Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Polacy zaczęli oszczędzać rekordowe kwoty. Odkładamy już co 25. złotówkę

164
Podziel się:

W ubiegłym roku nastąpił przełom w oszczędnościach Polaków. Po pięciu poprzednich latach, gdy odsetki zniechęcały nas do tego, by odkładać pieniądze, w czwartym kwartale ubiegłego roku padł wynik bliski rekordowi.

Polacy zaczęli oszczędzać rekordowe kwoty. Odkładamy już co 25. złotówkę
(PIOTR KAMIONKA/REPORTER/EAST NEWS)

Polacy wreszcie zaczęli oszczędzać pieniądze. Po pięciu chudych latach, w których woleliśmy wydawać niż odkładać na słabo oprocentowanej lokacie, wreszcie coś drgnęło. Pod koniec roku nasze oszczędności były niemal rekordowe. Powód? Znaczna część z naszych zaskórniaków to pieniądze z 500+.

41 mld zł - to kwota, jaką zaoszczędziliśmy w czwartym kwartale ub.r. Dane GUS wskazują, że to prawie tyle samo, ile wyniósł rekord z ostatnich trzech miesięcy 2009 roku i o 10 mld zł więcej niż rok wcześniej. W całym 2016 r. zwiększyliśmy nasze środki „na czarną godzinę” o łącznie 45 mld zł.

- Odbicie oszczędności było widoczne w odczycie już za trzeci kwartał, ale mimo wszystko poprawa stopy oszczędzania jest już potwierdzona w danych - mówi money.pl Grzegorz Ogonek, ekonomista BZ WBK. - Można było właściwie oczekiwać, że coś takiego się wydarzy. Program 500+ nie był konsumowany natychmiast.

Oszczędzane kwoty rosły już nawet od drugiego kwartału ub.r., co wskazuje, że można tendencję wiązać z początkiem wypłat zasiłku 500+. Jak wskazuje ekonomista, gospodarstwa domowe najpierw redukowały zadłużenie krótkoterminowe, w tym „chwilówki” a dopiero potem przystąpiły do zakupów i oszczędzania.

- Trzeba było dwóch-trzech kwartałów, żeby zaobserwować odbicie w konsumpcji - mówi Ogonek. - Przy tym 500+ to na tyle istotne źródło dochodów, że nie cała ilość pieniędzy idzie na konsumpcję.

Zobacz także: Wzrost stóp procentowych. Bomba kredytowa gorsza od franków?

Dane GUS wskazują, że w ubiegłym roku odłożyliśmy na przyszłość aż co 25. zarobioną złotówkę, czyli 4 proc. dochodów (tj. z tzw. dochodów do dyspozycji brutto). Rok wcześniej zaledwie 2,2 proc.

- Teraz stopa oszczędzania dostała impuls od strony wyższych dochodów. Skłonność do oszczędzania rośnie nawet przy braku podwyżek stóp procentowych - zauważa ekonomista.

Powodem nie jest tylko 500+, ale i niskie bezrobocie oraz rosnące wynagrodzenia.

- O rynku pracy mówi się teraz, że ma swoje problemy, ale jednak problemy sprzyjające gospodarstwom domowym - mówi Ogonek. - To pracodawcom trudno znaleźć ręce do pracy. Od strony gospodarstw domowych to dobra sytuacja, jest presja na podwyżki - dodaje.

Kiedyś byliśmy bardziej oszczędni

4 proc. dochodu oszczędzonego, to może wydawać się dużo, ale tylko w porównaniu z sytuacją z lat 2011-2015. Dla porównania jeszcze przed 2001 r. odkładaliśmy kilkukrotnie więcej, bo od 11 do nawet 13 proc. dochodu. I to przy dużo mniejszych zarobkach.

Drastyczny spadek skłonności do oszczędzania nastąpił po 2010 roku. Pośrednią przyczyną jest globalny kryzys finansowy, a bezpośrednią - niskie stopy procentowe.

- Polsce udało się wyjść obronną ręką z tego, co dotknęło świat - opisuje Ogonek. - Pewne konsekwencje kryzysu nas dotknęły, bo zostaliśmy z niskimi stopami procentowymi. A im niższe nominalne oprocentowanie konsumenci widzieli na swoich depozytach, tym mniej byli skłonni odkładać pieniądze.

Stopy procentowe od marca 2015 roku są na rekordowo niskich poziomach i niżej już raczej nie zejdą. Oprocentowanie rocznych depozytów spadło w tamtym roku poniżej 2 proc. i najwyraźniej jest to bariera psychologiczna dla osób, które myślą o lokatach bankowych. W kwietniu odsetki wynosiły zaledwie 1,7 proc. Przy takim oprocentowaniu, do tego obecnie niższym niż inflacja i obciążonym podatkiem Belki, trzymanie pieniędzy w bankach, to nie jest atrakcyjna forma oszczędzania.

Nie tylko jednak o skłonność do oszczędzania chodzi. Tańsze zrobiły się też kredyty. Jeszcze w 2005 roku ich oprocentowanie było prawie dwukrotnie wyższe niż obecnie, czyli raty od przeciętnej kwoty kredytu 200 tys. zł były większe o prawie 500 zł miesięcznie niż obecnie. Jedyny sposób, by kupić wtedy mieszkanie, polegał na zaoszczędzeniu jak największej kwoty i pożyczenie w banku najmniej jak się da. Obecnie wystarczy zgromadzić niewielką część inwestycji - mniej więc też i oszczędzamy.

W 1999 roku banki miały w bilansach zaledwie 5,8 mld zł kredytów mieszkaniowych dla osób prywatnych, gdy oprocentowanie kredytów wynosiło 15-18 proc. Na koniec kwietnia 2017 r. było to już 392 mld zł.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(164)
Antek
6 lat temu
Ja od wielu lat odkładam. Nie są to takiw wielkie kwoty ale zawsze coś. Czasem w zarządzaniu tymi pieniędzmi pomaga mi mój doradca z pko, a to jakaś lokata, a to coś. I jakoś to leci
michal
7 lat temu
Pożyjemy - zobaczymy
michal
7 lat temu
Jak daliście to macie
tom1947
7 lat temu
Z artykółu wynika ,że wzrost oszczędności wynika z programu 500+ ,więc ja się pytam ,jakim prawem rozdaje się pieniądze z moich podatków po to , aby nierób mógł odłozyć.
kajot
7 lat temu
ja najwiecej oszczedzam dzieki moim swiadomym dzialaniom, a nie jakims programom ;) zmienilem dostawce pradu na firme axpo - polecam to i wam bo u mnie to nie tylko obnizylo rachunki za prad ale rowniez pozwolilo oszczedzac bez wyrzeczen!
...
Następna strona