Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Andrzej Zwoliński
|

I tak nie będzie podatku radiowo-telewizyjnego

0
Podziel się:

Jak minister mówi, że nie unikniemy opłaty, to mówi - komentuje Andrzej Zwoliński.

I tak nie będzie podatku radiowo-telewizyjnego

Opłata audiowizualna nie będzie pobierana za korzystanie z programów telewizji i rozgłośni publicznych, ale nawet za samą możliwość odbioru programów. Będzie obowiązkowa i powszechna. Państwo zagwarantuje każdemu obywatelowi usługę, a to, czy z niej skorzysta, zależy od niego - zapowiedział wczoraj Bogdan Zdrojewski. Krótko mówiąc, ma zacząć obowiązywać zasada - nawet, jak nie korzystam, a mogę, to i tak płacę haracz. A ja pytam: jedzie mi tu czołg?

Która to już obietnica szybkiego uregulowania zasad finansowania mediów publicznych? Już straciłem rachubę. Pamiętam, jak przed dwoma laty, gdy z Ministerstwa Kultury podobnie, twardo i stanowczo, zapowiadano wprowadzenie nowego haraczu na media, zapytałem prezesa TVP Juliusza Brauna, czy cieszy się na myśl o napływającej gotówce. Prezes ironicznie się uśmiechnął i odpowiedział pytaniem - a Pan uwierzył, że nowa opłata wejdzie w życie?

Cóż, wtedy jeszcze wierzyłem, że to możliwe. Teraz, po kolejnych solennych zapowiedziach ministra Zdrojewskiego, powtarzam: nie strasz Pan, nie strasz.

Nasi włodarze powołują się na przykład Niemiec, gdzie nie tak dawno wprowadzono podobny, jakby nie było - podatek. Tam jednak sprawę przeforsowano w ciągu roku, u nas chocholi taniec wokół mediów publicznych trwa już kilkanaście lat. Abonament radiowo-telewizyjny - przypomnę - już teraz powszechny i obowiązujący każdego posiadacza odbiornika - miał stanowić ważny element przychodów mediów publicznych. Tymczasem co piąte gospodarstwo domowe jest zwolnione z opłat. W tej chwili, według szacunków TVP, abonament płaci w rzeczywistości zaledwie 10 proc. gospodarstw domowych.

Teraz ma być zupełnie inaczej. Zgodnie z założeniami, opłata będzie naliczana od każdego gospodarstwa domowego bez konieczności rejestrowania odbiorników, ponieważ - jak argumentuje resort kultury - zgodnie z danymi GUS 97,9 proc. gospodarstw domowych posiada co najmniej jeden odbiornik. Do odbioru programów radiowych i telewizyjnych wykorzystywane są nie tylko telewizory, ale także komputery, tablety i telefony komórkowe. To oznacza, że nawet w większości gospodarstw domowych, w których nie ma odbiorników telewizyjnych, znajduje się urządzenie umożliwiające odbiór programów.

Co z tymi, którzy zadeklarują, że nie oglądają publicznej telewizji i nie słuchają publicznego radia? _ - Opłata audiowizualna będzie powszechna, a każdy polski obywatel będzie zobowiązany do jej opłacania - _odpowiedział minister kultury Bogdan Zdrojewski. Na gospodarstwo ma to być nie więcej, niż 12 złotych miesięcznie. I jak dodał: _ to tak jak ze składkami do NFZ, nawet, jak nie korzystamy, to musimy płacić _.

Media publiczne ważne jak zdrowie? Cóż, gdyby to były rzeczywiście niezawisłe media, nie ścigające się za wszelka cenę z komercyjnymi stacjami na oglądalność, może bym i przytaknął. Jednak mało kto wierzy jeszcze, że w naszym kraju media publiczne faktycznie stanowią jakiś wzorzec rzetelności i niezależności dziennikarskiej. Doskonałym przykładem tego, że tak nie jest, była dla mnie scena z ostatniego Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdroju, gdy na moich oczach wicepremier i zarazem szef PSL Janusz Piechociński, rugał jak szeregowca wspomnianego wyżej prezesa TVP, bo nie spodobał mu się temat jednego z programów publicystycznych._ - Zrobię z wami porządek - _ grzmiał grożąc palcem.

Jednak tym samym, wczorajszym wystąpieniem minister kultury uspokoił mnie. Otóż Bogdan Zdrojewski oświadczył, że jedną ze spornych kwestii na tym etapie jest sposób pobierania opłaty audiowizualnej. Podobno ścierają się dwie koncepcje. Jedna to ściąganie pieniędzy od adresu, a druga mówi, żeby płacić od licznika elektrycznego. Dobra nasza - pomyślałem sobie, o ścierających się koncepcjach słyszę już od lat. Jak widać, do rozstrzygnięcia jest wciąż daleko. Po chwili padły słowa, które upewniły mnie w przekonaniu, że dobrze jest, jak jest, i tak pozostanie.

Zdrojewski oświadczył nagle, że chciałby też, aby z opłaty audiowizualnej można było finansować działalność misyjną, ale nie tylko mediów publicznych. _ - Uważam, że w pierwszym roku obowiązywania opłaty audiowizualnej, minimum 10 procent dochodów z niej powinno być przeznaczone na dofinansowanie programów misyjnych, realizowanych przez podmioty prywatne - np. TVN, Polsat, prywatne radia etc. Ta kwota w przyszłości powinna być zwiększana - _ powiedział minister. Pomysł wcale nie irracjonalny, bo jeśli _ Taniec na lodzie _ był misją, to dlaczego mają nią nie być _ Must Be The Music _ czy _ Mam Talent _. Teraz zacznie się wielomiesięczne, a najprawdopodobniej wieloletnie mielenie - co to w końcu jest ta misja i ile misji w misji oraz komu da ona prawo do publicznych pieniędzy.

Bogdan Zdrojewski najwyraźniej wyznaje zasadę, że od złapania króliczka ważniejsza jest pogoń za nim. Możemy być pewni, że tego króliczka będziemy ścigać przynajmniej do wyborów. Wątpię, czy rząd Donalda Tuska zdecyduje się na twarde wprowadzenie nowego podatku przed serią wyborów.

Pod koniec 2015 roku, po nowym, politycznym rozdaniu, przyjdzie nowa ekipa i znowu usłyszymy o konieczności ratowania upadających mediów publicznych. Możemy być pewni, że następcy obecnej koalicji rządzącej z wielkim zapałem wezmą się za wymyślanie koła od początku.

Autor felietonu jest redaktorem Money.pl

Czytaj więcej w Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)