Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Kupujemy Patrioty za 16 mld zł. Eksperci nie zostawiają na zakupie MON suchej nitki

731
Podziel się:

Za 2 baterie zapłacimy 4,75 mld dol. (16 mld zł.) Wcześniej MON Macierewicza obiecywał 8 baterii za 30 mld zł. To nie jedyny problem z podpisaną w środę umową. W ocenie ekspertów za otrąbiony już sukces obniżenia maksymalnej ceny, o której mówili Amerykanie (10 mld dol.) zapłaci nasza zbrojeniówka.

Pierwsze rakiety systemu Patriot trafią do Polski w 2022 r.
Pierwsze rakiety systemu Patriot trafią do Polski w 2022 r. (Raytheon)

Za dwie baterie Patriot zapłacimy 4,75 mld dol. (16 mld zł.) Wcześniej MON Macierewicza obiecywał ich osiem za 30 mld zł. To nie jest jedyny problem. W ocenie ekspertów za otrąbiony już sukces, zapłaci nasza zbrojeniówka.

Jak pisaliśmy w money.pl po dekadzie analiz i trzech latach negocjacji z producentem i rządem USA, w obecności prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Morawieckiego, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podpisał w środę umowę na przeciwlotnicze i przeciwrakietowe zestawy średniego zasięgu pierwszej fazy systemu "Wisła".

Trafią do nas w 2022 r. Co niezwykle ważne - jak powiedział prezydent Duda podczas uroczystości - to pierwszy etap zakupu tego systemu, ale przystąpimy do kolejnego. "Bowiem bezpieczeństwo nie ma ceny". - Mamy jednak swój budżet dlatego cieszę się, że udało się tę cenę wynegocjować - powiedział prezydent Duda.

Zobacz także: Zakup okrętów podwodnych kluczowy dla modernizacji armii. Niemiecki oferent w poważnych tarapatach

W uroczystym podpisaniu umowy brał też udział premier Morawiecki. - Przez ten zakup Polska, USA i NATO potwierdzają wspólnotę wartości i wole wspólnej obrony wszystkich państw NATO. Dziękujemy za zaufanie dla nas, że dostajemy najnowszą wersja systemu obrony przeciwrakietowej. Wchodzimy do pierwszej ligi armii najbardziej nowoczesnych na świecie. Polscy patrioci witają Patrioty – dodał uradowany premier.

Szef rządu mówił też o korzyściach wynikających z podpisanego wcześniej offsetu do tej umowy. Jednak, o ile słowa o wejściu armii do pierwszej ligi wśród ekspertów nie budzą większych emocji, to jednak radość z uzyskanego offsetu w zestawieniu do ceny już nie.

- Cena nie jest szokująca. Kupiliśmy zestawy z IBCS, warto za to zapłacić. Trzeba mieć świadomość, że kupujemy coś, co dopiero wchodzi na wyposażenie armii USA. Zastosowano tu przecież specjalną procedurę sprzedaży sprzętu, którego sami Amerykanie jeszcze nie używają. Problem jednak w tym, że udział polskiego przemysłu i transferu technologii, nie jest taki, jak zapowiadano - mówi Mariusz Cielma, redaktor naczelny magazynu "Nowa Technika Wojskowa"

Offset na minimalnym poziomie

Co zatem w ramach tego kontraktu zyska nasza zbrojeniówka? Jak już pisaliśmy w money.pl, w ubiegłym tygodniu MON podpisało umowy offsetowe wartości prawie miliarda zł, które będą obowiązywały 10 lat. Ma to pozwolić polskiej zbrojeniówce i armii pozyskać zdolności w zakresie dowodzenia i kierowania w oparciu o moduł dowodzenia IBCS.

Dotyczy również produkcji i serwisowania wyrzutni i pojazdów transportowo-załadowczych. Mamy też brać udział w produkcji i serwisowaniu elementów wyrzutni przeznaczonych dla pocisków PAC-3 MSE. Polacy będą też wytwarzać wybrane elementy tych pocisków. Umowa przewiduje również budowę laboratorium dla badań tych rakiet, a także zdolności związanych z utrzymaniem samolotów F-16.

Rzecz jednak w tym, że szacowany przez MON transfer technologii na poziomie 950 mln zł, jak poinformowano podczas środowej uroczystości, oznaczać będzie 700 mln zł, które trafią do polskiego przemysłu.

- Tymczasem do tej pory mówiono, że korzyści dla przemysłu i transfer technologii stanowić będą nawet 50 proc. całej sumy zamówienia. Jakby jednak tego nie liczyć płacimy przecież 16 mld zł, nawet przy lepszych proporcjach drugiej fazy, niemożliwe jest osiągniecie tych 50 proc. - mówi Cielma.

Zbiliśmy cenę?

Ekspert przypuszcza zatem, że to obniżenie kosztów, którym chwalą się politycy, związane jest z rezygnacją z dużej części wymagań offsetowych. Amerykanie rzeczywiście, o czym pisaliśmy w money.pl, poinformowali nas w listopadzie, że właśnie podpisana umowa może nas kosztować 10 mld dol.

