Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Premier Libanu chciał odejść. Prezydent go uprosił

0
Podziel się:

Nadżib Mikati, którego dymisji domagała się opozycja po śmierci w piątkowym zamachu szefa wywiadu gen. Wissama al-Hassana pozostanie na stanowisku na prośbę prezydenta i w interesie kraju.

Premier Libanu chciał odejść. Prezydent go uprosił
(EPA/PAP)

Na konferencji prasowej po nadzwyczajnym posiedzeniu rządu Mikati oświadczył, że zaproponował prezydentowi Michelowi Suleimanowi swą dymisję, ale ten zażądał, by pozostał na stanowisku, _ ponieważ nie chodzi o kwestię osobistą, ale o interes kraju _. Poinformował, że prezydent poprosił go, by pozostał jeszcze _ przez pewien czas _ w obawie przed _ popadnięciem Libanu w chaos _.

Dymisji rządu, w którym znajdują się ministrowie z szyickiego Hezbollahu, zażądał po piątkowym zamachu w centrum Bejrutu opozycyjny Sojusz 14 Marca - koalicja partii antysyryjskich.

W zamachu bombowym zginęło co najmniej osiem osób, w tym szef wywiadu, sunnicki generał Wissam al-Hassam, a ponad 80 zostało rannych.

Mikati ocenił, że atak miał związki z toczącą się od marca 2011 roku wojną w sąsiedniej Syrii. Premier przypomniał w tym kontekście, że zabity generał stał za udaremnieniem planów ataku bombowego w Libanie na zlecenie Damaszku.

_ - Jako premier nie mogę uprzedzać śledztw, ale mówiąc całkiem szczerze nie mogą oddzielić w żaden sposób wczorajszej zbrodni od odkrycia w sierpniu spisku przeciwko Libanowi _ - podkreślił Mikati.

W związku z tą sprawą w sierpniu aresztowany został były libański minister, popierający reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Piątkowy zamach pogłębia obawy, że wojna domowa w Syrii przeleje się na Liban.

Libańskie społeczności religijne są podzielane między zwolenników Asada, należącego do mniejszości alawickiej, a stronników sunnickich rebeliantów. Alawici to wyznawcy skrajnego odłamu szyizmu, a wielu sunnitów uważa ich za niewiernych.

Gen. Hassan prowadził również śledztwo, które wskazało na udział Syrii i jej libańskiego sprzymierzeńca Hezbollahu w zamordowaniu w 2005 roku premiera Rafika Haririego.

W nocy z piątku na sobotę sunnici wyszli na ulice Bejrutu i innych libańskich miast, paląc opony w proteście przeciwko zamachowi, który ożywił wspomnienia krwawej wojny domowej w Libanie w latach 1975-1990. Libańscy żołnierze otworzyli ogień do grupy ludzi, którzy przejęli kontrolę nad jedną z dróg w Dolinie Bekaa, raniąc dwie osoby - poinformowali świadkowie.

Wojsko pojawiło się na skrzyżowaniach dróg i w budynkach oficjalnych, ale wiele głównych dróg, w tym prowadząca na międzynarodowe lotnisko, jest odciętych przez demonstrantów.

Czytaj więcej w Money.pl
Są pierwsze reakcje na masakrę w Bejrucie Z apelem do polityków libańskich, by zapobiegli destabilizacji kraju zwrócił się prezydent Francji Francois Hollande. USA oznajmiły, że zamach jest _ nie do usprawiedliwienia _.
Tak krwawego zamachu nie było tam od lat Wśród ofiar eksplozji w stolicy Libanu, jest szef wywiadu tego kraju. Wybuchnie kolejna wojna domowa?
Za tym zamachem stoją zwolennicy dyktatora? Opozycyjny lider Saad Hariri oświadczył wprost, że za zamachem stoi Baszar Al Assad. Sojusz opozycyjnych ugrupowań wezwał prosyryjski rząd do ustąpienia.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)