Ważne dane makroekonomiczne, które dziś opublikowano, okazały się łaskawe dla inwestorów. Choć ci są trochę bardziej krótkowzroczni i bardziej optymistycznie zareagowali na informacje o napływie prywatnych środków na amerykańskie giełdy.
Rynek nieruchomości nie wystraszył, jak to miał ostatnio w zwyczaju robić. Wzrosła bowiem liczba rozpoczętych nowych budów w kwietniu - o 2,5 proc. Jedynym problemem może być mniejsza ilość wydanych pozwoleń - co może zaowocować dalszymi kłopotami na tym rynku. Pozytywnym aspektem jest jednak to, że kryzys nie rozlewa się, jak mawiają amerykańscy ekonomiści, na inne części gospodarki. No, przynajmniej nie w poprzednim miesiącu. Wzrosła bowiem produkcja przemysłowa, która obok wspomnianych nieruchomości była (i powiedzmy, że nadal jest) bolączką amerykańskiej gospodarki. I to wzrosła niemało - podczas gdy consensus zakładał 0,2 proc. - wzrost produkcji w kwietniu wyniósł, bagatela, 0,7 proc.
Do smacznego posiłku jakim okazały się dzisiejsze dane podano również sos w postaci informacji o kupnie 15 mln akcji (!) Citigroup przez zarządzającego funduszu hedgingowego - Eddiego Lamperta.
To jednak nie koniec napływu kapitału na amerykańskie giełdy. Zdecydował się wreszcie Warren Buffet, który kupi dwie linie kolejowe (to zastanawiające, muszę przyznać) - Union Pacific oraz Norfolk Southern. Do swojego portfela doda jeszcze kolejne akcje spółki Johnson & Johnson.
Wszystko to sprawia, że cały rynek jest w wyśmienitym humorze. Dow Jones ma znów szansę na pobicie rekordu i prawdopodobnie jej nie zaprzepaści. Wydaje się, że w takim przypadku warto iść za przykładem "wielkich" tego świata i kupować akcje.