Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Najsłabszy rozwój OZE od dekady. Branżę czekają kolejne zwolnienia

15
Podziel się:

Na piątek zaplanowana jest pierwsza aukcja OZE. Jednak już wiadomo, że w 2017 roku powstanie dziesięciokrotnie mniej ekoelektrowni z nowym wsparciem, niż w tym roku powstało w systemie zielonych certyfikatów. To oznacza najsłabszy rozwój od ponad dziesięciu lat.Powoli rozwijają się za to instalacje jedynie z dotacjami inwestycyjnymi.

Najsłabszy rozwój OZE od dekady. Branżę czekają kolejne zwolnienia
(Wojciech Strozyk/REPORTER)

Na piątek zaplanowana jest pierwsza aukcja OZE. Jednak już wiadomo, że w 2017 roku powstanie dziesięciokrotnie mniej ekoelektrowni z nowym wsparciem, niż w tym roku powstało w systemie zielonych certyfikatów. To oznacza najsłabszy rozwój od ponad dziesięciu lat. Powoli rozwijają się za to instalacje jedynie z dotacjami inwestycyjnymi.

Według szacunków portalu WysokieNapiecie.pl moc "zielonych" elektrowni, jaka powstanie w przyszłym roku w oparciu o nowy system wsparcia - aukcji OZE - będzie dziesięciokrotnie mniejsza od tegorocznej.

Podczas gdy do września uruchomiono w naszym kraju 1400 MW o zdolnościach produkcji ok. 4 TWh zielonej energii rocznie (przyrost o 20 proc. rok do roku), to według szacunków WysokieNapiecie.pl w przyszłym roku zostanie uruchomionych ok. 180 MW o zdolności produkcji niespełna 0,3 TWh (przyrost o 1 procent rok do roku). Tak słabego wyniku przyrostu zdolności produkcyjnych w OZE nie było w Polsce od 2005 roku, a więc wejścia w życie systemu wsparcia zielonymi certyfikatami, które są właśnie zastępowane systemem aukcji (moc zamawianych na nich ekoelektrowni będzie limitowana przez rząd).

Z aukcji OZE zaplanowanych na 2016 i 2017 rok wynika, że sytuacja raczej niewiele poprawi się także w kolejnych latach. Łączna moc instalacji OZE zamawianych łącznie w obu aukcjach ma wynieść 780 MW, a więc o połowę mniej niż powstało w samym 2016 roku.

Co więcej, zamówione na aukcjach instalacje będą powstawać w ciągu czterech kolejnych lat. To oznacza średnioroczne tempo przyrostu mocy na poziomie niespełna 200 MW, podczas gdy w dotychczasowym systemie zielonych certyfikatów (latach 2005-2016) przekraczało ono 650 MW, a w ciągu ostatnich czterech lat wynosiło ponad 1000 MW rocznie.

wysokienapiecie.pl

Dla branży OZE w Polsce oznacza to ostre wyhamowanie rozwoju, zmniejszenie wartości inwestycji i kolejne zwolnienia pracowników. Sytuację w kolejnych latach poprawić mogłyby aukcje planowane na 2019 i 2020 rok, jednak horyzont inwestycyjny zakontraktowanych tam mocy będzie sięgać 2024 roku, a w przypadku budowy morskich farm wiatrowych nawet 2026 roku.

Chociaż Ministerstwo Energii zapowiada rozwój przede wszystkim instalacji o stabilnej produkcji, to ostre spowolnienie w stosunku do dotychczasowego tempa rozwoju czeka także elektrownie na biomasę (o 40 proc.) i wodę (o 25 proc.). W stosunku do dotychczasowego systemu zielonych certyfikatów zyskają jedynie dwie najdroższe technologie - biogaz rolniczy i fotowoltaika.

oze
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(15)
jingo
7 lat temu
OZE sroze dopłacanie do każdej kWh bo wyprodukowana "ekologicznie"? nie dziękuję.
mon
7 lat temu
skoro wiatraki są takie super to dlaczego same nie sa się w stanie utrzymać? a co z właścicielami domów czy ziemi albo działek w pobliżu takich 100 m kolosów...im nikt nie zwraca pieniędzy za spadek wartości domówi i działek . W chwili stawiania wiatraka ziemia dookoła nie ma żadnej wartości a domy są niesprzedawalne...ciekawe dlaczego? BRAWO PIS...pogonić tych pseudo zielonych biznemenów
Srul
7 lat temu
Jak rzad pozamiata branże, znam się na tym, przeca jak OZE jest tańsza od węglowej a powinna być i opłacalna, to się sama utrzyma, mam podstawowe pytanie dlaczego rząd prywatnym firmom ma dopłacać po 360 zl za 1 KW
Robert
7 lat temu
Bartłomiej Derski - ignorant siejący zamieszanie. Polacy wymyślili tańsze i wydajniejsze do tego bardziej ekologiczne wiatraki. Po co napychać kasę niemcom, nie potrzebujemy ich syfu, zresztą ich wiatraki są bardzo głośne i nie chciałbym miszkkać w ich pobliżu . Koszt ogromny, a zwrot niewiadomy.
Joanna
7 lat temu
Odpowiadam na pytanie dlaczego nie protestowałam. Nie dano mi takiej szansy. Wszystko było zrobione cichaczem. Nie było żadnych konsultacji społecznych. Inwestorem jest radny gminy. Turbiny wyrosły jak grzyby po deszczu. A dla tych co nie mają widzy lub są na nią odporni informuję,że najnowsze badania australijskich naukowców wykazały ,że strefa buforowa dla wszystkich organizmów żywych wynosi 10 km. Myślę ,że wielu prostych ludzi dało się wmanewrować w ten biznes bo właśnie nie mieli wiedzy,omamiano ich wizją ogromnych zarobków i oczywiście zapewnieniom ,że to wszystko jest ekologiczne. A "tuzy"wiatrowe dzięki nim mają pełne kieszenie kasy i w głębokim poważaniu zdrowie i innych ludzi. Kasa kasa kasa. Niech inni chorują i umierają. Oni mają to gdzieś.