Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Branża bukmacherska ma za sobą trudny rok. Na rynku nie ma już miejsca dla wszystkich

1
Podziel się:

Pandemia spowodowała, że rok 2020 okazał się trudny również dla branży bukmacherskiej. Nie każdy sobie poradził. Zmieniły się też zachowania klientów.

Branża bukmacherska ma za sobą trudny rok. Na rynku nie ma już miejsca dla wszystkich
Pandemia odbiła się na branży bukmacherskiej. Totolotek zamyka swoje stacjonarne punkty. Będzie działał tylko w sieci (East News, Artur Szczepanski, REPORTER)

Ponad 800 mln zł podatków wpłaciły firmy bukmacherskie w 2020 roku do państwowej kasy. W sumie cała branża wygenerowało obroty na poziomie ponad 7,2 mld zł.

Mimo tego dla 19 firm bukmacherskich posiadających zezwolenie Ministra Finansów ostatni rok był trudny, a także - jak zaznacza Katarzyna Mikołajczyk, prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie - przewrotny.

- Po dobrym początku przyszedł drugi kwartał naznaczony pandemią - wyjaśnia Mikołajczyk. - Straty poniesione w tamtych miesiącach udało się nadrobić najbardziej elastycznym firmom - zauważa.

Ciosy padły i nie wszystkim udało się obronić. Izolacja Polaków w domach oraz ograniczenia sanitarne dołożyły swoją cegiełkę do trudnej sytuacji w branży. - Nie ukrywamy, że w czasie twardego lockdownu obroty firm bukmacherskich spadły do 30-40 proc. - mówił w programie "Money. To się liczy" Łukasz Kieza z portalu zaklady.pl.

Problem okazał się na tyle duży, że Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich wystosowało prośbę do rządu o pomoc.

Zamykane lokale

- Pandemia odbiła się także na stacjonarnych lokalach przyjmowania zakładów. Większość z nich została bowiem zamknięta w czasie lockdownu. Po otwarciu ruch w wielu lokalach nie powrócił do stanu sprzed pandemii, a część klientów przeniosła się do kanału online - zauważa Katarzyna Mikołajczyk.

Skutki pandemii mocno odczuły choćby Milenium, który zamknął możliwość obstawiania i zlikwidował swoje punkty, czy ostatnio Totolotek. Jak informowała spółka parę dni temu, z końcem marca on również zamyka wszystkie stacjonarne punkty.

"Pandemia koronawirusa spowodowała, że klienci coraz częściej korzystają z dostępu do usług online zamiast tradycyjnych punktów handlowych. Trend ten wpłynął na decyzję o zamknięciu wszystkich 116 punktów stacjonarnych" - wyjaśniał bukmacher.

W związku z tym firma już zapowiedziała redukcje. Poinformowała, że pracę stracić ma około 150 osób.

Jak komentuje prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie, Totolotek w obliczu tej trudnej sytuacji nie poradził sobie. Obronili się liderzy.

Na rynku nie ma już miejsca dla wszystkich

Jak wynika z najnowszego raportu Stowarzyszenia, największym bukmacherem na naszym rynku pozostaje spółka STS. Zanotowała ona wzrost przychodów z 3,081 mld zł do 3,319 mld zł. Ale i ona przyznaje, że ten rok nie był łaskawy.

- Miniony rok był dla branży bukmacherskiej bardzo nieprzewidywalny - przyznaje Mateusz Juroszek, prezes STS. - Po dobrym pierwszym kwartale, w którym odnotowaliśmy lepsze wyniki rok do roku, nastąpił lockdown światowego sportu. Oczywistym stało się, że bukmacherzy zostali odcięci od podstawowego źródła przychodów - mówi.

Mimo tego STS wyszedł obronną ręką i kontroluje obecnie 45,8 proc. licencjonowanej części sektora, w porównaniu do 45,1 proc. na koniec 2019.

Zobacz także: Bukmacherka w czasie pandemii. Gracze przerzucili się na e-sport i tenis stołowy

- Czas ten pokazał, że dywersyfikacja oferty oraz konsekwentna inwestycja w produkt i technologię opłaciła się i pozwoliła zminimalizować straty. Kluczowe było również sprawne dopasowanie komunikacji do dynamicznie zmieniającej się sytuacji. W konsekwencji uzyskaliśmy lepszy wynik roczny niż w 2019 roku - dodaje Juroszek.

Z kolei Fortuna, która utrzymała pozycję wicelidera, odnotowała spadki przychodów z ponad 2,1 mld zł do około 2 mld zł. Jak wynika z szacunków Stowarzyszenia Graj Legalnie, firma straciła również udziały rynkowe z 30,9 proc. do 27,8 proc. Podium zamyka trzeci największy w kraju bukmacher - spółka forBET. Firma odnotował jednak wzrost udziałów w rynku z 6 proc. do 6,6 proc.w 2020 roku.

Kolejne legalne firmy bukmacherskie w zestawieniu to Betclic (4,2 proc. udziałów w 2020 roku i 1,7 proc. w 2019), LV Bet (2,7 proc. i 3,5 proc.), Betfan (2,6 proc. i 1,6 proc.), Totolotek (2,3 proc. i 4,6 proc.), Totalbet (2,2 proc. i 1.6 r) i eToto (2 proc. i 2,2 proc.). Inni gracze zaś kontrolują pozostałe 3,7 proc. rynku.

Czy wszyscy się utrzymają w nowej rzeczywistości? - W naszej ocenie, na polskim rynku bukmacherskim nie ma dziś miejsca na tyle firm, ile obecnie posiada licencję Ministerstwa Finansów - stwierdza prezes Katarzyna Mikołajczyk.

Jak wyjaśnia, wbrew pozorom nawet w obliczu wzrostu obrotów branży rok do roku, sytuacja niektórych bukmacherów pozostaje wciąż trudna. Jak przekonuje, miarodajny jest bowiem wpływ firm bukmacherskich po uwzględnieniu wypłaconych wygranych i podatku od gier, którego poziom jest bardzo wysoki (12 proc.). - Nie pozwala on w dłuższej perspektywie na uzyskanie rentowności większości działających spółek - zaznacza prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie.

Szara strefa

Poważnym problemem pozostają nielegalne zakłady. Firmy działające bez zezwolenia resortu finansów tworzą w Polsce szarą strefę stanowiącą kilkadziesiąt procent całego rynku bukmacherskiego.

- Z jednej strony firmy, które w niej działają, odbierają przychody licencjonowanym graczom. Z drugiej uszczuplają budżet państwa o kilkaset milionów złotych rocznie z tytułu niezapłaconych podatków - wyjaśnia Katarzyna Mikołajczyk.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1)
CUŚ NIE TAK.
3 lata temu
W UE podatek Vat nie wynosi 23% jeżeli Morawiecki tak chętnie się podpiera przykładami Unijnymi to niech i to weźmie pod uwagę.