Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polski atom made in China? Wciąż nie wiadomo, kto sfinansuje budowę elektrowni

2
Podziel się:

Budowa elektrowni atomowej pochłania średnio około 12 mld euro, w Polsce będzie kosztować ona od 40 mld do 60 mld zł.

Polski atom made in China? Wciąż nie wiadomo, kto sfinansuje budowę elektrowni
(Reporters / EUREKA)

Poprzedni rząd przyjął program energetyki jądrowej, który wyznaczył tzw. mapę drogową do pierwszej polskiej elektrowni atomowej w styczniu 2014 r. Obecny skupia się raczej na węglu, niż na energii jądrowej, a uruchomienie pierwszych bloków odsuwa w czasie. - Obawiam się, że 10 lat to bardzo optymistyczna wizja. Bardziej realny jest termin 2030 r. Myślę, że dopiero za 15 lat uruchomimy pierwszy blok – mówi prof. Andrzej Strupczewski ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

Budowa elektrowni atomowej pochłania średnio około 12 mld euro, w Polsce będzie kosztować ona od 40 mld do 60 mld zł. Kwestia sfinansowania takiej inwestycji wciąż pozostaje nierozstrzygnięta.

Od listopadowej wizyty prezydenta Dudy w Szanghaju, coraz głośniej mówi się o zaangażowaniu Chin w polski atom. Chiński premier Li Keqiang wspominał wówczas o współpracy jądrowej między Chinami i krajami Europy Środkowo-Wschodniej.

Część decyzji w sprawie przyszłości polskiego programu nuklearnego i finansowania budowy atomówki ma zapaść jeszcze w czerwcu, co być może nie przypadkowo pokrywa się z wizytą przywódcy Chin w Warszawie.

Dodatkowo, jak zauważa portal Energetyka24.com, chińsko-czeski fundusz finansowy, który powstał w kooperacji z grupą J&T wyraźnie usilnie interesuje się polskimi aktywami EDF i Unipetrolem należącym do PKN Orlen.

Chiny mają rozwinięty program atomowy - w kraju Środka pracuje obecnie 15 reaktorów. Pekin głośno mówi też o chęci inwestowania w tę branże w Europie. Chiny wytwarzają z atomu 12,5 gigawatów mocy. To ponad 30 proc. całego polskiego systemu energetycznego - wylicza Wyborcza.

W środę minister energii Krzysztof Tchórzewski, przypomniał, że strona chińska finansowanie wiąże z dostarczeniem technologii. Odnosząc się jednak do sugestii, że Polska rozważa współpracę z Pekinem odpowiedział cytowany przez PAP, że w tej dziedzinie nie ma na dziś decyzji.

Stabilna energia

Szansą dla polskiego atomu może okazać projekt nowej ustawy. - Po wakacjach będziemy w stanie przedstawić projekt ustawy o rynku mocy - zapewniał minister Tchórzewski Polską Agencję Prasową. - Rozwiązania te powinny pomóc energetyce konwencjonalnej w finansowaniu nowych inwestycji, koniecznych do zapewnienia stabilnych dostaw energii.

Rozmowy na temat wprowadzenia tzw. mechanizmów mocowych, trwają od dłuższego czasu nie tylko w Polsce, ale i innych krajach europejskich. Wynika to z tego, że przy niskich cenach energii, spowodowanych m.in. dynamicznie rozwijającą się niestabilną "zieloną energetyką" jest coraz trudniej o finansowanie koniecznych inwestycji w energetykę konwencjonalną, która zapewnia stabilne funkcjonowanie systemu.

- Atom to wciąż najbardziej efektywne źródło energii – przypomina w rozmowie z money.pl prof. Strupczewski. - W Europie jesteśmy w ogonie krajów wykorzystujących energię elektryczną na mieszkańca. Wyprzedzamy tylko Rumunię i Łotwę. Jeśli chcemy dorównać Niemcom, Duńczykom czy Austriakom, czeka nas wzrost poziomu wykorzystania energii, a co za tym idzie potrzeba większej jej produkcji. Za 20 lat wyczerpiemy zasoby węgla i będziemy zmuszeni do importu, aby utrzymać obecny poziom. Nie neguję więc potrzeby inwestowania w OZE, ale zielona energia ma poważną wadę – jest niestabilna. Na razie nie da się oprzeć całej energetyki na OZE.

Jak wynika z opublikowanego niedawno raportu francuskich i niemieckich stowarzyszeń energetyki konwencjonalnej - UFE i BDEW, już w ciągu najbliższych 10 lat część krajów europejskich nie będzie w stanie pokryć swego zapotrzebowania na energię. Remedium na to może być wprowadzenie właśnie rynku mocy (ang. CRM - Capacity Reliability Mechanism).

