Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Kooperatywy spożywcze staną się alternatywą dla marketów? Coraz więcej Polaków tak kupuje

76
Podziel się:

Tylko w Europie współpraca drobnych gospodarstw rolnych bezpośrednio z konsumentami obejmuje ponad 500 tys. odbiorców.

Kooperatywy spożywcze staną się alternatywą dla marketów? Coraz więcej Polaków tak kupuje

W Europie jest nawet pół miliona osób gotowych jeszcze przed sezonem z góry zapłacić rolnikowi, który dla nich wyhoduje na swoim polu zdrową żywność. W Polsce ten trend dopiero kiełkuje. Ludzie jednak uciekają od żywności z marketów, chłodni i zamrażarek. Wolą bezpośrednio zapłacić rolnikowi za warzywa prosto z pola.

Chcą jeść ekologicznie, ale niekoniecznie kupować oferowany przez sklepy produkt z modnej półki eko albo warzywa z pięknie podświetlonych bazarków wyeksponowanych na samym środku hipermarketu, świeżo przywiezione z chłodni. Dla nich zdrowa żywność i ekologia to sezonowe warzywa, sery czy jajka kupione bez pośredników, dosłownie z rąk rolnika lub hodowcy. Mało tego, sami chcą mieć wpływ na to, co zostanie posadzone, wyprodukowane czy wyhodowane i w jaki sposób. W tym celu dogadują się lokalnymi producentami i wspólnie zakładają tzw. RWS - Rolnictwo Wspierane Społecznie.

- RWS powstało na Zachodzie, czyli w społeczeństwach bogatszych, gdzie konsumenta stać, aby zapłacić rolnikowi za pół roku z góry w zamian za zobowiązanie dostaw ekologicznych produktów. Jednocześnie ponosząc ryzyko nieurodzaju. W Polsce ten trend dopiero kiełkuje - mówi Grzegorz Gacek z Krakowskiej Kooperatywny Spożywczej.

Płatność na poczet przyszłych upraw pobierana jest z góry, ale ma swoją zasadność. Po pierwsze nie wymaga od rolnika brania kredytu na rozpoczęcie uprawy. Po drugie pomniejsza cenę końcową o koszt wyprodukowania żywności niesprzedanej. Mówiąc wprost, rolnik ma zagwarantowany zbyt, a konsumenci uzyskują regularny dostęp do świeżej żywności po lepszej cenie.

Tylko w Europie współpraca drobnych gospodarstw rolnych bezpośrednio z konsumentami obejmuje już ponad 500 tys. odbiorców. Nad Wisłą skala jest znacznie mniejsza, ale i tak w kraju funkcjonuje już sześć RWS-owych gospodarstw rolnych współpracujących z prawie 800 konsumentami.

- Chcemy, aby ekologiczna, świeża żywność przestała być w miastach dobrem luksusowym - mówi Nina Bąk z warszawskiej kooperatywy spożywczej "Dobrze".

Zbuntowani klienci

- Ludzie mają dość hipermarketowej żywności oznakowanej jako green food czy slow food, za którą płacą duże pieniądze. Stracili zaufanie do tak zwanych świeżych, lokalnych produktów oferowanych w niemal każdym markecie. Coraz więcej z nich znajduje alternatywę - podkreśla Grzegorz Gacek z z Krakowskiej Kooperatywny Spożywczej.

Wystarczy kilka kliknięć w komputerze, czasem drobna symboliczna opłata wstępna i już jest się członkiem jednej z kilkudziesięciu działających w kraju kooperatyw spożywczych. Czym jest taka kooperatywa? To grupa ludzi zrzeszonych za pośrednictwem np. portalu społecznościowego, strony internetowej albo innej platformy, która wspólnie zamawia produkty bezpośrednio u lokalnego, sprawdzonego rolnika.

Te nieformalne spółdzielnie spożywcze od pewnego czasu działają w dużych miastach w Polsce: we Wrocławiu, Warszawie, Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Lublinie, Toruniu i Gdańsku. Każda ma własną specyfikę, dostosowaną do potrzeb jej członków. Na współpracy zyskują wszyscy, bo brak pośredników w zakupach obniża cenę dla konsumentów, a jednocześnie zwiększa marżę producenta.

- Warzywa, mięso czy nabiał kupić można po cenie niższej niż sklepie, a przy tym z ekologicznego źródła - zapewnia Grzegorz Gacek.

Zamówienie w imieniu grupy odbiera jej członek, albo dostarczane jest do wybranych punktów. Wszystko zależy od tego, jak umówią się uczestnicy kooperatywy. Te bardziej zaangażowane tworzą również tzw. fundusz gromadzki, przeznaczając każde 10 proc. wartości zakupu na wspólne konto. Później zbiórka idzie na organizację spotkań, cele edukacyjne czy inne potrzeby samej grupy. Bo kooperatywa ma w swój profil wpisaną społeczną integrację.

Nina Bąk przekonuje, że choć to wciąż nisza, to będzie się ona stale powiększać wraz z bogaceniem się społeczeństwa i wzrostem świadomości. - Liczymy, że również lokalne władze przestaną traktować nas jako komercyjne punkty i wesprą naszą dzielność prospołeczną - podkreśla.

