Wojna nerwów na Wall Street. Winne długi

Inwestorzy na nowojorskim parkiecie żyli wczoraj praktycznie tylko napływającymi do nich informacjami na temat negocjacji w sprawie zwiększenia limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Jeżeli Demokraci i Republikanie szybko nie dogadają się w tej sprawie, już 2 sierpnia amerykańskiej administracji może zabraknąć pieniędzy chociażby na wypłatę emerytur. A nawet chwilowa niewypłacalność USA byłaby fatalnym sygnałem dla rynków.

Wczoraj w oczekiwaniu na decyzję dotyczącą limitu zadłużenia inwestorzy na Wall Street w większości sprzedawali akcje, co pociągnęło główne indeksy w dół. S&P500, Dow Jones i Nasdaq straciły po około 0,6-0,7 procent.

Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej

Wśród spółek notowanych w indeksie Dow Jones ponad 1 procent zyskały tylko Hewlett Packard oraz Microsoft. Z kolei aż dwanaście spółek straciło więcej niż 1 procent. Wśród nich znalazły się największe amerykańskie banki oraz koncerny przemysłowe.

Wyprzedaż akcji na nowojorskie giełdzie jest w największej mierze spowodowana brakiem szybkiego porozumienia polityków w sprawie podniesienia pułapu zadłużenia. Chodzi nie tylko o to, że rzeczywiście może zabraknąć pieniędzy, ale również o potencjalne zagrożenie obniżką ratingów dla USA.

Taka sytuacja z pewnością zaowocowałaby bardzo dużymi spadkami na giełdach całego świata, bo Amerykanie nigdy nie dostali złej oceny od agencji ratingowej. A taki krok mógłby spowodować trzęsienie ziemi na rynku. Inwestorzy są jednak raczej przekonani, że amerykańscy politycy, choć w ostatniej chwili, to jednak dojdą do porozumienia i kolejny kryzys nam póki co nie grozi.