home Lenders (kredyty hipoteczne)
poinformowała, że może ogłosić bankructwo. Jej kurs spadłą prawie 50 procent, ale rynek się tym już prawie nie przejmował. To może być pierwsza jaskółka sygnalizująca, że o ile jakaś naprawdę duża firma nie poinformuje o kłopotach to przeceny z powodu obligacji bazujących na rynku kredytów hipotecznych nie będzie.

Dane makro też nie mogły zachwycić. Co prawda w ostatnim tygodniu przybyło nieco mniej noworejestrowanych bezrobotnych (307 tys.) niż oczekiwano (310 tys.), ale czerwcowe zamówienia fabryczne rozczarowały. Wzrosły jedynie o 0,6 proc., czyli o połowę mniej niż oczekiwano, a bez środków transportu nawet spadły (0,5 proc.). Nikt się tym jednak na rynku akcji nie przejął.

Tylko kurs EUR/USD nieznacznie wzrósł. Może nawet dziwić, że zwyżka nie była większa skoro szef ECB zapowiedział wrześniową podwyżkę stóp i zapowiadało się (według środowego raportu ADP), że w piątek raport z rynku pracy może rozczarować. Niewielki wzrost kursu EUR/USD i oczekiwanie na dane z rynku pracy kosmetycznie jedynie zmieniły ceny ropy, miedzi i złota.

_ Inwestorzy skupili się na informacjach nadchodzących ze spółek, a te były generalnie dobre. _

CVS Caremark (sieć aptek) i Viacom opublikowały raporty kwartalne z wynikami, które były lepsze od oczekiwań. Drożały tez akcje Hewlett-Packarda po podniesieniu rekomendacji przez Banc of America Securities.

Indeksowi NASDAQ pomagała tez informacja o kolejnej fuzji (Fiserv kupi CheckFree). Humory poprawiał również dwucyfrowy wzrost ceny akcji dewelopera Beazer Homes (to spółka o której w środę plotka mówiła, że zbankrutuje). Wzrost kursu zawdzięczają posiadacze akcji funduszowi hedżingowemu (Citadel Investment Group), który poinformował, że zwiększył udziały w spółce (ma 5,7 proc. akcji). Fundusz też może się mylić, ale mało kto brał to pod uwagę.

Jak zwykle w ostatnich dniach do końca sesji nie było oczywiste, jak się ona zakończy. Jeden dzień wzrostów nie usuwa niepewności, co doskonale można było zaobserwować na rynkach azjatyckich i europejskich. Jak zwykle duzi gracze czekali na ostatnie 30 minut sesji. Byki zaatakowały jednak wcześniej, już przed 21.00.

Podobnie jak w środę, w ciągu 20 minut indeks S&P 500 zyskał pół punktu procentowego (DJIA aż 100 pkt.). Tym razem nie można był już podejrzewać pomyłki. Fundusze świadomie doprowadzają do zmiany nastroju rynku. Sesja pokazała, że byki całkiem poważnie myślą o kontynuowaniu hossy. Czy im się to uda to już inna sprawa, ale z pewnością wykorzystają wszystkie możliwe preteksty do podniesienia indeksów.

Po sesji kolejna spółka, American Home Mortgage, poinformowała, że zaprzestaje działalności, bo nie może znaleźć finansowania. Pocieszała za to Countrywide Financial twierdząc, że ma na podorędziu 50 mld USD w razie konieczności przetrwania krótkoterminowego kryzysu.

Wskaźnik handlu posesyjnego (AHI) jednak spadł, a kontrakty na amerykańskie indeksy też się lekko osuwały. Sprawdzimy dzisiaj, czy rzeczywiście rynek znieczulił się na informacje ze spółek dotkniętych skutkami kryzysu na rynku kredytów i długu. Sądząc po zachowaniu rynków azjatyckich, gdzie entuzjazmu nie ma, ale nie ma tez spadków, trzeba założyć, że fundusze amerykańskie uspokoiły sytuację. Przynajmniej na jakiś czas.

Tydzień kończy miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy. Uważany jest za jeden z najważniejszych, ale najczęściej mocno wpływa jedynie na rynek walutowy. Ma jednak spore znaczenie dlatego, że Fed musi dbać nie tylko o właściwy poziom inflacji, ale i o dobry stan rynku pracy. Wydaje się, że dla rynku akcji najlepsze byłyby dane ... złe.

Zwiększałyby szansę na obniżkę stóp nie przesądzając jednocześnie o spadku zysków amerykańskich spółek. Dla dolara sytuacja jest jednoznaczna - im więcej zatrudnionych tym lepiej.

Przedtem, rano, opublikowane zostaną indeksy PMI (usługi) dla poszczególnych krajów UE i dla całej strefy euro, ale ich wpływ na zachowanie rynku będzie mało zauważalny.

Bardziej istotna będzie (pół godziny po otwarciu sesji w USA) publikacja podobnego indeksu dla USA. Instytut ISM prognozuje, że koniunktura w usługach pogorszy się jedynie nieznacznie, ale gospodarka będzie się nadal szybko rozwijała. Jeśli dane będą lepsze od oczekiwań to mogą pomóc zarówno dolarowi jak i akcjom.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)