Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
tłum. Robert Susło
|

Die Zeit: Dlaczego rynki toną w powodzi gotówki?

0
Podziel się:

Spółki mają pieniędzy w bród, jednak wprowadzenie papierów na rynek jest coraz trudniejsze. Amerykański ekonomista Barry Eichengreen wyjaśnia dlaczego.

Die Zeit: Dlaczego rynki toną w powodzi gotówki?
(PAP / EPA)

Spółki mają pieniędzy w bród, jednak wprowadzenie papierów na rynek jest coraz trudniejsze. Amerykański ekonomista Barry Eichengreen wyjaśnia na czym polega brak równowagi w gospodarce światowej.

Coraz więcej kapitału zagranicznego poszukuje na całym świecie możliwości inwestycyjnych. Zachodzą obawy, że ryzykownych kredytów (sub-prime mortgages) na rynku amerykańskim może doprowadzić do zwiększenia i tak już dużych rezerw finansowych.

Po ostatnich problemach kilku funduszy Hedge, wprowadzenie papierów na rynek jest coraz trudniejsze. _ ZEIT online rozmawiał z _ Barrym Eichengreenem o globalnej powodzi gotówki i konsekwencjami ostatniej serii podwyżki stóp procentowych dla światowego systemy finansowego.ZOBACZ TAKŻE:

Ekonomista z uniwersytetu Berkeley jest znanym ekspertem ds. międzynarodowych systemów walutowych i rynków finansowych. W 1992 pojawiła się jego najbardziej znana książka: The Gold Standard and the Great Depression, 1919-1939. W ubiegłym roku ukazała się jego książka: Global Imbalances and the Lessons of Bretton Woods.

ZEIT online: Profesorze, globalna gospodarka tonie w nadmiarze gotówki. Skąd pochodzą te pieniądze?

Barry *Eichengreen:* Globalne dane pokazują całkiem wyraźnie: Stopa światowych oszczędności wzrosła od początku nowego stulecia minimalnie. Doszło jednak do zmian w krajach, które oszczędzają. Podczas gdy Amerykanie prawie nic nie odłożyli, Azjaci, a przede wszystkim Chiny, robią to ponad miarę.

_ Jest nadzieja, że nierównowaga rozwieje się sama, bez wywoływania kryzysu. Jednak równie realne jest zagrożenie, że dojdzie do sporu politycznego i gospodarczego pomiędzy Chinami i Ameryką lub, że korekta nierównowagi zejdzie na bezładne tory. _Po drugie polityka finansowa dużych banków centralnych była od początku nowego stulecia bardzo swobodna, ponieważ obawiano się deflacji. Doprowadziło to do dużych oszczędności. Teraz trzeba je wydać. Stąd nacisk na coraz ryzykowniejsze inwestycje.

ZEIT online: Czy Chińczycy inwestują aż 45 procent swego produktu krajowego brutto?

Eichengreen:Tak, jednak oszczędzają jeszcze więcej! Przyznaję, że trudno to zrozumieć, jak tak ubogi kraj jak Chiny może zaoszczędzić około 50 procent swego dochodu, jeśli wierzyć ich danym.

ZEIT online: Czy ma Pan jakieś wyjaśnienie?

Eichengreen: Wiele. Po pierwsze błyskawiczny wzrost oraz rzesze ludzi, którzy są w najlepszym wieku dla oszczędzenia. Po drugie w Chinach brakuje sieci zabezpieczeń socjalnych. Chińczycy muszą oszczędzać na emeryturę, na ewentualną fazę bezrobocia i na wykształcenie swoich dzieci. Po trzecie w Kraju Środka nie ma dobrze rozwiniętych rynków finansowych. Utrudnia to przeniesienie oszczędności do inwestycji. Po czwarte duże oszczędności mają również firmy, ponieważ nie odczuwają presji akcjonariuszy, by wypłacać dywidendy.

ZEIT online: Czy to faza przejściowa czy stały trend?ZOBACZ TAKŻE:
USA: Gotówka szuka przystani

Eichengreen: To, co przeżywamy w obecnej chwili jest bez precedensu. Wcielanie tak ogromnego kraju do gospodarki globalnej zbiega się z amerykańskim przywództwem w dziedzinie technologii informacyjnej, z której największa gospodarka narodowa świata czerpie ogromne korzyści. Przypatrując się obu tym fenomenom, można dostrzec pewną logikę dla tej nierównowagi.