Jak ocenia przedstawiciel Krakowskiej Kooperatywny Spożywczej, zarówno kooperatywa, jak i RWS to szansa dla drobnego rolnictwa, ważny kanał dystrybucji dla wielu podupadających gospodarstw. Ale jednocześnie jest to ułamek całej branży spożywczej. - Może okazać się pewną alternatywą dla supermarketów, ale raczej nigdy nie stanie się dla nich realną konkurencją - podkreśla Grzegorz Gacek.

Niby warzywniak, ale inny

Czasem oddolne inicjatywy zmieniają się we wspólnotowe biznesy. Biznesy o tyle szczególne, że ich głównym celem wcale nie jest zarabianie. - Zaczynaliśmy od nieformalnej grupy. Dziś działamy na zasadach spółdzielni spożywczej. Wciąż jednak to nie maksymalizacja zysku jest naszym priorytetem, ale bliska współpraca między lokalnym producentem a konsumentem - podkreśla Grzegorz Gacek.

W Warszawie członkowie grupy "Dobrze" założyli własny kooperatywny sklep przy ul. Wilczej. Mogą w nim zaopatrywać się zarówno członkowie, jak i klienci z zewnątrz. Z tym, że dla tych pierwszych cena jest niższa.

Czym różni się ten sklep od innych? Przede wszystkim jest własnością grupy i działa w oparciu o wolontariat i składki. - Sklep nie należy do jednego właściciela czy paru wspólników, ale do całej grupy. W naszym przypadku do 250 osób - tłumaczy Nina Bąk z Kooperatywy "Dobrze". - Każdy członek grupy ma prawa i określone obowiązki, jak choćby trzy godziny pracy w miesiącu na rzecz kooperatywy - wyjaśnia.

Co jednak najbardziej znamienne, wszelki dochód sklepu przeznaczony jest na rozwój grupy "Dobrze" i jej cele statutowe. - Sklep jest rentowny, to znaczy zarabia na swoje utrzymanie. Nie jest jednak biznesem, jako takim. Jesteśmy przedsiębiorstwem społecznym - podkreśla Nina Bąk.

Bo sklep na Wilczej to nie tylko warzywniak oferujący ekologiczną, lokalną żywność po atrakcyjnej cenie, ale i miejsce spotkań.O tym jak ta inicjatywa została dobrze przyjęta może świadczyć fakt, że jej członkowie od lipca tego roku wystartowali z drugim punktem.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/239/art388847.jpg ) ]Źródło: Wawelskakooperatywa(#)

Coolomaty dla indywidualnych

Naprzeciw coraz popularniejszemu trendowi wychodzą również firmy typowo komercyjne. Spółka Coolomaty, choć jak na razie tylko w Warszawie, pośredniczy w dostawach do indywidualnych klientów w sposób szczególny. W tym przypadku platformą łączącą producenta z konsumentem jest założony przez Przemysława Sendzielskiego portal RanoZebrano.pl.

Dotąd dostarczali produkty od lokalnych rolników z Mazowsza do domów warszawiaków albo punktów odbioru. Teraz ten internetowy targ żywności dodał opcję odbioru w Coolomatach, czyli terminalach podobnych do popularnych już Paczkomantów (tyle, że przystosowanych do przechowywania żywności).

Działa to bardzo prosto. Wystarczy podczas zakupów wybrać dostawę do maszyny, a następnie wskazać wybraną lokalizację i przedział czasowy. Kurier dostarcza zakupy jeszcze tego samego dnia, po czym klient otrzyma wiadomość sms z kodem, który umożliwia wygodny odbiór zamówienia.

- Produkty są dostarczane do trzech typów schowków, z których dwa pracują w trybie chłodzonym i mrożonym, co umożliwia zachowanie świeżości produktów w całym łańcuchu dostawy - zapewnia Łukasz Rybczonek, manager ds. marketingu firmy.

- To powiew nowoczesności. Mimo tego wielu członków kooperatyw bardziej od wygody ceni sobie ten bezpośredni kontakt z człowiekiem, producentem. To właśnie siła kooperatyw spożywczych - zauważa Grzegorz Gacek.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(76)
krzyp
8 lat temu
Co za bzdurny artykuł?! Ceny wyszczególnione jako ceny supermarketów są wzięte z księżyca, kto tak wysokie widział w supermarkecie?! Ceny w tej tzw kooperatywie są wyższe i to dlaczego skoro niby nie ma tam pośredników, rolnik nie płaci podatków nie utrzymuje powierzchni handlowej. Czyli wniosek jest prosty nahapać się musi jeśli nie supermarket to rolnik plus pomysłodawcy tzw kooperatywy.
pobozny
8 lat temu
Dzis byle jaki bazar ma drozsze mieso,warzywa jak markety tego nawet za komuny nie bylo.To wola o pomste do nieba bo wiekszosc handlarzy na bazarach to nie rolnicy.
pobozny
8 lat temu
Dzis byle jaki bazar ma drozsze mieso,warzywa jak markety tego nawet za komuny nie bylo.To wola o pomste do nieba bo wiekszosc handlarzy na bazarach to nie rolnicy.
pobozny
8 lat temu
Dzis byle jaki bazar ma drozsze mieso,warzywa jak markety tego nawet za komuny nie bylo.To wola o pomste do nieba bo wiekszosc handlarzy na bazarach to nie rolnicy.
pobozny
8 lat temu
Dzis byle jaki bazar ma drozsze mieso,warzywa jak markety tego nawet za komuny nie bylo.To wola o pomste do nieba bo wiekszosc handlarzy na bazarach to nie rolnicy.
...
Następna strona