W czwartek 18 lutego 2021 na Marsie ma wylądować łazik Perseverance (ang. wytrwałość) amerykańskiej agencji NASA. Przedsięwzięcie jest częścią misji Mars 2020. Zdaniem ekspertów, może to być jedna z najważniejszych inicjatyw podjętych w ramach eksploracji kosmosu.
Trudno ignorować fakt, że misja organizowana przez agencję NASA nie jest jedyną, która ma miejsca w ostatnim czasie wokół Marsa. Zdaniem ekspertów nie ma tu mowy o przypadku.
- Musimy pamiętać, że Ziemia i Mars nie poruszają się synchronicznie na orbicie. Czasem są bliżej, a czasem dalej od siebie w podróży wokół Słońca. Co mniej więcej dwa lata otwiera się to "okienko transferowe". Stąd to spiętrzenie misji – mówi money.pl dr Aleksandra Bukała, Dyrektor Departamentu Strategii i Współpracy Międzynarodowej w Polskiej Agencji Kosmicznej.
- Misja kosmiczna ma swój rytm. To są wieloletnie projekty. Odkrycie na Marsie śladów wody zaczęło działać na wyobraźnie ludzi i stało się pokłosiem tego boomu. Tu jednak na uwagę zasługuje też to, że w tym wyścigu biorą udział nie tylko mocarstwa, które od dawna zajmują się eksploracją kosmosu, ale też nowicjusze, jak np. przedstawiciele Zjednoczonych Emiratów Arabskich – dodaje.
"Korek bogaczy" wokół Marsa trwa de facto od początku lutego tego roku. 9 dnia tego miesiąca na orbitę wokół planety weszła sonda Al Amal, należąca właśnie do ZEA. Dzień później dołączył do niej chiński pojazd kosmiczny misji Tianwen-1. Działania Amerykanów są więc misją nr 3.
ZEA chciały pokazać, że potrafią zbudować i umieścić międzyplanetarny pojazd kosmiczny na orbicie Marsa. Prace badawcze mają zaś skupić się na atmosferze. Z kolei Chińczycy mierzą wyżej – tu celem jest wylądowanie na powierzchni, co wedle planów powinno się odbyć w maju tego roku.
- Misa NASA jest najbardziej zaawansowana technicznie. Amerykanie przewodzą jeśli chodzi doświadczenie w zakresie eksploracji Marsa. Łazik ma szukać śladów życia i zbadać klimat, co jak rozumiem, ma się odbyć na potrzeby załogowej wyprawy na Marsa w nieodległej przyszłości. Niewykluczone, że coś wtedy uda się przywieźć z Marsa, bo na razie jedyne co mamy to dane i zdjęcia. Bardzo mało wiemy o tej planecie – tłumaczy dr Aleksandra Bukała.
Misja ma ustalić, czy na Marsie znajdują się ślady życia. Przy pomocy specjalistycznych instrumentów łazik będzie poszukiwał związków organicznych, dzięki którym dowiemy się więcej o geologii Marsa oraz o klimacie, jaki panował na tej planecie w przeszłości.
Istotnym elementem misji Mars 2020 jest także test maszyny Ingenuity. Jest to specjalny helikopter, który spróbuje przeprowadzić lot nad powierzchnią Marsa. Misja łazika Perseverance potrwa 687 dni, czyli tyle, ile trwa jeden marsjański rok.
- Koszty misji NASA to ok. 2,5 mld dolarów. Tak naprawdę w skali wydatków na inne przedsięwzięcia technologiczne, to nie jest porażająca kwota. Wydatki na nowe rodzaje broni to dziesiątki miliardów dolarów. A tu za kilka miliardów możemy zobaczyć, co dzieje się na innej planecie – wyjaśnia ekspertka.
Koszty znamy. A czy będą jakieś wymierne korzyści takiej podróży? Dr Aleksandra Bukała nie jest w tej kwestii kategoryczna. Zwraca jednak uwagę, że wyprawa nie jest celem samym w sobie.
- Tu na myśl przychodzi mi program księżycowy Apollo. Nikt nie nastawiał się na zarobek. Ale na koniec okazało się, że udało się dzięki temu programowi rozwinąć mnóstwo technologii, które zmieniły oblicze naszego świata, np. mikroelektornikę. Dzięki takiemu odchudzeniu sprzętów mamy dziś telefony komórkowe – wyjaśnia eksperta PAK.
- Biznesplanu na Marsa nie ma. Te rządy, które myślą długofalowo i które stać na takie eksploracje, liczą, że uzyskają innowacje, które okażą się przełomowe i które dadzą zarobić na Ziemi. Przykładem może tu być np. medycyna – dodaje.