Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń:Język miłości - lekarstwem władzy na kryzys

0
Podziel się:

Z kryzysem trochę jak z tegoroczną zimą. Najpierw wszyscy zapomnieli, że zjawisko takie istnieje. Teraz z kolei nikt nie wie, co się jeszcze może zdarzyć.

Płaskoń:Język miłości - lekarstwem władzy na kryzys

Najwięksi specjaliści nie zaryzykują wieczorem stuprocentowej prognozy na rano: znowu przymrozi czy nadejdzie odwilż,orzeł na złotówce jeszcze mocniej dostanie po skrzydłach czy może jednak poderwie się ciut w górę. Niepewność pokazuje jak pozorne są zdobycze współczesnych nauk. Mimo hiperkomputerów, super sputników i zawiłych ekonomicznych algorytmów ciągle aktualne jest wyznanie mędrca, który 25 wieków temu doszedł do wniosku, iż wie tylko tyle, że nic nie wie.

Na fali nieszczęść odradzają się jednak zapomniane wartości. We wstępie do debaty o polskim kryzysie posłanka Senyszyn zapytała marszałka Sejmu, w jaki sposób zareaguje na określenie przez dziennikarza TVN towarzystwa z Wiejskiej mianem hałastry. Ad vocem wyszło z ust przedstawicielki lewicy, która lubuje się we wdeptywaniu w ziemię ideowych przeciwników i jeszcze kilka dni temu sugerowała publicznie seksualne kompleksy dziewczęciu, które ośmieliło się mieć odmienne zdanie na temat życia poczętego.

Może więc wybrańcy narodu szykują się do prawdziwej koalicji miłości ponad podziałami. Może zaczynają się troszczyć o własną godność. Może już na zawsze wyplenią ze swego słownictwa małpy w czerwonym, wykształciuchów, chamów, pijaków i zboczeńców.

Marszałek Komorowski zareagował natychmiast. Mając niewątpliwie napięty harmonogram zajęć, uznał sprawę za niecierpiącą zwłoki i jeszcze w tym samym dniu wystosował pismo do redaktora Miecugowa. Wyraził w nim głębokie przekonanie, że autor _ Szkła kontaktowego _ wycofa się z hałastry. Nie omieszkał przy tym dodać, że obrażając posłów, dziennikarz naigrywa się z całego narodu, który wydelegował swoich przedstawicieli do pracy na Wiejskiej.

Od takiej konkluzji już tylko krok do stwierdzenia, że dziennikarze odpowiadają za całe zło. Podobnie jak za opady śniegu i gołoledź - drogowcy.

Grzegorz Miecugow odparował w stylu salomonowym. Objaśnił, że hałastra to nie tylko kojarzący się negatywnie motłoch, lecz także zbiorowisko przypadkowych osób. Poza tym nie miał na myśli wszystkich posłów, a tylko część, choć nie bardzo wiadomo którą. Tę, co z łomotem i łoskotem zrywała na przykład obrady komisji, nazywając kulturalnie pozostałych targowiczanami. Czy też targowiczan wymachujących przed kamerą pięściami. A może trochę jedną i trochę drugą?

Ponieważ posłanka Senyszyn łatwo nie odpuszcza, należy się spodziewać dalszego ciągu dociekań semantycznych. No chyba, że i na lewicy zacznie obowiązywać nowa świecka tradycja zapoczątkowania przez prezesa PiS.JarosławKaczyński po wyjściu z sali w czasie debaty kryzysowej wygłosił dwuminutowe oświadczenie, po czym zakomunikował, że nie odpowie na żadne pytanie. Żeby nie dać się sprowokować, co mogłoby naruszyć strategię miłości.

Jeśli kryzys potrwa kilka lat i przemiana sfer politycznych rozkwitnie w takim tempie, jak obecnie, to na koniec powiemy sobie: warto było. Dostaniemy co prawda po kieszeni. Niektórzy stracą fortuny, a inni domy, ale bez tego nie moglibyśmy dożyć czasów, gdy poseł Kurski będzie się zwracał do Donalda Tuska per wasza dostojność. A Palikot będzie wyprowadzał na spacer kota Jarosława Kaczyńskiego, uznając to za najwyższy honor.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)