Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Koniec władzy SLD w KGHM?

0
Podziel się:

Rada nadzorcza KGHM może odwołać prezesa spółki Wiktora Błądka. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nowym szefem holdingu z Lubina może zostać menedżer, który już kiedyś kierował Polską Miedzią i 10 lat temu został odwołany przez… politycznych mocodawców dzisiejszego prezesa.

Niewykluczone, że jeszcze w ostatnim dniu maja rada nadzorcza KGHM odwoła prezesa spółki Wiktora Błądka. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nowym szefem holdingu z Lubina może zostać menedżer, który już kiedyś kierował Polską Miedzią i 10 lat temu został odwołany przez… politycznych mocodawców dzisiejszego prezesa.

Czas pracuje ostatnio na niekorzyść prezesa KGHM Wiktora Błądka, którego dni czy wręcz godziny wydają się policzone, odkąd będąc szefem spółki zgodził się zasiadać w jej zarządzie jednocześnie jako przedstawiciel załogi. Łączeniu tych funkcji sprzeciwia się minister skarbu Jacek Socha, dla którego postawa Błądka sprzeczna jest z zasadami regulującymi działalność władz firm giełdowych.

- Jestem przeciwny temu, aby w spółce publicznej prezesem była osoba, która została wybrana przez załogę. Mam nadzieję, że prezes Błądek sam zrozumie sytuację i zrezygnuje ze swojej funkcji – oświadczył kilka dni temu szef MSP.

Jego zapowiedź oznacza, że jeśli Wiktor Błądek sam nie ustąpi, rada nadzorcza powinna go odwołać.

Odwołanie Błądka zamyka jeden problem, lecz otwiera kolejny: wybór nowego prezesa. Ministerstwo Skarbu nie chciało w ostatnich dniach ujawnić swoich planów w tej kwestii odsyłając do rady nadzorczej KGHM po komentarze. Według źródeł zbliżonych do władz miedziowego kombinatu, Skarb Państwa, który ma w Polskiej Miedzi ponad 44 proc. akcji, dysponuje odpowiednim kandydatem na miejsce Wiktora Błądka. Jest nim – jak twierdzą nasi informatorzy - Krzysztof Sędzikowski, prezes KGHM w latach 1993-95. Do jesieni ub.r. był on prezesem notowanej na giełdzie spółki Frantschach Świecie, wcześniej zarządzał też NFI Hetman i Zakładami Płyt Wiórowych Grajewo.

Nazwisko Sędzikowskiego pojawiało już rok temu, gdy po odwołaniu Zbigniewa Wróbla rada nadzorcza PKN Orlen ogłosiła konkurs na stanowisko szefa płockiego koncernu. Niestety nie udało nam się uzyskać od Krzysztofa Sędzikowskiego potwierdzenia, czy otrzymał on od Skarbu Państwa propozycję objęcia fotela szefa Polskiej Miedzi. Gdyby Sędzikowski ponownie stanął na czele KGHM oznaczałoby to dwie rzeczy: po pierwsze ograniczenie władzy stojących za prezesem Błądkiem lewicowych organizacji pracowniczych, zwłaszcza Związku Zawowodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego, którego politycznym reprezentantem w Sejmie jest poseł Ryszard Zbrzyzny z SLD. Po drugie byłby to wyraźny ukłon ministra Sochy i jego zwierzchnika premiera pod adresem części opozycji, dla której Krzysztof Sędzikowski jako zawodowy menedżer, z wysokimi notowaniami na rynku, jest do zaakceptowania. Należy bowiem pamiętać, że Sędzikowski został prezesem KGHM we wrześniu 1993 r., kiedy ministrem przekształceń własnościowych (nie było jeszcze
ministerstwa skarbu) był Janusz Lewandowski, obecny eurodeputowany Platformy Obywatelskiej.

Jeżeli Sędzikowski zostanie powołany na stanowisko zwolnione przez Błądka, Platforma znajdzie się w trudnej sytuacji. Trudno jej będzie krytykować wybór menedżera historycznie związanego z polityką prominentnego przedstawiciela własnej formacji. Akceptacja tej nominacji będzie natomiast oznaczała przyzwolenie na zmiany kadrowe w najważniejszych spółkach z udziałem Skarbu Państwa, wprowadzane na pięć minut przed wyborami przez gabinet, który cieszy się znikomym poparciem społecznym. Przyzwolenie dla takich działań Sochy narazi też Platformę na krytykę PiS, a zwłaszcza LPR, które partię Donalda Tuska i Janusza Lewandowskiego będą mogły atakować jako formację kunktatorskich układów personalnych i kontynuacji III RP.

Platforma będzie więc borykać się z problemem, jak zjeść ciastko i mieć ciastko jednocześnie.

Zwłaszcza, że odwołanie Błądka z funkcji prezesa KGHM i zastąpienie go Sędzikowskim oznaczałoby odwrócenie tego, co zrobiły w zarządzie Polskiej Miedzi partie postpeerelowskie dziesięć lat temu. Krzysztof Sędzikowski został odwołany ze stanowiska szefa KGHM w kwietniu 1995 r. pod naciskiem silnego lobby legnickich parlamentarzystów SLD i PSL. Pierwsze skrzypce odegrał w tym zamachu stanu Ryszard Zbrzyzny z Sojuszu, ten sam, który ponad rok temu stał za powołaniem na prezesa miedziowego holdingu Wiktora Błądka. Należy bowiem pamiętać, że aż dwaj spośród trzech przedstawiciele pracowników w radzie nadzorczej KGHM (Ryszard Kurek i Leszek Hajdacki) to de facto nominaci „miedziowego barona” Zbrzyznego.
Cóż, nie tylko książki, ale i ludzie mają swoje losy.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)