To mechanizm, którego zadaniem jest tworzenie zachęt finansowych dla wytwórców energii. Płaci im się nie tylko za wytworzoną i sprzedaną energię, ale za gotowość do zapewnienia w danej chwili określonej mocy. W praktyce oznacza to utrzymywanie w gotowości określonych bloków. A jak zapewnia ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych, elektrownie atomowe najlepiej się do tego nadają. Nie potrzebują długiego czasu na rozruch i mogą pozostawać w stanie uśpienia.

**Atomówka jednak tańsza?**

Dodatkowo, jak przekonują entuzjaści energii jądrowej, energia atomowa jest tańsza. Tańsza nawet niż wiatraki i panele słoneczne.

- Porównując koszt inwestycji, mówi się zwykle o kosztach na megawat mocy. Tymczasem wiatraki pracują w ciągu roku z intensywnością 25 proc. mocy maksymalnej. To samo z panelami słonecznymi - słońce 360 razy w roku zachodzi, ale w ciągu dni nie świeci z jednakową mocą. Jak policzył niemiecki Instytut Fraunhofera, dla słońca współczynnik wykorzystania mocy zainstalowanej wynosi zaledwie 0,11, dla wiatru wspomniane już 0,25 – wyjaśnia ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

Dla energetyki jądrowej współczynnik ten wynosi 0,90. - Wydatki na jednostkę mocy średniej w ciągu roku pokazują, że inwestycje w OZE są 2-3 razy droższe od inwestycji w atom – daje prof. Strupczewski.

Doświadczenie państw takich jak Niemcy czy Dania, które wprowadzały sukcesywnie zieloną transformację w energetyce, pokazują są przykładem na większą efektywność energii jądrowej w stosunku do odnawialnych źródeł. Jak przypomina profesor, zgodnie z przyjętą pięć lat temu w Niemczech ustawą o OZE, za energię z farm wiatrowych na morzu trzeba będzie płacić producentowi 190 euro za MWh, za geotermiczną 250 euro za MWh i za energię ze spalania biomasy 140 euro za MWh. W tym czasie we Francji za energię z elektrowni jądrowych płacono 42 euro za MWh.

**Biurokracja przedłuża proces **

W PPEJ założono, że uruchomienie pierwszego bloku jądrowego w Polsce nastąpi w roku 2024. W ubiegłym roku PGE w korespondencji technicznej z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi (PSE) zapowiedziała, że pierwszy blok jądrowy ruszy w roku 2029.

Jak wyjaśnia profesor prof. Andrzej Strupczewski faktyczny czas budowy elektrowni jądrowej szacowany jest na cztery do sześciu lat. Czas ten liczy się od wylania pierwszych fundamentów do dostarczenia energii do sieci.

- Nim to się stanie, trzeba załatwić wiele spraw, pozwoleń, ogłosić przetarg. Kiedy wyłoniona zostanie odpowiednia firma, przedstawiana jest analiza bezpieczeństwa – wyjaśnia ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

Dokument liczy około 10 tys. stron i musi być przeanalizowany przez wielu ekspertów i zatwierdzony przez Komisję Dozoru Jądrowego. Następnie projekt musi przejść fazę konsultacji. - Polska, jak przystało na wzorowego ucznia stosunków międzynarodowych, postanowiła zapytać wszystkich sąsiadów o opinię dotyczącą polskiego programu atomowego. Odpowiedzi na uwagi tych krajów trwały w sumie dwa i pół roku. A przed nami kolejne rundy konsultacji krajowych i zagranicznych, do których przystąpimy po wyborze typu reaktora. Po wyborze lokalizacji czekają nas kolejne rozmowy, a potem już przed wydaniem decyzji o rozpoczęciu budowy potrzebna jest opinia sejmiku miejskiego, który omawia granice strefy ograniczonego użytkowania. Jeśli to wszystko zrobimy sprawnie, w co wątpię, jest szansa, że piekło biurokracji nie pochłonie polskiego programu atomowego – tłumaczy Strupczewski.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(2)
raf12312431
8 lat temu
widze ze juz w budzecie przewidzieli na lapowki 30 do 50 mldzl . ciekawe czy ten partyjny z PO byly minister gospodarki dalej siedzi w zarzadzie budowy polskiej elektrowni jadrowej i bierze kase za bawienie sie swoim sprzetem atomowym w gaciach. A bierze olbrzymie pieniadze.
Konrados
8 lat temu
[QUOTE] Budowa elektrowni atomowej pochłania średnio około 12 mld euro, w Polsce będzie kosztować ona od 40 mld do 60 mld zł. [/QUOTE] WTF