Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Jedna pensja dzieli od bezdomności. Dolina Krzemowa żyje na krawędzi

54
Podziel się:

To tu jest najwięcej bezdomnych z klasy średniej, świetnie wykształconych, którzy być może jeszcze w zeszłym miesiącu wyciszali dźwięk w swoim najnowszym modelu iPhone’a, wchodząc na spotkanie do lobby hotelu Hilton. Dziś są na ulicy. A winni są temu Google, Facebook, PayPal i pozostali technologiczni giganci.

Jedna pensja dzieli od bezdomności. Dolina Krzemowa żyje na krawędzi
(Martin Hennig/ Panther Media/East News)

To tu jest najwięcej bezdomnych z klasy średniej, świetnie wykształconych, którzy być może jeszcze w zeszłym miesiącu wyciszali dźwięk w swoim najnowszym modelu iPhone'a, wchodząc na spotkanie do lobby hotelu Hilton. Dziś są na ulicy. Google, Facebook, PayPal i pozostali technologiczni giganci pozostają na to głusi.

"Boję się ludzi, których mijam na ulicy. Boję się ulic i okolic, bo nigdy nie wiadomo, kogo tam spotkam. Boję się wsiąść do Ubera i boję się ładnie ubrać, żeby przypadkiem nie zwrócić na siebie uwagi. Boję się korzystać z komunikacji miejskiej, boję się trzymać telefon w ręce, boję się iść na obcasach, bo nie wiadomo, kiedy będę musiała biec."

To lęki Polki mieszkającej w Dolinie Krzemowej. Na swoim blogu dolinakrzemowawelcometo.com pisze wprost: "ja po prostu boję się San Francisco". Dlaczego? Bo to miasto gigantycznych skrajności.

Spotkasz tutaj dwóch bezdomnych oddających mocz na budynek, parę zamożnych ludzi w średnim wieku wchodzącą do Hiltona i człowieka wstrzykującego sobie coś w ramię. Jedna ulica – dwa światy. Żeby je zobaczyć, nie musisz nawet przedostawać się do innej dzielnicy. Takie właśnie jest San Francisco – serce startupowego świata.

San Francisco wcale nie jest miastem, w którym występują największe różnice ekonomiczne w całych Stanach Zjednoczonych. Jest na drugim miejscu za Atlantą.

Ale to właśnie w San Francisco jest najwięcej bezdomnych z klasy średniej, świetnie wykształconych, którzy być może jeszcze w zeszłym miesiącu byli na szczycie.

Dziś są na ulicy. Google, Facebook, PayPal i pozostali technologiczni giganci niewiele sobie z tego robią.

40 osób w kolejce do łazienki

50 pokoi, we wszystkich walają się komputery i butelki po piwie. To Negev – dom, w którym milenialsi, którzy przyjechali szukać szczęścia w starupowym raju tworzą swoistą komunę.

Zander Dejah ma 25 lat. Płaci ok. 7600 zł (1900 dol.) za miejsce w Negev – pisze Reuters.

Zander dzieli dom z 40 innymi osobami, zwykle to pracownicy firm technologicznych z Doliny Krzemowej. Dom ma co prawda 50 pokoi, ale i tak niektórzy śpią na łóżkach piętrowych. Poranne kolejki do łazienki są trudne do zniesienia.

25-latek pochodzi z Nowego Jorku, miasta, które uchodzi za jedno z najdroższych na swiecie. W dodatku pracuje w Dolinie jako inżynier zajmujący się wirtualną rzeczywistością – zarabia więc nie najgorzej. A mimo to ceny za wynajem kawalerki w San Francisco go przerosły, zamieszkał w komunie.

Zander dopiero zaczyna, zdobył właśnie pierwszą pracę. W Negev mieszka też Kumar Srikantappa – ma już 31 lat, pracuje w Oracle, ale na razie też stać ją tylko na piętrowe łóżko.

Reuters/GABRIELLE LURIE

Milenialsi, którzy masowo przyjeżdżają do San Francisco w poszukiwaniu twórczej atmosfery i drogi na szczyt wyznaczany przez Facebooka czy Ubera, wielkiego wyboru nie mają. Bo ceny nieruchomości w okolicach Doliny Krzemowej zwalają z nóg.

12 tys. zł miesięcznie za kawalerkę

Wielkie firmy technologiczne warte miliardy dolarów stają na głowie, żeby przyciągnąć najlepszych specjalistów. Ponieważ programistów brakuje, firmy gotowe są płacić horrendalne sumy swoim pracownikom. Nie dość więc, że w San Francisco robi się coraz ciaśniej, bo ludzi przybywa szybciej niż mieszkań, to rynek wie, że może oczekiwać dużo więcej, bo najemcy solidnie zarabiają.

W ten sposób ceny nieruchomości poszybowały do absurdalnych poziomów, odrywając się od rzeczywistości.

