Dawny działacz opozycji Henryk Karkosza nie przyznał się przed sądem do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
W Warszawie zakończyła się pierwsza rozprawa w pierwszym procesie lustracyjnym osoby, która nie pełniła żadnej funkcji publicznej i nie podlega lustracji z urzędu. Karkosza chce się oczyścić przed sądem z zarzutów współpracy z PRL-owskimi służbami, które stawiają mu jego dawni koledzy z opozycji.
Henryk Karkosza był wydawcą podziemnej literatury. Latem ubiegłego roku jego dawni koledzy z krakowskiej opozycji zarzucili mu, że był agentem SB o pseudonimie "Monika". Powołują się na akta, które jako pokrzywdzeni otrzymali z Instytutu Pamięci Narodowej.
Karkosza oświadczył przed sądem, że czuje się pomówiony przez IPN, bo Instytut źle zinterpretował materiały na jego temat. Zeznał, że w latach 70, jeszcze jako milicjant, odmówił współpracy ze służbami. Później, po 1981 roku jako działacz opozycji, również - jak twierdzi - oparł się próbom zwerbowania przez SB.
Następna rozprawa odbędzie się 24 marca.