Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kogo dobija służba zdrowia

0
Podziel się:

Tylko pięciu dolnośląskim firmom szpitale winne są aż 50 mln złotych. W całej Polsce zaległości sięgają 7 miliardów. „Możemy nie wytrzymać dalszego finansowania służby zdrowia. To już kres naszej wytrzymałości finansowej” - mówi prezes jednej z największych hurtowni farmaceutycznych w Polsce. W podobnej sytuacji są firmy dostarczające szpitalom jedzenie, sprzęt rehabilitacyjny, pralnie i wiele innych

Kogo dobija służba zdrowia

.

Chora służba zdrowia - tylko tak określa się dzisiaj polski system ochrony medycznej. W pierwszej kolejności skutkami fatalnie przeprowadzonej reformy dotknięci zostali pacjenci. W większości ZOZ-ów brakuje już pieniędzy nawet na podstawowe leczenie. Do wielu szpitali trzeba zgłaszać się z własnymi środkami czystości, a leki kupuje się za swoje pieniądze.

Następni poszkodowani, to pracownicy szpitali. Lekarze, pielęgniarki, laboranci, fizjoterapeuci, kucharki, salowe nie dostają pieniędzy na czas. Coraz częściej strajkują, bo nie wystarcza im nawet na chleb. Ale największą plagą, do tej pory jakby nie zauważoną, są zaległości szpitali wobec prywatnych firm. W stosunku do nich zadłużenie publicznych placówek ochrony zdrowia wynosi dzisiaj ponad 7 miliardów złotych. A struktura tych zaległości przypomina kostki domino ułożone blisko siebie w misterny wzór.

Wystarczy spojrzeć na Dolny Śląsk. Tylko pięciu firmom z tego regionu Polski, które realizują różne dostawy i usługi dla szpitali podległych Urzędowi Marszałkowskiemu, samorząd zalega 50 milionów złotych. Nikt nie ma natomiast danych dotyczących długów lecznic prowadzonych przez powiaty. Według naszych szacunków, w samym województwie dolnośląskim zaległości mogą sięgać miliarda złotych. Każda placówka zdrowotna obsługiwana jest bowiem średnio przez 25 firm. Jak do tego doszło?

„Żyjemy z dostaw dla służby zdrowia. Nie mogliśmy więc pozwolić sobie na przerwanie dostaw leków i sprzętu do szpitali, mimo że nie płacono nam za nie. Nie wiadomo było, kto będzie wypłacalny, a kto nie. Zaciągaliśmy kredyty w bankach, by kupić towar. Często producenci odsuwali nam terminy płatności. Ale jesteśmy już u kresu wytrzymałości finansowej” - opowiada przewodniczący rady nadzorczej jednego z centrów zaopatrzenia medycznego.

Firmy kredytowały zakupy publicznych ZOZ-ów, bo były przekonane, że w końcu odzyskają pieniądze. To miała być przecież pewna gotówka, bo gwarantowało ją państwo. I czekały. Rok, dwa, trzy. Nie mogą już dłużej, bo odezwały się banki i inni wierzyciele. Nic bowiem nie wskazuje na to, że dłużnicy zaczną spłacać swoje zobowiązania.

Przedstawiciel banków przyznają, że służba zdrowia to dzisiaj branża ryzykowna.

„Każdy wniosek o kredyt jest u nas rozpatrywany indywidualnie. Są firmy związane z lecznictwem, które radzą sobie dobrze - na przykład hurtownie farmaceutyczne. Gorzej jest z dostawcami sprzętu dla szpitali. A my od kondycji przedsiębiorstwa uzależniamy, czy udzielimy pożyczki – tłumaczono nam w Banku Zachodnim WBK.

Ale z płynnością finansową szpitali, a więc także ich dostawców jest coraz gorzej.

„Polska służba zdrowia przypomina kolosa na glinianych nogach. A najgorsze jest to, że te nogi już pękają i wkrótce musi się coś wydarzyć. A może to właśnie masowy upadek i bankructwa będą najlepszą reformą tego sektora” - zastanawia się Anna Kowalewska, chirurg z wrocławskiej Akademii Medycznej.

Nędza w służbie zdrowia uderza we wszystkich: nie tylko w firmy współpracujące ze szpitalami, ale także w pracowników tych placówek (nieregularne wypłaty, niepłacony ZUS), pacjentów (nie są należycie leczeni) oraz w każdego podatnika, który będzie w tej czy innej formie spłacał długi szpitali. A źródłem dzisiejszych problemów są wady reformy służby zdrowia, którą rozpoczęto jeszcze przed powstaniem kas chorych. Nie polegała ona na wprowadzaniu zmian, które mają uzdrowić polskie lecznice, lecz na spychaniu coraz niżej odpowiedzialności za szpitale. Za ich finanse od wielu lat nie odpowiadają już urzędnicy w Warszawie. Publicznymi ZOZ-ami zajmują się samorządy: powiaty, urzędy marszałkowskie i gminy. Centrala wyznacza im dzisiaj tylko limity wydatków na służbę zdrowia. Niestety, nie wystarczające. Pieniędzy jest za mało, bo przed kilkoma laty politycy bali się powiedzieć, że szpitali jest za dużo i należy niektóre zamykać. To przecież oznaczałoby pożegnanie z polityczną karierą.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)