ZEIT online: Więc nie obciąża Pan Chińczyków winą za globalną nierównowagę?

Eichengreen: Zarzut, że Chiny inwestują za mało, wobec inwestycji sięgających 45 procent produktu krajowego brutto, nie ma oparcia. Czy Chińczycy oszczędzają za dużo? Można poradzić chińskiemu rządowi by jak najszybciej zwiększył wydatki państwowe na naukę, infrastrukturę lub system zdrowotny. Chińska polityka gospodarcza mogłaby być lepsza.

*ZEIT online: *A co z chińskim juanem, czy niski kurs nie jest sztucznie utrzymywany? Czy amerykański rząd nie ma racji, twierdząc, że to jest główny powód rekordowych nadwyżek?

Eichengreen: Kurs wymiany jest raczej tego symptomem a nie niezależną przyczyną. Kiedy chiński rząd zwiększy wydatki państwowe, wzrośnie kurs wymiany, aby eksport stał się mniej atrakcyjny i aby nie doszło do przegrzania gospodarki. Gdyby Ameryka oszczędzała więcej, nie byłby potrzebny bezwarunkowo niższy kurs wymiany.

ZEIT online: Jakie ryzyka niesie ze sobą wypatczony kursu wymiany?

Eichengreen: Przede wszystkim problemy dla Europy. Tylko euro rośnie wobec dolara. Europejski przemysł musi wziąć na siebie ciężar dostosowania. Zachęca to Amerykanów do dalszego życia na kredyt. Byłoby lepiej dla Europy, gdyby Chiny zezwoliły na szybszą rewaloryzację.

ZEIT online: Aby coś się zmieniło, musimy więc zaczekać na kolejny kryzys?

Eichengreen: Istnieje nadzieja, że nierównowaga rozwieje się sama, bez wywoływania kryzysu. Jednak równie realne jest zagrożenie, że dojdzie do sporu politycznego i gospodarczego pomiędzy Chinami i Ameryką lub, że korekta doprowadzi do chaosu.

ZEIT online: Czy to nie dziwne, że biedne kraje finansują najbogatszych? Czy teoria, że kapitał wędruje zawsze tam, gdzie jest największy zysk nie jest przypadkiem błędna?

Eichengreen: Teoria jest prawdziwa. Jednak największe zyski nie występują bezwarunkowo tam, gdzie kapitał należy do rzadkości. Dużo ważniejsze są: funkcjonujące przepisy, jak gwarancja prawa własnościowego, odpowiednie normy dla zawierania umów oraz nieprzekupna administracja.

ZEIT online: Co by było, gdyby Chiny zezwoliły przedsiębiorstwom krajowym na inwestycję za granicą i uwolniłyby kurs wymiany?

Eichengreen: Obchodzimy właśnie dziesiątą rocznicę wybuchu kryzysu azjatyckiego. Najważniejsza lekcja, jaką z tego wynieśliśmy: Nigdy nie liberalizuj swego bilansu kapitałowego, kiedy masz słaby system finansowy. Ponieważ szok w systemie finansowym może wywołać odpływ kapitału. Z dnia na dzień zniknie cała gotówka. Dzisiaj wszyscy chcą zainwestować swoje pieniądze w Chinach. Jednak już jutro wszyscy mogą chcieć te pieniądze zabrać z rynku.

ZEIT online: W ubiegłym tygodniu doszło do kilku niewielkich wstrząsów na rynku inwestycji wysokiego ryzyka. Co za tym stoi?

Eichengreen: Przeżywamy ucieczkę z inwestycji wysokiego ryzyka. Dziwnymi wydarzeniami w niedalekiej przeszłości nie było niskie oprocentowanie obligacji państwowych. Dużo dziwniejsza jest kompresja pomiędzy pewnymi obligacjami państwowymi a obligacjami wysokiego ryzyka. Teraz wszystko wydaje się normalizować, ryzyko znowu jest określane jako niskie. Powodem tego były między innymi problemy funduszy hedge banku inwestycyjnego Bear Stearns.

ZEIT online: Czy obawia się Pan problemów kredytowych, tak że banki nie będą już gotowe do wspierania globalnej gospodarki narodowej?

Eichengreen: Raczej nie, ponieważ banki opracowały nowoczesne instrumenty finansowania, dzięki którym ryzyko przenoszone jest na fundusze hedge lub fundusze emerytalne. Dlatego system bankowy musiał stać się stabilniejszy niż miało to miejsce wcześniej.

pieniądze
giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)