Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Mają dość czekania na rząd. Pracodawcy wysyłają niezaszczepionych pracowników na testy

358
Podziel się:

W centrali Rossmanna pracownicy, którzy się nie zaszczepili przeciw COVID-19, muszą co najmniej raz w tygodniu jeździć na testy. Płaci za nie firma. W prywatnej Akademii Nauk Stosowanych w Lublinie niezaszczepieni studenci oraz kadra od grudnia będą musieli robić testy co tydzień na swój koszt i okazywać je, by móc wejść do uczelni. Wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski uważa, że wszyscy niezaszczepieni powinni testować się, by móc pracować i studiować. Najlepiej na własny koszt.

Mają dość czekania na rząd. Pracodawcy wysyłają niezaszczepionych pracowników na testy
W Rossmannie niezaszczepieni pracownicy są kierowani na obowiązkowe testy, które organizuje i opłaca firma. Testy są raz w tygodniu (WP, Agata Wołoszyn)

Choć rząd nie radzi sobie z wprowadzeniem przepisów, które umożliwiłyby pracodawcom sprawdzanie, czy ich załoga jest zaszczepiona, niektóre firmy na własną rękę wprowadziły takie rozwiązania.

"W centrali firmy Rossmann w Łodzi przełożeni narzucają osobom niezaszczepionym cotygodniowe testy na koronawirusa z jednoczesnym obowiązkiem pokazania wyniku przełożonym. Odbywa się to w obecności wszystkich pracowników obecnych w biurze. Dojazd do miejsca testowania wymuszany jest na koszt własny pracownika i poza jego czasem pracy. Nie mogę złożyć oficjalnej skargi, bo boję się zwolnienia z pracy" – takiej treści mail przyszedł kilka dni temu na skrzynkę Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

Zobacz także: Czwarta fala pandemii. Witucki: Ochroniarze i dyrektorzy szkół mają chronić Polskę

Rzeczniczka prasowa Rossmanna Agata Nowakowska potwierdziła nam, że niezaszczepieni pracownicy są faktycznie kierowani na testy, które organizuje i opłaca firma. "Wszystkie podejmowane przez nas działania mają na celu maksymalne zwiększenie bezpieczeństwa zarówno pracowników naszej firmy, jak i ich rodzin" – napisała w komunikacie prasowym Nowakowska.

Jak podkreśla, w odpowiedzi na liczne sugestie ze strony pracowników, firma podjęła szereg kroków dotyczących wewnętrznej organizacji pracy, mających zminimalizować ryzyko zarażenia się wirusem COVID-19.

"Jako odpowiedzialny pracodawca zapewniamy osobom niezaszczepionym wykonanie testu na koszt pracodawcy oraz – w szczególnych przypadkach – możliwość pracy w domu w systemie home office" - dodała.

Nowakowska nie chciała odnieść się do naszych pytań, w jaki sposób zorganizowane są badania, kto ma dostęp do wyników testów ani co grozi pracownikowi, który odmówi wykonania testu.

Rossmann nie jest jedyny

Rossmann nie jest jedynym pracodawcą, który nie czekając na ustawę, wziął sprawy w swoje ręce. Na rynku jest wiele ofert adresowanych do pracodawców, którzy chcą testować swoich pracowników.

Z usług firmy Synevo, która oferuje testy na koronawirusa dla pracowników, do tej pory skorzystało już kilkadziesiąt zakładów. Głównie z branż logistycznej, produkcyjnej, ale także firmy i instytucje państwowe.

Jak informuje Małgorzata Marczulewska, prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom, tylko od września do połowy listopada tego roku do stowarzyszenia trafiło ponad 120 skarg i pytań dotyczących tego, czy pracodawcy mają prawo wywierać presję na pracownikach w związku z zaszczepieniem się. Wiele spośród tych skarg dotyczy właśnie przymusu testowania się.

W czerwcu tego roku opisywaliśmy skargę pracownic firmy odzieżowej Deni Cler, które poinformowały, że osoby niezaszczepione w firmie miały wykonywać na własny koszt raz w tygodniu testy na COVID-19 i przedstawiać wyniki pracodawcy.

Menadżer ds. marketingu w Deni Cler Monika Gąsiorek-Mosiołek zapewniła nas jednak, że firma nie przymuszała pracowników do szczepień ani testów.

"Firma zachęcała i zachęca pracowników do podjęcia kroków w celu zapewnienia fizycznego bezpieczeństwa im i ich otoczeniu wobec ryzyka, jakim pozostaje COVID-19. Edukacja i zachęcanie do szczepień to wszystko, co jako pracodawca możemy w obecnym stanie prawnym zrobić" - napisała nam przedstawicielka Deni Cler.

Jednym z pracodawców, który nie zamierza dłużej namawiać do szczepień ani też płacić za testy swoich pracowników oraz studentów, jest Akademia Nauk Stosowanych w Lublinie (do niedawna nosiła nazwę Wyższa Szkoła Społeczno-Przyrodnicza im. Wincentego Pola). Na uczelni kształci się ponad 6 tys. studentów.

Jak poinformowało w środę Polskie Radio Lublin, rektor uczelni prof. Witold Kłaczewski wydał zarządzenie, na podstawie którego osoby niezaszczepione - zarówno pracownicy tej uczelni, jak i studenci - będą musieli po 30 listopada pokazać certyfikat zaszczepienia lub ujemny wynik testu, by móc pracować stacjonarnie i uczyć się w placówce. Testować się będą co tydzień na swój koszt.

Jak poinformował dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu Akademii Nauk Stosowanych, dr Marian Przylepa, studenci muszą dostarczyć ujemny wynik testu, aby zostać dopuszczeni do zajęć praktycznych. W razie braku testu opuszczone zajęcia niezaszczepieni studenci będą mogli odrobić w innym terminie.

