Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Nabici w polisolokaty. Sąd Najwyższy może im pomóc

0
Podziel się:

Wyrok Sądu Najwyższego może pomóc klientom nabitym w polisolokaty w odzyskaniu swoich pieniędzy.

Nabici w polisolokaty. Sąd Najwyższy może im pomóc
(Adam Guz/REPORTER)

Klienci naciągnięci na polisolokaty mogą już w czwartek zyskać nową broń w walce o odzyskanie swoich pieniędzy. Konsumenci czekają na ratunek, a branża ubezpieczeniowa na trzęsienie ziemi. Wszystko w rękach Sądu Najwyższego.

- Pani długo zachwalała produkt jako zupełnie bezpieczny, pozbawiony ryzyka finansowego – tak zaczynały się setki skarg, jakie w ostatnich latach pisali klienci do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ten konkretny fragment pochodzi ze skargi na tzw. polisolokaty oferowane przez Getin Noble Bank.

Hasła reklamowe mamiły: "Zyskaj w bezpieczny i stabilny sposób ze 100% ochroną kapitału**" (wyjaśnienie gwiazdek na końcu tekstu) lub "Twoja większa emerytura". Ulotki wabiły wyliczeniami o przewidywalnym zysku, jaki miały przynieść klientom grupowe ubezpieczenia na życie i dożycie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym: Lucro oraz Plan Oszczędnościowy Bezpieczna Przyszłość.

Problem polegał na tym, że te same reklamy równie jasno nie wspomniały o bardzo istotnej sprawie. O tym, że jeśli klient wycofa się z ubezpieczenia wcześniej, może stracić zgromadzone środki. Co więcej, klientów przed takim ryzykiem nie ostrzegali również pracownicy banku.

Getin Noble Bankowi dostało się za to. W styczniu 2014 r. UOKiK nałożył na bank karę w wysokości 6,7 mln zł. Ale nie tylko Getin zarabiał na polisolokatach. Pod koniec 2014 r. Urząd ukarał cztery kolejne firmy: Aegon TU na Życie, Idea Bank, Open Finance i Raiffeisen Bank Polska. Na łączną kwotę ponad 50 mln zł.

Zainwestował 10 tys. zł. Wypłacił już tylko dwa tysiące

Problem polisolokat nie zniknął, klienci do dziś walczą o utracone pieniądze w sądach. Jedna z takich osób w 2010 r. zainwestowała 10 tys. zł w polisolokatę. W 2013 r. klient postanowił wycofać swoje pieniądze, ale ubezpieczyciel wypłacił mu jedynie... ok. 2 tys. zł. Powód? Resztę pochłonęła naliczona opłata likwidacyjna, która w tym przypadku po trzech latach trwania umowy wynosiła... aż 80 proc. zgromadzonych środków.

Klient poszedł do sądu. Przegrał w pierwszej instancji, jednak odwołał się, zaś sąd drugiej instancji miał już wątpliwości i poprosił o opinię Sąd Najwyższy. To właśnie w jego sprawie jutro SN wyda wyrok. Decyzja może pomóc wszystkim, którzy dali się skusić reklamie i nie wczytali się w to, co się kryło w umowach pod promocyjnymi gwiazdkami.

Dlaczego w ogóle klienci szukali polisolokat? Te stały się modne kilka lat temu, bo pozwalały odroczyć tzw. podatek Belki, czyli podatek od zysków kapitałowych i zarobić potencjalnie więcej niż na tradycyjnych depozytach. Pozwalało na to opakowanie produktu inwestycyjnego w polisy ubezpieczeniowe. Niewielka część pieniędzy wpłacanych przez klienta była przeznaczana na polisę ubezpieczeniową na życie i dożycie, reszta lokowana była w ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych.

Rzecz w tym, że klienci często nie byli wystarczająco informowani o tym, że są to produkty długoterminowe, 10- lub nawet 30-letnie, nierzadko zdarzało się również, że byli wręcz wprowadzani w błąd.

Postępowanie w wielu takich sprawach prowadził i nadal prowadzi UOKiK, który ustalił, że w wielu przypadkach oferta długoterminowego ubezpieczenia na życie i dożycie była kierowana do klientów, którzy zainteresowani byli tak naprawdę tradycyjnymi lokatami. Lub po prostu chcieli jedynie odnowić umowę depozytową. Urząd analizując m.in. materiały ze szkoleń banków ustalił, że pracownicy celowo prowadzili rozmowy z klientami w taki sposób, by myśleli, że deponują pieniądze na zwykłej lokacie, którą mogą zamknąć w każdej chwili pod groźbą co najwyżej utraty odsetek, jakie do tej pory narosły.

Kiedy jednak klient chciał wycofać pieniądze z polisolokaty wcześniej, np. po trzech latach, ubezpieczyciele naliczali ogromne opłaty likwidacyjne, które mogły pochłaniać nawet 90 proc zgromadzonych środków. Efekt? Klient zamiast zarobić, tracił niemal wszystkie pieniądze.