Polka, prowadząca blog dolinakrzemowawelcometo.com udowadnia jak bardzo. Owszem, mediana zarobków w San Francisco jest wyższa niż średnio w całych Stanach Zjednoczonych. W sercu startupowego świata to 96 tys. dol. rocznie, podczas gdy w pozostałej części USA – 64 tys. dol. Dolina Krzemowa płaci więc o 50 proc. więcej.

Ale ceny nieruchomości wcale nie są o połowę wyższe niż gdzie indziej – są 3,5-krotnie wyższe. Za jednopokojowe mieszkanie w USA trzeba zapłacić 905 dol. – to mediana dla całego kraju.

W San Francisco za taką samą klitkę trzeba wyłożyć 3100 dol. Jeśli ktoś planuje karierę w Dolinie Krzemowej, niech lepiej usiądzie zanim przeliczy te kwotę na złotówki – 12 tys. zł za kawalerkę może spowodować zawrót głowy.

Nawet Nowy Jork słynący z wysokich cen nie ma się co równać z Doliną Krzemową – tam cena najmu ledwie przekracza 2 tys. dol. miesięcznie.

W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje powiedzenie "one paycheck away from the street", co oznacza mnie więcej: "jedna wypłata od bezdomności". Chyba nigdzie indziej nie jest ono tak prawdziwe jak właśnie w San Francisco.

Pracownik Apple bezdomnym

W sierpniu 2015 roku świat obiegła informacja, że jeden z pracowników Apple jest bezdomny, bo nie stać go na opłacenie wynajmu mieszkania. 53-letni wówczas Scott Peebles, o którym napisała "San Francisco Chronicle" był kierowcą autobusu, który dowoził pracowników do kwatery głównej koncernu w Cupertino.

Pan Peebles spał na dmuchanym materacu w swoim zielonym Dodge Caravan z 1997 roku. Każdego dnia starał się, żeby nikt w firmie nie zorientował się, że jest bezdomny. Golił się za przyciemnianymi szybami swojego Dodge'a, a mył się w firmowej łazience, zanim pojawili się w niej pozostali pracownicy, ewentualnie u siostry w sąsiednim San Jose.

Nawet kawalerka była dla niego za droga. Nic dziwnego, średnia pensja kierowcy w San Francisco to 2900 dol. miesięcznie. Według firmy Real Answers za jednopokojowe mieszkanie w San Francisco musiałby zapłacić 3300 dol. nawet, gdyby zdecydował się na nieco dalszą lokalizację i znalazł coś w Oakland, musiałby zapłacić ponad 2400 dol., a w San Jose – 2200 dol. Ale z pensji trzeba jeszcze się wyżywić, zapłacić rachunki, czasem kupić nowe buty. Bez szans.

Scott Peebles nie był jedyny. "San Francisco Chronicle" dotarła do innych kierowców, którzy też zmuszeni byli mieszkać w samochodach, swoje smartfony ładowali w Starbucksie, ubrania prali w pralniomatach, a prysznic brali w 24-godzinnych siłowniach.

Okazało się, że istnieje szerszy problem bezdomności kierowców autobusów pracujących dla technologicznych gigantów. Więcej, istnieje problem bezdomności wśród ludzi, którzy mają normalną pracę i zarabiają nawet powyżej 1500 dol. miesięcznie.

Kiedy w mediach pojawiła się historia bezdomnego pracownika Apple, Dolinę Krzemową ruszyło sumienie. A może to kwestia presji opinii publicznej? Tak czy inaczej kilku gigantów podniosło pensje kierowcom, w tym Genentech, eBay, Yahoo czy PayPal. Apple podniósł pensje o 25 proc. już chwilę wcześniej.

Po dwóch miesiącach Scott Peebles znalazł mieszkanie za 1395 dol. miesięcznie. To przerobiony garaż. Wziął. Swojego vana posprzątał i oddał koledze, który spał dotąd w znacznie mniejszym Subaru.

Millenialsi, których stać na czynsz za mieszkanie w 40-osobowej komunie, to szczęściarze.

Mikro-domki dla bezdomnych

Problem bezdomności wokół Doliny Krzemowej nadal istnieje. Bezdomność w San Francisco nazywana jest już epidemią.

Dlatego jeden z deweloperów - Panoramic Interests - pod koniec 2016 roku postanowił w końcu ten problem rozwiązać – na bazie kontenerów buduje mikro-domki. Na 15 m2 znajduje się wszystko, co potrzebne do życia – łóżka, wyposażona kuchnia i łazienka.

Miesięczny koszt za taka mikro-kawalerkę to 1 tys. dol. Jest szansa, że ten rachunek za bezdomnych będzie pokrywać miasto.

