O pomyśle Komisji Europejskiej na euromyto pisze "Rzeczpospolita". W Brukseli uświadomili sobie, że głównym źródłem zanieczyszczeń są samochody osobowe.
Od nich więc przede wszystkim powinny być pobierane opłaty. Zebrane w ten sposób pieniądze byłyby przeznaczane na walkę ze skutkami zmian klimatycznych, ale nie tylko. Mogłyby również trafiać do poszkodowanych w wypadkach drogowych, którzy nie dostali nic od ubezpieczycieli.
Wprowadzenie jednolitego systemu e-myta w Unii oznaczałoby koniec dotychczasowych sposobów poboru opłat. Obecnie tylko 10 państw unijnych ma darmowe autostrady, w pozostałych trzeba płacić.
A sposobów na to jest wiele. Od klasycznego płacenia na bramkach, przez winiety aż po elektroniczny pobór opłat na wszystkie możliwe sposoby. Komisja Europejska chce, żeby urządzenia montowane w samochodach funkcjonowały we wszystkich możliwych systemach poboru w kraju i za granicą.
Ile miałaby wynosić opłata? Tu żadne kwoty nie padły, nie wiadomo również, czy byłaby ona pobierana co miesiąc, czy też opłacana rocznie wraz z podatkiem.
Jedno co jest pewne, to że wysokość myta zależałaby od poziomu emisji dwutlenku węgla. Im jest ona większa - tym więcej trzeba będzie zapłacić.
Co jednak najciekawsze, od opłaty nie uciekłyby nawet samochody zeroemisyjne, na przykład elektryczne. One płaciłyby zaledwie jedną czwartą tego, co samochody spalinowe. Dlaczego? Bo takie pojazdy również zajmują drogi, ulegają wypadkom i powodują korki.
Komisja pozwoli również państwom członkowskim na stosowanie stawek wyższych niż nałożone przez Brukselę. Będzie tak chociażby w związku z podwyższonym hałasem lub w strefach o zwiększonym ruchu kołowym. Albo w górach, gdzie budowa infrastruktury jest znacznie bardziej kosztowna ze względu na ukształtowanie terenu.
Unia bardzo poważnie podchodzi do problemu poboru opłat. Pewnie dlatego, że to gigantyczny rynek. Już teraz wart jest ponad 8 mld euro, a w 2030 roku może urosnąć do ponad 12 mld euro.
Poza tym nie bez znaczenia pozostaje porozumienie klimatyczne z Paryża z 2015 roku. Bo choć wycofały się już z niego Stany Zjednoczone, to Unia wciąż w nie wierzy. Dlatego chce jak najszybciej przegłosować zmiany w poborze opłat.
Być może uda się zdążyć jeszcze w tej kadencji parlamentu. Ta kończy się w połowie 2019 roku. Z kolei nowy system miałby zacząć obowiązywać od 2025 roku. Pytanie tylko, czy pomiary emisji spalin będą do tego czasu wiarygodne. W ostatnich latach bowiem okazywało się, że niekoniecznie można im ufać, tak jak w przypadku Volkswagena.
Zobacz też: Rekordowo szybki internet w smartfonie