Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Gilowska: Nie brałam pieniędzy od SB

0
Podziel się:

Zyta Gilowska oświadczyła dziś przed Sądem Lustracyjnym, że nie była agentką tajnych służb PRL i rozpoczęła składanie wyjaśnień.

Gilowska: Nie brałam pieniędzy od SB

*Agentka "Beata" otrzymała dwukrotnie od prowadzącego ją oficera SB Witolda Wieczorka wynagrodzenie - 10 czerwca 1989 r. 11 tys zł i 12 grudnia 1988 r. - 1100 zł - ujawnił Sąd Lustracyjny. *
"Nigdy od Witolda Wieczorka nie otrzymywałam żadnych dóbr - pieniędzy czy czegokolwiek" - tak Zyta Gilowska odpowiedziała pytana o to przez sąd. Ujawnił on, że IPN przekazał sądowi dwa raporty z funduszu operacyjnego SB. Dokumentów tych IPN nie przekazał wcześniej Rzecznikowi Interesu Publicznego - ujawnił sąd. "Nie świadczyłam żadnych usług na rzecz Wieczorka, więc jak mogłam brać za to wynagrodzenie?" - mówiła poirytowana Gilowska.

Była wicepremier i minister finansów mówiła też sądowi, że nie miała informacji o dwóch naukowcach z zagranicy przyjeżdżających w latach 80. do Gilowska: Najpierw wstrząs, potem szok, teraz przygnębienieLublina, jakie występują w meldunkach z archiwów służb specjalnych PRL. "Te informacje nie mogą pochodzić ode mnie" - dodała.

Sąd pytał Gilowską o Niemca Gerda Leptina i Amerykanina Michaela Harscha, którzy występują w tych meldunkach. Gilowska powiedziała, że o Leptinie nic nie wiedziała i raz go spotkała na seminarium w Kazimierzu, ale z nim nie rozmawiała. Dodała, że nie rozmawiała o nim z Witoldem Wieczorkiem - mężem jej przyjaciółki, którego uważała za milicjanta zajmującego się sprawami gospodarczymi.

Odnosząc się do Harscha, Gilowska oświadczyła, że też nie potrafi o nim nic powiedzieć. Dodała, że nigdy nie miała problemów z uzyskaniem paszportu na wyjazd w latach 80. do Niemiec, o co zawsze wnosił Katolicki Uniwersytet Lubelski, z którym była związana.

Zyta Gilowska nie wyklucza, że oficer SB Witold Wieczorek mógł służbowo wykorzystać - nieświadomie dla niej - jakieś jej słowa wypowiadane w jego obecności.

Gilowska odpowiedziała tak, pytana przez Sąd Lustracyjny o stwierdzenia Gilowska: Nie świadczyłam żadnych usług dla SBWieczorka z akt SB, że jest ona "uważana za osobę - łagodnie mówiąc - dużo mówiącą"

Sąd podkreślił zarazem w jednej z wypowiedzi, że Rzecznik Interesu Publicznego miał "pełne podstawy" by wystąpić do sądu z wnioskiem o lustrację Gilowskiej.

Zyta Gilowska oświadczyła dziś przed Sądem Lustracyjnym, że nie była agentką tajnych służb PRL i rozpoczęła składanie wyjaśnień.

Dodała, że cała sprawa początkowo wywołała w niej szok, a teraz jest przygnębiona.

Proces, na wniosek Gilowskiej, jest jawny.

Sąd Lustracyjny rozpoczął dziś o 9.30 proces podejrzanej o "kłamstwo lustracyjne" byłej wicepremier i minister finansów. Na ten dzień zaplanowano wyjaśnienia Gilowskiej i przesłuchanie świadka - Witolda Wieczorka, byłego funkcjonariusza SB, który - według mediów - miał być "oficerem prowadzącym" Gilowskiej.

| Jak doszło do dzisiejszego procesu |
| --- |
| Gilowską zdymisjonował były premier Kazimierz Marcinkiewicz po tym, jak 23 czerwca Rzecznik Interesu Publicznego złożył do sądu wniosek o jej lustrację - podejrzewając ją o zatajenie związków ze służbami specjalnymi PRL. Ona sama stwierdziła, że jej oświadczenie lustracyjne o braku związków ze służbami PRL jest prawdziwe. Uznała, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" i złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. 29 czerwca sąd I instancji odmówił wszczęcia procesu, uzasadniając to tym, że Gilowska nie pełni już funkcji publicznej. Jednak, po zażaleniu Gilowskiej, 12 lipca sąd II instancji wszczął sprawę z urzędu. Uznano, że choć nie pełni już ona funkcji publicznej, zachodzi tu przewidziany przez ustawę inny, "szczególnie uzasadniony przypadek" by prowadzić sprawę. |

ZOBACZ TAKŻE:

wiadomości
polityka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)