Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Osiecki
|

Pieniądze w mundurkach

0
Podziel się:

Producenci odzieży muszą w tym roku zaopatrzyć w szkolne mundurki 4 mln uczniów. Zarobią na tym na czysto co najmniej 60 mln złotych.

Pieniądze w mundurkach
(PAP/Andrzej Grygiel)

Za dwa tygodnie uczniowie podstawówek i gimnazjów będą musieli chodzić do szkoły w jednolitych strojach. Minister edukacji Roman Giertych, zapewne nieświadomie, stworzył nowy rynek pracy. Mundurków nie chcą szyć duże firmy - więc postała nisza dla średnich i przede wszystkim małych zakładów odzieżowych.

Największe i najbardziej znane firmy odzieżowe odpuściły sobie rynek mundurków. W działach zbyt Vistuli, Reserved, Cropp czy innych znanych producentów ubrań ze zdziwieniem reagują na pytania o mundurki.

Tymczasem jest to gigantyczny rynek. Mundurki w tym roku musi założyć cztery miliony uczniów! Nawet jeśli wszyscy wybiorą najtańsze stroje do kas producentów wpłynie 200 mln zł., a ich zysk może wynosić nawet 60 mln złotych!

Najtańszy znaczy najlepszy

Dlaczego zatem duzi nie chcą wziąć tego rynku? Dla dużych firm mundurek może być po prostu skórką niewartą wyprawki, zbyt duże są koszta. Jak się okazuje przy wyborze szkolnych mundurków dla większości rodziców liczy się przede wszystkim cena.

Najchętniej poszukiwane są stroje nie droższe niż 50 zł za komplet - m.in. dlatego, że najbiedniejsi uczniowie mają otrzymać zapomogi w wysokości 50 zł na zakup mundurka (wnioski o tę dopłatę mogą składać wszyscy rodzice, u których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 351 zł netto.) O tym, że wszyscy będą szukali strojów w tym przedziale cenowym boleśnie przekonało się wielu producentów.

_ Warszawska firma Parol Fashion uszyła partię mundurków na wzorów angielski. Za zestaw z plamoodopornych tkanin poliestrowych trzeba zapłacić aż 200 zł. Firma już teraz zastanawia się czy nie przenieść produkcji do Chin. _

"Zero tolerancji" spadło z nieba

Natura nie lubi próżni, więc niszę natychmiast zajęły średnie firmy. "Już w tej chwili mundurki stanowią około 10 proc. naszej produkcji. Jeśli ustawa się nie zmieni, a tego wszyscy producenci się obawiają, w przyszłym roku dodamy kilka kolejnych wzorów do naszej kolekcji" - mówi Ewelina Wagner konsultant do spraw handlowych w podkarpackiej firmie NICOL. Firma w ciągu wakacji podpisała umowy z kilkunastoma szkołami.

Mundurki pomogły także bezrobotnym. "Kiedy usłyszałam, że chce wprowadzić do szkół **, mundurki olśniło mnie" - opowiada Gazecie Wyborczej Agata Sitowiak, która założyła firmę krawiecką. Ekonomistka z wykształcenia zrezygnowała z pracy, aby wychować trójkę dzieci. A kiedy miała wolną chwilę zajmowała się szyciem dla rodziny i znajomych. Program „zero tolerancji" ministra Giertycha spadł jej jak z nieba. Postanowiła zająć się szyciem dla szkół.

Według "Gazety Wyborczej" to nie jedyny przypadek. Na taki sam pomysł wpadły siostry Rogalskie z Wrocławia. Wzory mundurków otrzymały od rodziny mieszkającej w Kanadzie. Klientów na swój towar panie szukają w internecie. Ich witrynę odwiedzają dyrektorzy szkół i rodzice. Dzięki sieci znalazły pierwszych klientów.

Żyła złota ministra edukacji

Choć producenci narzekają, w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że mundurki mogą być żyłą złota. "To jest produkt na jeden rok szkolny, bo dzieci w tym wieku szybko rosną. Rodzice co rok lub w skrajnych wypadkach co pół roku będą musieli kupować mundurki. A wiec cały czas będzie zbyt na produkcję. A nasza marża wynosi nawet 30 proc. Nawet jeśli najczęściej będą kupowane wyroby z niższej półki to i tak mamy z tego godziwy zarobek - mówi właściciel niewielkiej firmy odzieżowej z centrum Polski.

A do tego, jak przyznają producenci, każde dziecko powinno mieć przynajmniej dwa komplety szkolnego stroju. "W tym wieku dzieci jednak są dość żywe i mocno brudzą ubranie. Nie ma szansy, aby cały tydzień chodziły w jednym mundurku do szkoły" - ocenia Ewelina Wagner z firmy NICOL. _ " Największym problemem jest to, że nie ma dwójki identycznych dzieci w klasie. I właśnie z tego powodu nie nastawiam się na mundurki - ostrzega Krzysztof trzmiela z łódzkiej firmy Imek. Większość firm poradziła sobie jednak z tym problemem - szyją mundurki w formie kamizelek lub bluz. _

Na mundurkach zarobią też drukarnie

Mundurki przyniosą zysk nie tylko producentom odzieży. Ministerstwo Edukacji chce promować nowe stroje. Resort ogłosił przetarg na „promocję stroju jednolitego", czyli mundurków. W ramach tej akcji maja się pojawiać billboardy: w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców oraz na stacjach warszawskiego metra . W sumie aż 900 tablic! Natomiast w mniejszych miastach ma zawisnąć 300 billboardów. A ciągu miesiąca plakaty mają się zmienić dwukrotnie! Drukarnie oraz firmy reklamowe zarobią w sumie: 656 tys. złotych!

Dwa miesiące temu MEN zorganizowało galę mundurkową. Promocja strojów w gronie nauczycieli kosztowała, według nieoficjalnych informacji, bagatela, 70 tys. złotych.

Rynek mundurków jeszcze się nie nasycił. W tym roku według niektórych szacunków może zabraknąć strojów nawet dla połowy młodzieży. Wciąż jest zbyt mało producentów tego typu odzieży. Zatem jest szansa na dobry i dość łatwy zarobek. Klientów nie trzeba długo szukać, bo w każdym mieście jest co najmniej jedna podstawówka oraz gimnazjum! A jak się nie umie szyć, zawsze można zająć się poligrafią

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)