Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński, występując w Radiu Maryja, nie wykluczył wcześniejszych wyborów parlamentarnych, gdyby "jakaś grupa posłów wystąpiła z PiS".
"W demokracji parlamentarnej wybory zawsze trzeba brać pod uwagę, również te wcześniejsze w momencie, w którym okazałoby się, że nie ma stabilnej większości, gdyby nie daj Panie Boże, jakaś grupa posłów z PiS wystąpiła" - powiedział Brudziński, odnosząc się do sytuacji powstałej po odejściu z klubu PiS i partii marszałka Sejmu Marka Jurka.
Przyznał, że co prawda Marek Jurek zadeklarował, że mimo swojej decyzji będzie wspierał rząd Jarosława Kaczyńskiego, ale - jak zaznaczył - "trudno tutaj mówić o stabilizacji, wręcz odwrotnie".
"Nie wiemy, jak do końca zachowa się LPR, która w ostatnim czasie dawała dowody takiego bardzo instrumentalnego traktowania koalicji (...), tylko żeby odbić się od dna i uzyskać parę punktów procentowych" - mówił sekretarz generalny PiS.
"Wczoraj (w poniedziałek) byliśmy świadkami, jak pojawiły się eskalacje i żądania naszych koalicjantów, mówiące że marszałek powinien być z Samoobrony, czy nawet wręcz z LPR. Ta eskalacja, umiejętnie podsycana przez komunistów i PO, prowadzi do dużego napięcia i rozchwiania w parlamencie, to z kolei uniemożliwić sprawne działanie rządu" - dodał.
Brudziński wskazał, że sytuacja w parlamencie osłabia pozycję Polski na arenie międzynarodowej m.in. przed zbliżającymi się wizytami premiera w Brukseli i w Portugalii.
Zaapelował do "koleżanek i kolegów z klubu PiS, którzy deklarują jakieś działania destrukcyjne, by wzięli na swoje sumienie i pod rozwagę to niebezpieczeństwo, jakie ze sobą niesie próba rozbicia partii i koalicji".