Lekarze kontra prawnicy

Zdaniem wirusologa dra Tomasza Dzieciątkowskiego cotygodniowe testowanie niezaszczepionych pracowników czy studentów to dobry sposób, by skłonić te osoby do zaszczepienia się.

Zdaniem lekarza osoby niezaszczepione, by zostać dopuszczone do wykonywania pracy, powinny testować się przynajmniej raz w tygodniu – najlepiej na własny koszt.

Dr Dzieciątkowski podkreśla, że osoby niezaszczepione częściej ulegają zakażeniu koronawirusem niż te, które się zaszczepiły. Podaje też przykład Niemiec, gdzie państwo kieruje osoby niezaszczepione na bezpłatne testy raz w tygodniu, a pracodawcy - na dodatkowe dwa testy w tygodniu.

- Jeśli testy są starsze niż 48 godzin, dana osoba płaci grzywnę. Jeśli uderzy to taką osobę odpowiednio po kieszeni, to się zaszczepi – uważa dr Dzieciątkowski.

Według naszego rozmówcy, pracodawcy, kierując pracowników na swój koszt na testy, mają prawo do informacji o jego wyniku. I nie ma tu mowy o łamaniu prawa i pozyskiwaniu danych wrażliwych.

– A jak pracownik ma L4, gdzie wypisana jest przyczyna nieobecności w pracy, to też jest to dana wrażliwa? No chyba nie – podaje przykład nasz rozmówca. - A jak lekarz medycyny pracy nie dopuszcza pracownika do wykonywania jakiejś pracy, to również podaje przyczynę. I co, łamie prawo? – pyta retorycznie lekarz.

Prawnicy widzą to jednak inaczej. Adwokat Marek Jarosiewicz z kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski, główny prawnik stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom, przypomina, że aktualnie obowiązujące przepisy nie obligują osób, u których nie obserwuje się objawów zakażenia, do poddawania się testom.

- Jeśli zaś pracodawca obserwuje u pracowników niepokojące objawy (np. kaszel, katar, trudności z oddychaniem), które mogłyby wskazywać na zachorowanie przez nich na COVID-19, powinien takie osoby skierować do lekarza, który podejmie decyzję co do potrzeby skierowania na odpowiedni test - mówi prawnik.

Adwokat Jarosiewicz podkreśla, że informacje o stanie zdrowia pracownika stanowią szczególnie chronioną kategorię jego danych osobowych – danych, które mogą być przetwarzane wyłącznie w razie konieczności oraz na podstawie szczegółowych przepisów ustawowych.

- Aktualnie przepisy takie nie zostały uchwalone, wobec czego nie powinno budzić zdziwienia stanowisko Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, który konsekwentnie wskazuje, że "wymuszanie" przez pracodawcę na pracownikach poddawania się testom i oczekiwanie od nich informacji o stanie zdrowia stanowi zbyt daleko idącą ingerencję w prywatność pracowników – kwituje prawnik.

Również Monika Kolasińska, radca Prawny w Dziale Prawa Pracy kancelarii Sadkowski i Wspólnicy przyznaje, że coraz więcej dużych firm, obawiając się wybuchu ognisk zakażeń w zakładach pracy, podejmuje działania na własną rękę. - Część z tych działań naraża pracodawców na poważne konsekwencje związane z nieuprawnionym przetwarzaniem danych osobowych pracowników dotyczących ich stanu zdrowia – ocenia prawniczka.

Jej zdaniem na mocy aktualnego stanu prawnego, zarówno wymuszanie na pracownikach udzielania pracodawcy informacji o zaszczepieniu, jak i wywieranie na pracownikach nacisków na wykonywanie testu na COVID-19, nawet gdy test jest finansowany przez pracodawcę, jest niedopuszczalne.

- Tym bardziej nie ma podstaw prawnych żądanie od pracowników opłacania wykonywania przez nich testów w sytuacji, gdy pracownicy chcą wykonywać pracę stacjonarnie, z biura – zaznacza Monika Kolasińska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(358)
Wrrrr
3 miesiące temu
MAm dosc pracy w rossannie!!! Robi sie tam za 5!!!!
Joka
2 lata temu
Z tego co mi wiadomo "rąk " do pracy brakuje . Tylko czekać jak pracodawcy sami staną za ladą lub przy maszynie.
Znawca
2 lata temu
Ro SS-Mann i wszystko jasne
Koza
2 lata temu
Szczepienia tyle daja co umarlemu kadzidlo przykladem jest grypa a teraz covid gdzie caly czas mutuje bo taka jest natura wirusa. Moze by nalezalo odswiezyc wiedze i nie robic z ludzi debili wielcy eksperci od siedmiu bolesci
Obywatel
2 lata temu
Gdy te przepisy wejdą w życie rynek pracy zaleje fala dyskryminacji i mobbingu. Być może oficjalnie pracodawca nie będzie mógł zwolnić za brak zaszczepienia, ale jeśli będzie tylko chciał to zrobić to zawsze znajdzie przecież bez problemu inne uzasadnienie. Mogą być także przypadki dyskryminacji zaszczepionych gdy szef jest z przeciwnego obozu (znam takich przedsiębiorców). Do niczego dobrego to nie doprowadzi. Żyjemy w ciężkich czasach gdy inflacja szaleje, ceny rosną, a w kraju bida. Jeśli rząd chce dodatkowo ciemiężyć normalnych pracujących ciężko ludzi takimi bublami prawnymi to nie wróżę mu nic dobrego...
...
Następna strona