Przeszło 30 ludzi, w tym 25 irackich żołnierzy, zginęło podczas starć między milicją radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra a wojskami irackimi i amerykańskimi w mieście Diwanija - podał przedstawiciel miejscowych władz.
Walki wybuchły w niedzielę. Dyrektor wydziału zdrowia w Diwanii, Hamid Dżaafari, powiedział, że zginęło ośmiu cywilów, a 70 zostało rannych.
Dowództwo wojsk USA w Iraku nie ogłosiło na razie żadnego komunikatu na temat starć.
Pod Diwaniją znajduje się główna baza dowodzonej przez Polskę wielonarodowej dywizji Centrum-Południe. W sobotę nieznani sprawcy ostrzelali ją rakietami. Osiem rakiet spadło na terenie bazy. Uszkodzony został m.in. jeden kontener, zapalił się też dach stołówki i spłonął samochód, ale żaden żołnierz ani pracownik bazy nie odniósł obrażeń.
Przywódcy arabskiej mniejszości sunnickiej zarzucają milicjantom z podporządkowanej Muktadzie as-Sadrowi Armii Mahdiego, że działają w antysunnickich "szwadronach śmierci" i podsycają konflikt na tle wyznaniowym. Przedstawiciele Armii Mahdiego mówią, że to nieprawda.
Muktada as-Sadr wszczął w roku 2004 dwie zbrojne rewolty przeciwko wojskom amerykańskim, koalicyjnym i irackim. W zeszłym roku włączył się do polityki i jego ruch ma w obecnym parlamencie 32 z 275 deputowanych. Sadryści wchodzą w skład koalicji rządowej i mają w popieranym przez USA rządzie czterech ministrów. Nie przeszkadza to Sadrowi krytykować USA jako "okupanta".
Gdy w zeszłym tygodniu wojska brytyjskie opuściły bazę Abu Nadżi pod Amarą w południowym Iraku, wcześniej często ostrzeliwaną przez miejscowe milicje, miejscowe biuro Sadra ogłosiło triumfalnie w komunikacie, że Amara "jest pierwszym irackim miastem, które przepędziło okupanta".
