Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jakub Ceglarz
Jakub Ceglarz
|

Koniec ogrzewania elektrycznego w nowych domach

209
Podziel się:

Polskie domy mają być znacznie bardziej energooszczędne. To główne założenie nowych przepisów, które właśnie zaczynają obowiązywać. Skutek? Możesz zapomnieć o pozwoleniu na budowę, jeśli chcesz ogrzewać dom prądem z sieci. A to dopiero początek zmian, które nabiorą tempa za 4 lata.

Koniec ogrzewania elektrycznego w nowych domach
(TOMASZ BOLT/EAST NEWS)

- Zmiany przepisów budowlanych, które wchodzą w życie od 2017 roku, dotyczą dwóch aspektów - tłumaczy w rozmowie z WP money Monika Lisowska-Łętocha, dyrektor pracowni projektowej Biura Projektów Archon+. - Pierwszy z nich to graniczne wartości współczynnika przenikania ciepła przez przegrody zewnętrzne, czyli ściany, okna, drzwi, dach i podłogę.

Parametr ten określa, ile ciepła tracimy przez ściany i pozostałe przegrody. Im niższa jego wartość, tym lepsza izolacja. Żeby to osiągnąć, trzeba zastosować grubszą warstwę styropianu czy wełny mineralnej oraz kupić lepszą stolarkę zewnętrzną.

Na tym jednak nie koniec. - Drugi współczynnik to maksymalne wartości EP - czyli wskaźnika rocznego zapotrzebowania na nieodnawialną energię pierwotną. W dużym uproszczeniu mówi nam on, ile takiej energii potrzebuje budynek - wyjaśnia ekspertka. I zaraz dodaje, że są bardziej miarodajne współczynniki do oceny energooszczędności domu i późniejszych nakładów na eksploatację. Za przykład podaje wskaźnik EUco.

Energooszczędnie albo wcale

Ustawodawca, wprowadzając przed laty odpowiednie przepisy, zdecydował jednak, że to właśnie EP ma być podstawowym miernikiem tego, czy polskie domy jednorodzinne (inne budynki zresztą też) są energooszczędne. Tu zasada jest podobna - im mniejsza wartość tym lepiej. Rozporządzenie z 2013 roku zmieniające Warunki Techniczne proces ten podzieliło na 3 etapy.

Pierwszy rozpoczął się w 2014 roku. Domy budowane od tego czasu musiały ten wskaźnik mieć na poziomie maksymalnie 120 [kWh/(m2*rok)]. Od niedzieli wkroczymy w drugi etap i granica zostanie przesunięta do 95. To oznacza, że wszystkie domy będą musiały spełniać jeszcze bardziej rygorystyczne kryteria, by uzyskać pozwolenie na budowę.

Obawiać nie muszą się ci, którzy pozwolenie już mają, ale prace rozpoczną dopiero w 2017 roku - ich nowe przepisy już nie obejmą. Podobnie jak tych, którzy już w nich mieszkają. Nie będą musieli robić generalnego remontu, bo prawo nie działa wstecz.

Co zmiany oznaczają w praktyce? Oczywiście wyższe koszty, choć ekspert uspokaja, że nie będą to drastyczne podwyżki. - Te przepisy nie weszły z dnia na dzień, rynek zdążył się na nie przygotować. Mamy do czynienia z materiałami coraz lepszej jakości i grubości, które są dużo łatwiej dostępne i nie kosztują fortuny - podkreśla Monika Lisowska-Łętocha.

Jej zdaniem kluczowe są pierwsze etapy budowy, czyli projekt oraz wybór odpowiednich materiałów i instalacji. - Jeśli chodzi na przykład o grubość warstw izolacyjnych, to lepiej wydać trochę więcej na początku i zaoszczędzić dużo na późniejszej eksploatacji - radzi. - Wtedy mamy komfort cieplny i niższe rachunki za ogrzewanie.

O ile drożej zapłacimy? Tu jednoznacznej odpowiedzi nie ma - wszystko zależy od szeregu czynników, takich jak wielkość domu, jego lokalizacja, rodzaj dachu, okien czy nawet położenie względem słońca.

Prądem już domu nie ogrzejesz

Przedstawicielka biura Archon+ przyznaje, że zmiana przepisów oznacza przede wszystkim konieczność rezygnacji z niektórych form ogrzewania. - Od stycznia nie będzie już możliwe zaprojektowanie domu tak, żeby ogrzewać go energią elektryczną pochodzącą z sieci i spełniać standardy energetyczne - twierdzi Lisowska-Łętocha.

Prąd bowiem zdecydowanie najmocniej "podbija" wysokość współczynnika EP i nie ma możliwości, żeby nie przekroczył on w takiej sytuacji wartości 95. Co innego, gdy energia jest częściowo pozyskiwana inną metodą, na przykład ze źródła odnawialnego. Mowa tu na przykład o pozyskiwanej za pomocą ogniw fotowoltaicznych energii słonecznej, ale również wiatrowej, geotermalnej czy pochodzącej ze spalania biomasy.

Konstrukcja współczynnika EP zdecydowanie promuje właśnie ten rodzaj energii i przy jej zastosowaniu problemu ze spełnieniem kryteriów być nie powinno.

- Pamiętajmy jednak, że nie można o tym myśleć tylko w kategorii źródła ciepła. To, że będziemy ogrzewać dom biomasą wcale nie znaczy, że będzie on energooszczędny - przestrzega Lisowska-Łętocha. - Ważne jest, by prawidłowo zaprojektować izolację termiczną, wybrać odpowiedni standard stolarki i dobrze ją zamontować. Trzeba też zadbać o wysoką sprawność instalacji wewnętrznych. Dopiero wtedy możemy mówić o energooszczędności.

Styczniowe zmiany to jednak dopiero preludium do tego, co wydarzy się w 2021 roku. Wtedy współczynnik EP nie będzie już mógł przekroczyć wartości 70. To trzeci etap wdrażania przepisów, które państwom członkowskim narzuca Unia Europejska.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(209)
Zosia Tokaj
rok temu
Mamy w domu gaz ale ceny oszalały I NIE STAĆ NAS NA OGRZEWANIE GAZOWE dlatego postanowilismy kupic promienniki na podczerwień oxyly dobrze grzeja i cena prądu nas nie martwi bo mamy fotowoltaikę.
Klara
rok temu
Przy dzisiejszych cenach gazu i węgla zdecydowaliśmy sie na panele na podczerwięń Oxyly, zamontowliśmy fotowoltaike i prąd mamy za grosze. To najlepsze rozwiązanie super grzeją i świetnie się preentują
Waccka
3 lata temu
My zdecydowaliśmy się jednak na panele na podczeriwęń, mamy panele infrared polskiej marki Oxyly. Na prawdę super rozwiązanie do domu. I dobrze ogrzewają pomieszczenia, są ekologiczne , a i jak mamy z grafikami to i ozdabiają ściany. Nawet dziecko się nie poparzy
Importer
4 lata temu
Za 8000zl w Chinach kupuje się 32 panele 10kW, inwerter 4000zl. W tym chorym kraju firmy wołają za takie zestawy 50tys. A rząd udaje, że zwraca 5000zl dofinansowania. PRZEJRZYJCIE NA OCZY!
B52
5 lata temu
radzi bogaty biednemu kup sobie nowe auto nie będziesz wydawał na naprawy
...
Następna strona