Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Pod Częstochową spadł samolot. Jest wiele ofiar

0
Podziel się:

Na pokładzie maszyny byli skoczkowie spadochronowi. To największa tego typu katastrofa od lat.

Lotnisko w Rudnikach koło Częstochowy
Lotnisko w Rudnikach koło Częstochowy (PAP/Waldemar Deska)

1/10

fot:

11 osób zginęło w katastrofie samolotu pod Częstochową. Jedną uratowaną, w stanie ciężkim, przewieziono do szpitala w Częstochowie. Samolot należał do prywatnej szkoły spadochronowej, wykonywał lot z podczęstochowskiego lotniska w Rudnikach. To największa tego typu katastrofa w ostatnich latach w Polsce.

Aktualizacja: 21:00.

Strażacy otrzymali informację o zdarzeniu około godz. 16.20. Jak powiedział rzecznik częstochowskiej straży pożarnej kapitan Paweł Liszaj, w chwili przyjazdu strażaków na miejsce poza maszyną znajdowały się trzy osoby, z których jedna przeżyła katastrofę.

Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski informował, że osobę tę, w stanie ciężkim, stabilnym, przetransportowano, jednym z trzech śmigłowców LPR skierowanych do akcji, do szpitala w Częstochowie. Ranny to około 40-letni mężczyzna. Jak podkreślają lekarze, od początku był z nim kontakt, ma urazy m.in. miednicy. W tej przechodzi badania diagnostyczne.

Kapitan Liszaj podał, że koordynator działań medycznych na miejscu katastrofy przekazał strażakom informację o dziewięciu kolejnych śmiertelnych ofiarach we wraku. Dodał, że ciała były praktycznie zwęglone, osoby te nie miały szans na przeżycie.

Po katastrofie maszyna paliła się. Pożar został szybko ugaszony. W akcji brało udział łącznie szesnaście jednostek straży pożarnej. Miejsce katastrofy leży w linii prostej ok. 3 km od lotniska w Rudnikach, samolot spadł, niedługo po starcie, poza terenem zabudowanym. Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną wypadku. Na miejsce udali się eksperci z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Samolot był przeciążony?

_ - Piper navajo był produkowany w wersji specjalnej dla spadochroniarzy. Niewykluczone więc, że ta maszyna była certyfikowana do przewozu takiej ilości osób. Problemem mogła okazać się temperatura - wraz z jej wzrostem, spada gęstość powietrza, a z nią ilość siły nośnej, którą wytwarza skrzydło. Być może w tych warunkach te 12 osób na pokładzie, to było o jedną za dużo - _mówił w programie TVP Info Roman Peczka z „Przeglądu Lotniczego".

O powściągliwość w komentarzach na temat wypadku lotniczego pod Częstochową apeluje Krzysztof Szopiński z Areoklubu Polskiego. W rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, ekspert przypomniał, że mamy za mało informacji na temat przebiegu lotu, by ferować wyroki.

_ - Wyjaśnienie przyczyn katastrofy zostawmy komisji badającej wypadku lotnicze - _mówi Krzysztof Szopiński.

Jak powiedział rzecznik komendanta głównego PSP Paweł Frątczak na miejscu są już prokuratorzy i ekspert z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Na miejsce pojechał też komendant główny PSP Wiesław Leśniakiewicz.

Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, maszyna mogła być przeładowana, co przy wysokiej temperaturze powietrza mogło doprowadzić do awarii jednego z silników.

Według informacji prezesa Aeroklubu Częstochowskiego i Aeroklubu Polskiego Włodzimierza Skalika samolot, który uległ katastrofie, to dwusilnikowy piper navajo - niedawno sprowadzony do Rudnik przez prywatną szkołę spadochronową Omega.

Sama szkoła na swej stronie internetowej informowała pod koniec maja br. o wykonaniu w Częstochowie pierwszych skoków ze swojej nowej 10-miejscowej maszyny o tej nazwie.

Przy tej informacji zamieszczono zdjęcia samolotu Piper PA-31 Navajo o rejestracji N11WB. Jak wynika z m.in. z fotografii na stronie szkoły, samolot został przerobiony pod kątem skoków spadochronowych, m.in. z wnętrza usunięto większość wyposażenia, a przy bocznych drzwiach do kabiny na zewnątrz kadłuba zamontowano podest i uchwyty.

Strażacy szacowali, że ich działania przy wraku samolotu mogą potrwać do niedzielnego poranka. Liszaj wyjaśnił, że chodzi m.in. o oświetlenie i zabezpieczenie miejsca katastrofy.

Policja zabezpiecza ślady na miejscu katastrofy. Rzecznik prasowy śląskiej policji Andrzej Gąska powiedział, że policja zabezpieczyła miejsce katastrofy przed dostępem osób postronnych. Wrak samolotu bada też specjalna grupa śledczych z laboratorium kryminalistycznego komendy wojewódzkiej w Katowicach.

Policjant podkreśla, że ofiar katastrofy byłoby więcej, gdyby samolot spadł na okoliczne zabudowania. Wrak samolotu od zabudowań dzieli kilkanaście metrów.

Zarówno strażacy jak i eksperci podkreślają, że to najtragiczniejsza katastrofa samolotu cywilnego, do której doszło w Polsce od wielu lat. 13 listopada 2011 r. w lesie w dzielnicy Miasteczka Śląskiego - Żyglinie, kilka kilometrów od drogi startowej portu lotniczego Katowice w Pyrzowicach rozbił się samolot Cirrus SR22, zginęły wszystkie wówczas cztery osoby - dwie kobiety i dwóch mężczyzn.

Czytaj więcej w Money.pl
Katastrofa samolotu. Nie żyje dwóch ministrów W Laosie zginęły co najmniej 22 osoby, w tym wicepremier i minister obrony generał Douangchay Phichit oraz minister bezpieczeństwa publicznego Thongbanh Sengaphone.
Boeing 777 to nie pierwszy samolot, który zaginął W dziejach lotnictwa nie brakuje podobnych przypadków, niektóre do dziś nie zostały wyjaśnione.
wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)