Rzecz jednak w tym, że kwota podawana przez Kongres była wartością maksymalną, przy najbardziej bogatej konfiguracji sprzętu i największych korzyściach dla polskiego przemysłu. Teraz okazuje się, że zapłacimy mniej niż połowę z tego, ale środowy podpis ministra Błaszczaka pod umową, nie będzie oznaczał technologicznego skoku dla zbrojeniówki, o którym mówią politycy.

- Ten kontrakt miał stworzyć kompetencje w naszym przemyśle w dziedzinie budowy systemów obrony powietrznej. Zgodnie z tym, co dziś usłyszeliśmy, to właśnie zostało zapoczątkowane. Problem tylko w tym, że w mojej ocenie, to nieprawda - mówi Maksymilian Dura, ekspert wojskowy defence24.pl.

Jak przekonuje, dla ekspertów w całej umowie ważne były tak naprawdę trzy rzeczy. Po pierwsze pozyskanie kompetencji do wdrożenia systemu IBCS w całych Siłach Zbrojnych, a nie tylko w programie "Wisła".

Po drugie - pozyskanie zdolności do produkowania polskich rakiet przeciwlotniczych (np. SkyCeptor). I po trzecie wreszcie, pozyskanie wiedzy dla naszego przemysłu, jeżeli chodzi o zdolności produkowania nowej generacji sprzętu radiolokacyjnego z antenami aktywnymi w technologii azotku galu (w tym użytecznych dla systemu Patriot).

Nie kupiliśmy kompetencji?

- Pierwszy warunek został spełniony tak naprawdę tylko częściowo, bowiem dostaniemy IBCS i to jest bardzo dobra wiadomość. Jednak już teraz powinniśmy poznać harmonogram jego zastosowania w innych systemach, jak choćby Narew (przeciwlotniczy krótkiego zasięgu red.). Tymczasem tego w ogóle nie ma. Mówi się tylko, że można będzie go wykorzystywać, ale szczegółów nie podano – irytuje się Dura.

Najgorsze jednak, w jego ocenie, jest to, że w przypadku dwóch pozostałych, kluczowych elementów dla naszej zbrojeniówki, wszystko przesunęliśmy do drugiej fazy kontraktu systemu "Wisła".

- Tak naprawdę zatem nie kupiliśmy, na tym etapie żadnych kompetencji. Chyba że ktoś uważa, że przekraczamy technologiczne bariery, produkując podwozia do wyrzutni – ironizuje ekspert.

Z oczywistych względów zatem ten zakup poprawia zdolności naszej armii i cieszyć się należy, że niełatwy proces przetargowy wreszcie się zakończył. Jednak ważniejsze od podpisów na umowie jest pytanie kluczowe: co tak naprawdę kupiliśmy?

Jak już pisaliśmy w money.pl, ów program ma być odpowiedzią na brak w naszej armii nowoczesnego systemu obrony powietrznej średniego zasięgu. Pozwoli niszczyć samoloty, śmigłowce, ale też i rakiety balistyczne wroga. Przestrzale rakiety, jakimi dysponuje teraz Wojsko Polskie, nie zapewniają takiej ochrony.

Sukces, ale...

Rządowi PiS oddać należy, że kolejne gabinety zdawały sobie z tego sprawę, ale niewiele zrobiły, by przyśpieszyć cały proces wyboru takiego systemu. Udało się to wreszcie ministrowi Błaszczakowi, ale co - jeżeli nie korzyści dla przemysłu - daje nam zakup tych dwóch baterii Patriot (16 wyrzutni, cztery radary i cztery stanowiska dowodzenia) za 16 mld zł?

Niewątpliwie za sukces do Polski uznać należy fakt, że zestawy będą zintegrowane z najnowocześniejszym systemem zarządzania walką IBCS - firmy Northrop Grumman. Jednak dostaniemy do tego tylko radary kierunkowe.

Dopiero w drugiej fazie programu, czyli od trzeciej baterii rakietowej, systemy mają posiadać dookólny radar (identyfikujący cele w pełnym polu 360 stopni). Jak wielokrotnie na naszych łamach przekonywali eksperci wojskowi bez radarów dookólnych trzeba większej liczby baterii, które mogą chronić dany obszar.

Również zakup przechwytującego pocisku SkyCeptor przewidywany jest w drugiej fazie programu. W pierwszej MON kupuje 208 rakiet PAC-3 MSE (każda za około 5-6 mln dol.). Wprawdzie są one w stanie bardzo skutecznie likwidować rakiety balistyczne wroga, czego teraz nasze wojsko nie potrafi, ale to SkyCeptory kosztują znacznie mniej, bo około miliona dol.