Dla porównania analogiczne opłaty w innych krajach europejskich, np. w Niemczech, kształtują się na poziomie maksymalnie 2 proc., jak w swoim wniosku do Sądu Najwyższego podkreślił sąd okręgowy.

**O czym ma zdecydować Sąd Najwyższy?**

W czwartek 3 grudnia Sąd Najwyższy zdecyduje, czy tzw. świadczenia wykupu były świadczeniami głównymi czy pobocznymi. Chodzi o pieniądze, jakie były wypłacane klientom, którzy zrezygnowali z polisolokaty przed czasem, pomniejszone właśnie o te gigantyczne opłaty likwidacyjne.

Jeśli SN zdecyduje, że były to świadczenia poboczne, będzie to oznaczać, że ubezpieczyciele nie mają prawa zatrzymywać większości środków zgromadzonych na polisolokacie, jeśli klient zdecyduje się wycofać pieniądze przed czasem. To będzie oznaczało również, że UOKiK będzie mógł uznać to za klauzule niedozwolone, zakazać takich praktyk i nakładać kary na nieuczciwych przedsiębiorców, a klienci, którzy walczą w sądach, będą mieli ułatwioną sprawę.

Rzecznik Ubezpieczonych Aleksandra Wiktorow w stanowisku przesłanym do Sądu Najwyższego twierdzi, że świadczenie wykupu nie jest świadczeniem głównym stron. Rzecznik twierdzi nawet, że świadczenie wykupu świadczeniem wcale nie jest w rozumieniu kodeksu cywilnego, a jest to jedynie ukryta opłata likwidacyjna.

Wiktorow uważa, że "opłata likwidacyjna nie jest dopuszczalna prawnie ze względu na brak ekwiwalentnego świadczenia po stronie ubezpieczyciela", co oznacza po prostu, że żadne świadczenie, za które miałby zapłacić klient nie istnieje, a ubezpieczyciel jedynie wypłaca zgromadzone przez klienta środki.

Na podobny stanowisku stoi UOKiK, twierdząc, że wartość wykupu nie jest świadczeniem głównym.

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń upiera się jednak w przesłanym redakcji money.pl oświadczeniu, że: "Świadczenie wykupu jest jednym z głównych świadczeń wypłacanych z tytułu umowy ubezpieczenia z UFK, obok świadczenia z tytułu śmierci, a czasem także świadczenia z tytułu dożycia określonego wieku. Świadczenie wykupu jest charakterystycznym i istotnym świadczeniem w umowie ubezpieczenia z UFK, a jego wypłata stanowi dla ubezpieczającego najważniejszy powód zawarcia umowy."

Prezes PIU twierdzi, że gdyby SN przychylił się do stanowiska Rzecznika Finansowego, byłoby to wbrew przepisom zarówno obowiązującej jak też wchodzącej z dniem 1 stycznia 2015 ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej, które wskazują na charakter wykupu jako jednego ze świadczeń głównych w umowie ubezpieczenia z UFK.

Co powie SN? To się okaże dopiero w czwartek, jednak pewną podpowiedzią może być dla niego wykładnia Trybunału Sprawiedliwości UE, który uznał, że świadczenie główne jest tym podstawowym zawartym pomiędzy ubezpieczycielem a klientem, a potrącanie de facto kary za wcześniejsze odstąpienie od umowy z winy klienta trudno uznać za świadczenie podstawowe.

**Trzęsienie ziemi?**

Skala problemu jest duża, bowiem w ubiegłym roku na tzw. polisolokatach klienci mieli zgromadzone ok. 54 mld. zł. Jednocześnie coraz więcej z nich czuje się poszkodowana. W 2014 r. do Rzecznika Finansowego wpłynęły 1422 skargi dotyczące polisolokat, co stanowi niemal 10 proc. wszystkich skarg. Jeszcze w 2010 r. stanowiły one jedynie 0,86 proc.

Tymczasem do sądów wpływa też coraz więcej pozwów. Tylko w jednym Sądzie Rejonowym w Warszawie toczy się około 300 spraw przeciwko jednemu ubezpieczycielowi – temu samemu, którego sprawa wylądowała przed SN.

Teraz instytucje, które oferowały tzw. polisolokaty czekają na decyzję SN z zapartym tchem. "Czekają na trzęsienie ziemi" – jak mówią wprost pracownicy biura Rzecznika Finansowego. Polska Izba Ubezpieczeń nie mówi nic.

** Inwestycja „Lucro” nie jest lokatą bankową i nie gwarantuje zysku, a jedynie zwrot 100% Składki Zainwestowanej (czyli sumy wpłaconych kwot pomniejszonych o Opłaty Administracyjne) na koniec 10 letniego okresu odpowiedzialności. Inwestor zobowiązuje się do terminowego wpłacania kolejnych miesięcznych składek „LUCRO”: w przypadku
niedopełnienia tego obowiązku i wcześniejszego zerwania inwestycji musi liczyć się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanego kapitału (opłata likwidacyjna). Inwestor może także stracić część lub całość zainwestowanego kapitału w sytuacji gdy SecurAsset S.A. lub BNPP nie spełnią swoich obowiązków wynikających z Obligacji lub umowy swap. (...).

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)