Chińskie domy w Kalifornii

Problem z rynkiem nieruchomości ma jeszcze drugie oblicze. W bliskim sąsiedztwie biur Facebooka czy Google jest mnóstwo mieszkań i domów, które świecą pustkami. Ich ceny są tak wysokie, że mało kogo na nie stać – najczęściej tylko bogatych chińskich inwestorów. Ci kupują nieruchomości jako inwestycję, zakładając, że ceny jeszcze wzrosną.

Jednak nie zawracają sobie głowy wynajmem lokali – to tylko kłopot, pieniądze z tego niewielkie, a jeszcze trzeba by pamiętać, żeby oddać amerykańskiemu fiskusowi co jego.

Są też tacy, którzy kupują nieruchomości dla siebie, a właściwie dla swoich dzieci – tych najwięcej jest w okolicach Stanford. Ale one też stoją na razie puste. To dlatego, że dzieci jeszcze zwykle nie studiują - nie mogą, bo mają zaledwie kilka lat. Mieszkania czekają, aż za kilkanaście lat dostaną się na prestiżową amerykańską uczelnię – wtedy takie gniazdko będzie jak ulał.

Tymczasem w San Francisco żyje około 6,5-7 tys. ludzi bez dachu nad głową. To druga największa populacja bezdomnych w USA.

Witamy w mekce technologicznych gigantów.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(54)
Pitagoras
5 lata temu
Średnie zarobki 96 tysięcy rocznie. Miesięcznie wychodzi 8 tysięcy. I nie stać ich na kawalerkę za 3100 USD??? Albo ta paranoiczka ze swoimi lękami. Jeżeli boisz się panicznie, to wyjedź z tego miasta. Jest tyle wspaniałych miejsc na świecie. Jak widać San Francisco to rynsztok.
eg
5 lata temu
erg
Ania
6 lat temu
Info dla bezdomnych w SF. Moja rada! proszę sobie przeliczyć ile jest warte Twoje zycie, ile jest warte dla Ciebie twoje zycie na ulicy... i po prostu przenieść się do Europy. Sa miejsca, gdzie naprawdę można fajnie tanio zyc, a biznes.... no coz.....przezyc noc na ulicy to już jest wyczyn, czy się myle.... Europa czeka na startapowcow zmeczonych Ameryka... p.s stan konta tylko w USA decyduje o tym czy się jest tzw. człowiekiem sukcesu. Sa w Europie takie kraje, gdzie ludzie niezamożni, ale swietnie wyksztalceni to ludzie sukcesu. Pieniadze można zarobić, ale można również szybko stracic. Nie wolno, a przynajmniej nie powinno się okreslac własnego statusu na podstawie stanu konta.... p.s a dla Katolikow z SF. Patron od ludzi bezdomnych to Sw. Antonio...Modlitwa do niego czasami może zdzialac cuda. To był bardzo wykształcony człowiek.
Mi
6 lat temu
Ten motyw z chinskim inwestycjami sie dzieje w Australii, w Melbourne tuz przy centrum jest elegancka dzielnica Docklands. Po przejrzeniu licznikow elektrycznosci i wody obliczono,ze ok 40% w wiekszosci noiutkich mieszkan jest tam pustych - chinskie inwestycje. Kilka dzielnic dalej, niegdys bogata okolica, teraz rozpadajace sie domy - chinskie inwestycje zrujnowaly cale sasiedztwo, trzymaja, bo ziemia blsko centrum drozeje, a ze nieruchomosci sie sypia, to nie szkodzi. Wyglada to jak miasto duchow, strach przejezdzac wieczorem. A ceny nieruchomosci rosna, bo przeciez jest ich malo na rynku, coraz wiecej imigrantow ktorzy chca sie osiedlic i coraz wiecej pustych domow nie do ruszenia. To nie jest tylko niszczenie ekonomiczne spoleczenstwa, ale tez socjalne, bo jak sie maja sasiedzi integrowac jak wiekszosc z nich wynajmuje, bo nigdy nie dostana kredytu. A cena wynajmu jest podobna co cena raty kredytu,ale trzeba miec na wplate. Do tego dochodzi to,ze bogatsi kupuja po kilka domow, a biedni im to splacaja, jak sie im powie,ze to nieetyczne kupowac kilka domow, bo to pdbijanie cen, to sa obrazeni. Zgnily kapitalizm, gorzej niz w USA, mlode rodziny nie maja szans na wlasne lokum tylko zyja od 1 do 1wszego wynajmujac za krocie.
Małgorzata
7 lat temu
umysł wynalazcy sprawnie pracuje w swoim ojczystym języku. Takie prawo natury po prostu, natomiast w nauczonym języku sprawny jest na określony czas. Potem się gubi w gąszczu nieznanych praw i wypala szybko. Później skupia się na znalezieniu winnych swojej sytuacji i gorzknieje.
...
Następna strona