Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Policja zagrała w kości dinozaurów sprzed milionów lat

0
Podziel się:

Podpowiem dziś Państwu jak zrobić szybki biznes. Trzeba pojechać do Krasiejowa koło Ozimka, gdzie znajduje się największe w Europie, a może i w świecie cmentarzysko dinozaurów.

Policja zagrała w kości dinozaurów sprzed milionów lat

Na wyrobisku, z którego przez lata pobliska cementownia wybierała margiel, przepuszczając wraz z nim przez młyny szkielety przedpotopowych zwierzaków, ziemia jest tak naszpikowana skamielinami, że każdy bez trudu coś dla siebie znajdzie. Kawałek gnata albo i całą czaszkę. Następnie trzeba znalezisko wywieźć do Niemiec, a na tamtejszych giełdach można je spieniężyć nawet za kilkanaście tysięcy euro.

Sporym problemem może być stan kości, które rozsypują się w dłoniach, więc trzeba dysponować odpowiednią wiedzą i technikę, żeby je wyjąć z ziemi, a następnie spreparować. Pewna gazeta nie dostrzegła jednak tej przeszkody i przed paroma miesiącami ogłosiła, że dinozaury z Krasiejowa można kupić we Frankfurcie albo w Hamburgu. Gazeta nie dysponowała żadnymi faktami. Sklecając w sezonie ogórkowym newsa mogła równie dobrze napisać, że jej redaktor dyżurny wystawił przez okno lunetę i obserwował obchody święta niepodległości w jednym z państw na Marsie.

Polska policja podchodzi jednak bardzo serio do słowa drukowanego, ruszyła zatem tropem sensacyjnej wiadomości. Wyrobisko w Krasiejowie zajmuje powierzchnię kilkudziesięciu hektarów, których pilnuje jeden dozorca. Nawet nie strażnik, tylko zwykły nieuzbrojony cieć na etacie urzędu miejskiego. Ta okoliczność sprzyjała policyjnej logice: skoro na teren wykopalisk można bez problemu się dostać, to złodzieje na pewno wynieśli niejednego stworka, żeby go opchnąć nad Renem. Trzeba jeszcze tylko było znaleźć podejrzanych oraz przynajmniej kawałek dinozaura świadczącego o przestępczym procederze.

Jako dozorca zatrudniony był w Krasiejowie Zygmunt D., którego pożegnano z powodu nadmiernych skłonności do butelki. Policjanci przeszukali jego dom i ponoć odkryli dwie kostki pochodzenia zwierzęcego. Mogły to być szkielety kurzych udek, ponieważ w śląskich wsiach drób często gości na stołach. Mogły to być również drobiny przedpotopowca, jako że w okolicach Krasiejowa ludzie trzymają na półkach kawałki dinozaurów, które zabrali na pamiątkę z terenu wykopalisk.

Ten dowód wystarczył, żeby przyskrzynić Zygmunta D., a człowiek w stanie permanentnego narąbania powie policji wszystko, co ta zechce usłyszeć. Były dozorca zeznał więc, że wynosił szkielety na zlecenie dr Krzysztofa Spałka, pracownika Uniwersytetu Opolskiego, który odkrył cmentarzysko w Krasiejowie. Gdyby nie jego intuicja i smykałka, młyny cementowni sproszkowałyby dinozaury do ostatniego egzemplarza. Dzielni policjanci przymknęli zatem Spałka. Na przepisowe 48 godzin.

Prowadzili go przez centrum Opole zakutego w kajdanki, jakby był groźnym zbirem i żaden funkcjonariusz nie zadał swojej służbowej głowie oczywistego pytania: po diabła Spałek miałby wchodzić w konszachty z cieciem, skoro przez sześć lat sam wydobywał szkielety z ziemi? Dostarczał je do placówek naukowych w Warszawie i Wrocławiu, więc po drodze mógł zwinąć całe stado dinozaurów.

Kiedy sąd kazał zwolnić doktora, dzielni policjanci ogłosili, że incydent spowodowali... dziennikarze, ponieważ domagali się jakichkolwiek informacji ze śledztwa. Funkcjonariusze zafundowali więc żurnalistom konferencję prasową oraz dr Spałka w charakterze eksponatu, a dla fotoreporterów wypożyczyli nawet kości z uniwersytetu, nie informując oczywiście o tym drobiazgu.

Miałem jednak Państwu powiedzieć, jak zrobić w Krasiejowie interes. Całe tamtejsze muzeum mieści się w budce dozorcy. Jedna gablota, w niej kilka kostek. Wykopaliska zdobyły już światową renomę i do Krasiejowa zjeżdżają tłumy turystów, wytrzeszczając oczy na widok polskiej przedsiębiorczości. Gmina ani województwo ni mają pieniędzy, żeby zbudować tu szybko dinopark, który z pewnością przyniesie krociowe zyski. Brakuje funduszy na wyjmowanie z ziemi kolejnych okazów.

Jeśli szybko nie znajdzie się inwestor, krasiejowskie cmentarzysko przestanie istnieć. Po każdej zimie, a nawet większej ulewie tony kości zamieniają się w proch. Niezależnie od tego, że pewne gazety oraz policjanci poszukują ich na niemieckich giełdach.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)