Samoobrona skompletowała kandydatów do rządu. Na liście, obok partyjnych działaczy figurują eksperci od lat związani z Andrzejem Lepperem - dowiedziało się "Życie Warszawy".
Samoobrona przekonuje, że nie zabraknie jej ludzi do obsadzania ministerialnych posad, gdyby doszło do koalicji z PiS.
Dziennik przytacza wypowiedź dyrektora krajowego biura Samoobrony Andrzeja Maksymiuka, który oświadczył, że partia ma nawet po kilku kandydatów do resortów, które ją interesują. Gazeta podaje, że partia Leppera najchętniej objęłaby resorty związane z gospodarką, sprawami społecznymi, wojskiem i rolnictwem, i na podstawie zdobytych informacji twierdzi, że Samoobrona stara się tak dobierać swój gabinet cieni, by nie było w nim osób, które miały konflikt z prawem.
Według dziennika, na ministra środowiska szykowany jest Krzysztof Filipek - wiceszef Samoobrony, zaufany człowiek Leppera, który drugą kadencję stoi na czele sejmowej komisji ochrony środowiska.
Najpoważniejszym kandydatem do objęcia ewentualnych stanowisk w resorcie gospodarki jest Bolesław Borysiuk - bliski współpracownik Leppera, ekspert od gospodarki i twórca polityki wschodniej Samoobrony.
Na stanowisko wiceministra odpowiedzialnego za sprawy górnictwa w resorcie gospodarki typowany jest Rajmund Moric - poseł Samoobrony, szef Federacji Górniczych Związków Zawodowych. Moric mógłby też ewentualnie objąć funkcję w resorcie polityki społecznej.
Gdyby Samoobronie przypadły stanowiska w Ministerstwie Obrony, wtedy Lepper wskazałby na emerytowanych oficerów, którzy od lat go wspierają. Są wśród nich generał Henryk Mika - ekspert Samoobrony do spraw uzbrojenia, i generał Zenon Poznański - ekspert od obronności.
Zdaniem gazety, sam Lepper marzy o tym, żeby zostać wicepremierem, choć najprawdopodobniej bez teki. Mówi się jednak, że mógłby objąć Ministerstwo Rolnictwa - czytamy w "Życiu Warszawy".
Natomiast "Gazeta Wyborcza" odkryła, że w Samoobronie trwają zapisy chętnych na kurs dający uprawnienia do zasiadania w spółkach skarbu państwa.
Szefa biura partii Janusz Maksymiuk twierdzi, że jest to forma edukacji i nie wiąże się z pędem Samoobrony do władzy. Wyjaśnia, że jest to najprostsza droga do zapoznania się z zasadami działania spółek skarbu państwa i zaprzecza, by działacze Samoobrony za popieranie rządu PiS-u mogli w nagrodę otrzymywać stanowiska w radach nadzorczych spółek skarbu państwa.
Gazeta wskazuje, że chętnych do szkolenia jest w Samoobronie wielu, ale przeszkodę dla większości stanowi cena kursu i egzaminu - w sumie 2800 złotych.
Janusz Maksymiuk jednak uważa, że w kursie powinien wziąć udział każdy poseł i szanujący się działacz. Wskazuje jednak, że na razie odbywa się rozeznanie, ilu działaczy chciałoby wziąć udział w szkoleniu. Jeśli będzie wielu chętnych, Samoobrona może wynegocjować niższe koszty od firmy organizującej kurs - czytamy w "Gazecie Wyborczej".