Słowenia świetnie radzi sobie z przejściem na wspólną walutę *- ogłosiła Komisja Europejska*. W kilka dni po Nowym Roku euro zastąpiło w portfelach Słoweńców dotychczasowy narodowy pieniądz, tolara - ogłosiła Komisja Europejska. Nie obyło się jednak bez podwyżek.
"Wprowadzenie euro przez Słowenię odbywa się bardzo szybko i płynnie" - oświadczył z zadowoleniem unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia.
Tolar pozostanie w obiegu do 14 stycznia, ale Komisja Europejska spodziewa się, że już wcześniej wszystkie transakcje będą wykonywane w euro. Na razie we wspólnej walucie wykonywanych jest 54 proc. wszelkiego rodzaju płatności. 40 proc. tolarów już wycofano z obiegu. W czwartek wieczorem 39 proc. Słoweńców mówiło, że w portfelach ma wyłącznie banknoty euro, a kolejne 31 proc. powiedziało, że zostało im tylko kilka tolarów.
Nie oznacza to, że wymiana przebiega bez jakichkolwiek problemów. Potwierdziły się obawy o wzrost cen. "Przy okazji wymiany tolara na euro w górę zaokrąglono ceny w barach szybkiej obsługi i opłaty za parkingi. Wzrosły także ceny gazet i czasopism" - ubolewała rzeczniczka Almunii, Amelia Torres. Jej zdaniem takie podwyżki są zupełnie nieuzasadnione.
Słoweńskie organizacje konsumenckie publikują "czarne listy" firm, które przejście na wspólną walutę wykorzystały jako pretekst do podwyżek cen. Podobne zjawisko wystąpiło w pozostałych 12 krajach strefy euro w 2002 roku, co - mimo zapewnień Komisji Europejskiej, że inflacja eurolandu jest trzymana w ryzach - stało się przyczyną niechęci Europejczyków do wspólnej waluty.
Z danych Eurobarometru wynika, że zdaniem 93 proc. mieszkańców strefy euro wspólna waluta przyczyniła się do wzrostu cen. 58 proc. Niemców chciałoby powrotu marki, gdyby tylko mieli taką możliwość. 52 proc. Francuzów sądzi, że euro jest złą rzeczą dla ich kraju.