Wielka Brytania może uruchomić rozszerzoną procedurę hamulca awaryjnego po ewentualnym wyjściu z Unii Europejskiej - donosi "The Guardian". Z informacji dziennika wynika, że hamulec nie dotyczyłby tylko zasiłków dla przyjezdnych, ale również możliwości osiedlania się nowych pracowników na Wyspach. Taki scenariusz ma być właśnie omawiany w kuluarach europejskiej dyplomacji.
Unijni dyplomaci, pracujący nad umową wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty, planują dać Theresie May (od kilku tygodni nowej premier) zdecydowanie większe ustępstwa niż te, które wygrał jej poprzednik David Cameron.
Przypomnijmy - Cameronowi udało się przekonać Unię Europejską do wprowadzenia tak zwanego hamulca bezpieczeństwa, czyli czasowego wyłączenia nowych imigrantów spod systemu socjalnego Wielkiej Brytanii. Taki hamulec mógł być zaciągnięty przez siedem lat, w trakcie których przyjezdni zyskiwaliby dostęp do świadczeń dopiero po czterech latach mieszkania w kraju. Ostatecznie ustępstwa nie pomogły, bo Brytyjczycy i tak zagłosowali na "nie". Po referendum ustalenia Camerona i tak nie mają już mocy wiążącej.
Według doniesień dziennikarzy, unijni dyplomaci mają w tej chwili rozmawiać, czy można zezwolić Zjednoczonemu Królestwu na całkowite odstępstwo od przepisów UE w sprawie swobodnego przemieszczania się pracowników przez okres do siedmiu lat i jednocześnie pozwolić Brytyjczykom mieć pełny dostęp do jednolitego rynku. O takie rozwiązanie Cameron - według doniesień BBC - miał prosić na kilka dni przez referendum, jednak ani Berlin, ani Paryż nie zgodziły się. Teraz może być inaczej.
Swobodny przepływ pracowników to jedna z podstawowych zasad UE - została ujęta w art. 45 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. To dzięki tym zapisom obywatele UE mają prawo szukać pracy w innym kraju Wspólnoty i żyć tam bez konieczności ubiegania się o pozwolenia. Ten przepis gwarantuje również każdemu przyjezdnemu równe prawa jak pozostałym obywatelom.
Źródła brytyjskie i unijne, na które powołuje się gazeta, miały potwierdzić, że pomimo silnego oporu ze strony prezydenta Francji François Hollande'a idea drugiego hamulca bezpieczeństwa nie upadła. To musiałoby oznaczać, że zdanie - przynajmniej częściowo - zmieniła Angela Merkel.
"The Guradian" przekonuje, że chociaż plan jest bardzo kontrowersyjny w wielu państwach członkowskich, w tym we Francji, Polsce oraz innych centralnych i wschodnich krajów europejskich, to niektórzy dyplomaci faktycznie wierzą, że mogłoby to ograniczyć szok dla unijnej gopodarki po wyjściu Brytyjczyków ze Wspólnoty. Co istotne - taka umowa oznaczałaby jednak, że Wielka Brytania nadal będzie musiał płacić do budżetu UE.
Dziennik jednocześnie informuje, że takie rozważania są dopiero we wczesnej fazie i trudno przewidywać za którą opcją postuluje między innymi Berlin i Angela Merkel.