Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartłomiej Ciszewski
|

Polacy kochają unijne pieniądze

0
Podziel się:

Trzy lata temu Polska przystąpiła do UE. Dzisiaj bogacimy się dużo szybciej. Czy dzięki Brukseli? Przeczytaj analizę Money.pl

Polacy kochają unijne pieniądze
(PAP)

Trzy lata temu Polska przystąpiła do UE. Dzisiaj bogacimy się dużo szybciej. Czy dzięki Brukseli? Zdecydowana większość Polaków jest przekonana, że tak.

Polska skorzystała na członkostwie. Najprawdopodobniej skorzysta też w najbliższych latach. Oczywiście pozytywne efekty akcesji nie dotyczą wszystkich, jednak euroentuzjazm ogarnął dziś praktycznie wszystkich.

Entuzjazm na całego

Z najnowszego badania CBOS wynika, że aż 86 proc. Polaków jest zwolennikami UE. To o 22 punkty proc. więcej niż przed 1 maja 2004 Przeciwnicy stopnieli w ciągu trzech lat do 7-procentowej mniejszości.

To nie koniec. Aż 64 proc. ankietowanych twierdzi, że członkostwo daje nam więcej korzyści niż strat. Najbardziej zadowoleni są oczywiście mieszkańcy miast (70 proc.), z wyższym wykształceniem (71 proc.) i dochodami większymi niż 1200 zł na głowę w gospodarstwie domowym (aż 86 proc.).

Co najbardziej podoba się nam w Unii? Otwarte granice i swoboda poruszania się, korzyści dla rolnictwa i rolników oraz otwarcie rynków pracy w niektórych z krajów członkowskich. Niemal połowa z ankietowanych zauważa, że akcesja przełożyła się pozytywnie na sytuację materialną Polaków. Trzy czwarte dostrzega korzystny wpływ na gospodarkę.

Liczby potwierdzają

Twarde dane makroekonomiczne potwierdzają pozytywne wrażenie społeczeństwa. Gospodarka pędzi jak nigdy. Po akcesji tempo wzrostu podniosło się z 4 do 6 proc. PKB. Eksperci właśnie podnoszą prognozy na ten rok. Możliwe, że gospodarka urośnie w 2007 roku o ponad 7 proc.

Na pewno kluczowa jest dobra koniunktura na świecie i przedsiębiorczość Polaków, jednak ani rząd, ani unijne instytucje nie pozwalają nam zapomnieć o swoim wkładzie w sukces.

Obecnie w kraju realizuje się prawie 60 tys. projektów unijnych. Jak dotąd wykorzystaliśmy prawie 40 proc. z ponad 12 miliardów euro przeznaczonych w ramach funduszy strukturalnych oraz Funduszu Spójności na lata 2004-2006. Mamy czas jeszcze do końca przyszłego roku na wykorzystanie pozostałych 60 proc.

Wszystko wskazuje na to, że Polska przez najbliższe lata pozostanie beneficjentem unijnego systemu podatkowego. Jednak chyba nawet ważniejsze niż strumień pieniędzy płynących z Brukseli, okazało się usunięcie sztucznych barier handlowych.

Dopuszczenie do wspólnego rynku spowodowało gwałtowny wzrost eksportu polskich firm, które zaczęły korzystać z przewagi konkurencyjnej (przede wszystkim cenowej) nad zachodnimi rywalami. Szacuje się, że sprzedaż polskich przedsiębiorstw w krajach UE rosła w ostatnich trzech latach nawet o jedną piątą rocznie. Od początku 2005 roku eksport stał się lokomotywą stabilnego wzrostu.

Jako członek UE Polska stała się dużo bardziej wiarygodna w oczach zagranicznych inwestorów. Dla tych spoza Europy staliśmy się wygodną furtką do Niemiec czy Francji. Budując fabrykę w Polsce można przecież, przy wciąż niższych kosztach pracy niż na Zachodzie, uzyskać dostęp do unijnego rynku zbytu. Nic dziwnego, że w zeszłym roku odnotowała rekordowy napływ 14,7 miliardów dolarów inwestycji bezpośrednich.

Jest super, ale i tak wyjeżdżamy

Podczas, gdy przedsiębiorcy zarabiali na eksporcie, pracownicy wreszcie mogli bez ograniczeń wyjechać. Co prawda największe kraje, jak Niemcy i Francja, wciąż są dalekie od otworzenia swoich granic dla pracowników z Polski, setki tysięcy rodaków znalazło lepsze zarobki w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji.

Szacuje się, że z kraju wyjechało w ciągu trzech lat nawet 2 mln osób. A liczba krajów otwartych na Polaków rośnie. Rok temu dołączyły do nich też Hiszpania, Portugalia, Finlandia, Grecja, potem Włochy. Od dzisiaj pracować możemy też w Holandii.

Emigracja pracowników przyczyniła się też do spadku bezrobocia i wzrostu płac w kraju. Oczywiście najsilniej odczuwa się to w sektorze prywatnym.

W ciągu trzech lat od akcesji bezrobocie spadło z prawie 20 proc. w maju 2004 do 14 proc. obecnie. Jednak wciąż pozostaje na najwyższym poziomie w UE.

Problem stwarza to, że sytuacja na rynku pracy jest niesymetryczna – Polacy mogą bez ograniczeń pracować w Wielkiej Brytanii, natomiast rodzimi pracodawcy nie mogą zatrudniać np. Ukraińców. Nic dziwnego, że przedsiębiorcy narzekają na niedobór na rynku pracy.