Jest to bardzo ważne dla ekonomiki użycia tej supernowoczesnej broni. SkyCeptor również jest w stanie niszczyć cele balistyczne, choć ma mniejszy zasięg. Bez niego jednak użycie systemu Patriot do zniszczenia np. śmigłowca, będzie przypominało strzelanie z działa do komara.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(731)
WYRÓŻNIONE
Kochane LEMIN...
6 lat temu
Do wszystkich "fachowców" z TOTALNEJ - niezależne agencje finansowe (także przy UE, na którą tak chętnie się POwołujecie) wyliczyły, że przez 8 lat ZŁODZIEJSKICH "rządów" PO-PSL budżet Polski stracił co najmniej 220 MILIARDÓW złotych. Dodam do tego 160 MILIARDÓW UKRADZIONE Polakom z naszych prywatnych kont w OFE. Łącznie to kwota przynajmniej 380 MILIARDÓW złotych !!!!! Tyle kosztowały nas ZŁODZIEJSKIE "rządy" PO-PSL !!!!! Pytam Was ZŁODZIEJE - GDZIE SĄ TE PIENIĄDZE ????? Zamknijcie w końcu te OBŁUDNE ZAKŁAMANE gęby !!!!!
Mateo
6 lat temu
Co prawda ocena na tym etapie opłacalności takiego zakupu nie może być pełna ale da się już obalić większość wątpliwości autora. MON kupuje 208 rakiet PAC-3 MSE (każda za około 5-6 mln dol.) Łatwo można policzyć ile w cenie stanowią same pociski przeznaczone głównie do obrony przeciwrakietowej. (rakiety balistyczne średniego zasięgu) Rumuni nie kupili takich pocisków. Stąd różnica w cenie. Radar okólny nie istnieje.....jeszcze. Jest w fazie testów i nie posiadają go nawet Amerykanie. Dostaniemy go do trzeciej baterii ... wtedy też otrzyma go US Army. Decyzja, które pociski kupić najpierw to decyzja taktyczna. Pewnie ustalono, iż pozyskanie takich których obecnie nie mamy wogóle ma większy sens. Nie mamy obecnie nic co by mogło powstrzymać rakietę balistyczną średniego zasięgu. (np. nowe Iskandery) Do innych celów można puki co stosować te przestarzałe systemy jakie już mamy. W kolejnym etapie poprawimy i te zdolności. Co do dostępu do technologi to zobaczymy co sumarycznie uda nam się wydębić. Na tym etapie nie sądzę aby amerykanie udostępnili nam więcej niż chcą. Nawet częściowy dostęp do technologi wytwarzania pocisków SkyCeptor byłby zbawienny. Podsumowując zawsze może być lepiej ale łapanie się za głowę na tym etapie świadczyć może jedynie o problemach migrenowych eksperta..(inni już tak nie robią lol)
reed
6 lat temu
Dobrze mieć poukładane stosunki z sąsiadami -a kasę wydać na szpitale, szkoły - a nie na bezsensowne walki i strojenie pawiana.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (731)
Rysio
2 lata temu
Jedyna kozysc z zakupu to zwrotna lapowka dla decydentow zakupu tego sprzetu
szlam
4 lata temu
W efekcie kwitnącej przyjaźni polsko-amerykańskiej Polska zapłaciła 2x więcej za Patrioty. Żeby wykazać swą dalszą przydatność dla USA Polska zamierza w przyszłym roku zakupić używany prom kosmiczny.
nadęta łojczy...
4 lata temu
jak można wymagać prawdy i uczciwości od oszustów łamiących konstytucję na którą ślubowali czy nie płacących własnych faktur?
mirekl
5 lata temu
Ci eksperci wojsko znają ze swoich artykułów w swoich pismach.
obserwator
5 lata temu
Kupienie 2-ch baterii tych rakiet to zbyt mało ,by obronić chociaż jakieś miasto ,ale generalnie to mało a cena wysoka . Dlatego też uważam ,że zrobiono błąd ,bo gdy by kupiono w tedy kiedy była dogodniejsza cena . Tak więc więcej czasu będziemy potrzebowali na zakup potrzebnej nam ilości tych baterii i rakiet . To jednak nie wszystko co Nam jest pilnie potrzebne dla sił zbrojnych. Otóż potrzebne są w dalszym ciągu śmigłowce dla wszystkich jednostek je obecnie posiadające wojsk lądowych . Poza tym potrzebują ich w znacznie więcej niż obecnie jest PMW. Kpiną dla Jej potrzeb są tylko 4 śmigłowce,gdyż to nie powinny być do wykrywania o.p i SAR tylko osobno do obu działań.. Za istotną sprawę uważam brak o.p i takie opieszałe działanie w tym temacie ,,Orki '' Potrzebne są również okręty bojowe dobrze uzbrojone nawodne,gdyż te co mamy to już zabytki ,a jakoś mało się czyni aby tak jak niejednokrotnie słyszy się o Amerykanach unowocześniających starego typu okręty bojowe.. Czas aby władze odpowiedzialne przyspieszyły tą ślamazarność w temacie obronności .
...
Następna strona