Boom mieszkaniowy i kolejne tłuste lata

Po 1 maja 2004 Polska stała się jednym z ulubionych miejsc na inwestycje mieszkaniowe. Spowodowało to niespotykany wcześniej w historii naszego kraju boom na rynku nieruchomości. Średnie ceny w największych miastach w ostatnich latach podwoiły się. Cieszą się ci, którzy w porę kupili, załamują ręce ci, którzy nie zdążyli. Na to samo mieszkanie będą musieli pracować co najmniej dwa razy dłużej. Zamiast 25 - 50 lat.

Po improwizowanej trzylatce 2004-2006 czeka nas siedmiolatka z prawdziwego zdarzenia. W zeszłym roku kraje członkowskie ustaliły projekt budżetu wspólnoty na lata 2007-13. Polsce przypadła na ten okres niebagatelna pula 67 miliardów euro.

Bruksela przekonuje, że po tym okresie przynajmniej na pierwszy rzut oka nie będzie widać różnicy między lewym a prawy brzegiem Odry. Biorąc pod uwagę niespodziewany prezent w postaci Euro 2012 to może się udać.

Ciemna strona mocy

Strumień euro zamknął usta nawet najbardziej dogmatycznym przeciwnikom UE. Sztandarowym przykładem jest założyciel Radia Maryja ojciec Tadeusz Rydzyk. Jego Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej otrzymał ponad 20 mln zł unijnej dotacji. Musimy jednak pamiętać, że polski obraz Unii Europejskiej jest nieobiektywny.

Miliardy euro, które płyną do Polski pochodzą z kieszeni podatników w całej Europie. Zanim trafią do nas w postaci sali gimnastycznej w pobliskiej szkole podstawowej, przechodzą przez gigantyczną, złożoną machinę biurokratyczną.

W styczniu Europejski Trybunał Obrachunkowy już 12. rok z rzędu wskazuje na gigantyczne nadużycia w finansach Brukseli. W zeszłym roku budżet UE wyniósł 121 miliardów euro. Jak wskazuje audyt trybunału, tylko 7 proc. z tych pieniędzy zostało wykorzystanych legalnie i zgodnie z procedurami.

Tymczasem wydatki budżetowe UE nieprzerwanie rosną. Jeszcze w roku 1965 stanowiły jeden promil PKB krajów członkowskich. W budżecie na lata 2007-2013 ten współczynnik wyniesie już 1,15 proc., co biorąc pod uwagę wzrost gospodarczy sprawi, że Bruksela zbierze w 2013 roku aż 143 miliardy euro w postaci składek i podatków.

Entuzjazm Polaków doradza jednoznacznie: im więcej, tym lepiej. Wpłynie do nas większy strumień euro. Jednak czy rzeczywiście gigantyczny "strumień gotówki" rozdawany przez Komisję Europejską to to, co najlepsze w UE?

| PLUSY: | MINUSY: |
| --- | --- |
| uczestnictwo w systemie gospodarczym najbardziej rozwiniętych krajów świata, pozbawionym ograniczeń w handlu zagranicznym i w imporcie. Dzięki temu wzrost gospodarczy jest większy o 1-2 punkty proc. podwojenie obrotów Polski w handlu zagranicznym - z głębokiego deficytu wymiany z krajami UE, wyszliśmy na znaczący wynik dodatni; dostęp do funduszy unijnych, które stały się ważnym impulsem prorozwojowym, umożliwiły podjęcie wielu inwestycji infrastrukturalnych; otwarcie unijnych rynków pracy - bezpośrednim skutkiem jest spadek bezrobocia w Polsce; zwiększenie napływu do Polski inwestycji zagranicznych, czego naturalną konsekwencją jest tworzenie nowych miejsc pracy i wzrost PKB; przyspieszony wzrost wydajności, większa kapitalizacja, modernizacja produkcji, poprawa konkurencyjności - spowodowane napływem nowych inwestycji i technologii; pozytywny wpływ prawodawstwa UE na polskie regulacje prawne; wzrost uelastycznienia rynku pracy i zróżnicowanych form zatrudnienia, poprawa organizacji pracy, a także rosnące
znaczenie aktywnej polityki na rynku pracy, np. w sferze subsydiowania zatrudnienia. Globalizująca się gospodarka oraz rosnąca konkurencja zmuszają przedsiębiorstwa do elastyczności i dostosowania stanu zatrudnienia do potrzeb pracodawcy w danej chwili. | obowiązek przestrzegania limitów produkcyjnych narzuconych Polsce m.in. w produkcji mleka i cukru, stali. lobbing starych krajów UE. Z jednej strony podejmuje się działania, które szkodzą nam w tych segmentach produkcji, gdzie mamy monopolistyczną pozycję (sadownictwo, przemysł cukrowy), z drugiej zbyt małą uwagę UE przywiązuje do ochrony interesów Polski, czego przykładem jest konflikt z Rosją o eksport mięsa; obawa, że w wyniku wypychania do Polski „brudnej” pracochłonnej lub niechcianej produkcji we własnych krajach możemy stać się krajem peryferyjnej i nisko rentownej produkcji; wciąż niewystarczająca poprawa jakości polskiego ustawodawstwa i zwiększenia jego stałości; brak zmian w funkcjonowaniu instytucji. W Polsce wciąż brak jest systemu one-stop
point w obsłudze przedsiębiorstw; przez te trzy lata nie zwiększył się udział instytucji rynku pracy w pośrednictwie zatrudnienia. Działające rynkowo instytucje pośrednictwa pracy wykazują większą efektywność niż obecne skostniałe struktury publicznych służb zatrudnienia, których profesjonalizm i efektywność nie poprawiają się. Środki przeznaczane dla urzędów pracy powinny być uzależnione od ich efektywności w pośrednictwie pracy, a nie jak to jest obecnie, od liczby zarejestrowanych bezrobotnych. |

Pierwsze trzy lata członkostwa w ocenie ekspertów Konfederacji Pracodawców Polskich

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)