Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

"Połowa polskich uczelni upadnie". Ratunek może przyjść z Indii

331
Podziel się:

W ciągu pięciu lat nawet połowa prywatnych uczelni w Polsce upadnie – twierdzi dr Pradeep Kumar, Hindus, który ma pomysł, jak je ratować - sprowadza do Polski studentów z Indii. Tam jest ich aż 40 mln, nie mają się gdzie uczyć i są gotowi płacić za edukację po kilka tysięcy euro rocznie.

"Połowa polskich uczelni upadnie". Ratunek może przyjść z Indii
(mat. prasowe)

- W ciągu pięciu lat nawet połowa prywatnych uczelni w Polsce upadnie - twierdzi dr Pradeep Kumar, Hindus, który ma pomysł, jak je ratować. Sprowadza do Polski studentów z Indii. Tam jest ich aż 40 mln, nie mają się gdzie uczyć i są gotowi płacić za edukację po kilka tysięcy euro rocznie.

W 2006 r. skończył studia prawnicze i zaczął pracować w Bombaju. Zaczął też podróżować po całej Europie. Zatrzymując się w Polsce, poznał naszą piękną rodaczkę. Nie, nie zatrzymała go, wrócił do Indii. Jednak wkrótce po tej podróży poznał polskiego ambasadora w Indiach.

- Powiedziałem mu, że macie tu wspaniałe uniwersytety. A on zapytał, czy chciałbym pojechać do Polski na studia. Odpowiedziałem: "dlaczego nie, jeśli dostanę stypendium". I w ten sposób przyjechałem do Warszawy i zacząłem studiować stosunki międzynarodowe na UW – opowiada dr Pradeep Kumar.

Zrobił doktorat na UW, potem pracował również na Uczelni Vistula i Uczelni Łazarskiego, dziś wykłada finanse w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nysie. W międzyczasie jednak zorientował się, że polskie uczelnie prywatne mają problem. I to duży. Postanowił go rozwiązać.

40 mln Hindusów szuka szkoły

- Jestem w Polsce od 2008 r. Przez dziewięć lat uczyłem na uczelniach prywatnych i państwowych, miałem okazję obserwować rynek i zrozumieć, że polskie uniwersytety są w bardzo trudnej sytuacji, bo nie są w stanie, z powodu niżu demograficznego, przyciągnąć odpowiedniej liczby studentów – mówi dr Pradeep Kumar.

- Jeśli uczelnie nie zrozumieją, że trzeba otworzyć się na studentów z zagranicy, w ciągu pięciu lat połowa prywatnych szkół w Polsce zostanie zamknięta – dodaje.

Tymczasem w Indiach są tysiące studentów, dla których nie ma wystarczająco dużo miejsca na rodzimych uniwersytetach.

- Do 2020 r. w Indiach będzie 40 mln studentów, którzy będą szukać możliwości zdobycia wyższego wykształcenia. Ta populacja znacznie przewyższa dostępną obecnie w Indiach liczbę miejsc na uniwersytetach, dlatego ci młodzi ludzie będą musieli wyjechać za granicę, żeby się kształcić. Część pojedzie do Wielkiej Brytanii, gdzie za czesne zapłaci 20 tys. euro rocznie, a część mogłaby trafić do Polski, gdzie za studia, na np. SGGW, zapłaci 2,5-4 tys. euro, otrzymując w zamian dostęp do wspaniałych uniwersytetów i nowoczesnych kampusów z dobrą infrastrukturą oraz świetnymi profesorami - mówi dr Kumar.

Polska ma uczelnie, ale nie ma studentów, Indie mają studentów, ale nie mają wystarczająco dużo uczelni. Rozwiązanie, zdaniem dr Kumara, jest proste - połączyć ze sobą te dwa kraje.

- Między Polską i Indiami istnieją oczywiście stosunki dyplomatyczne, ale nie mają one odzwierciedlenia w efektywnych relacjach gospodarczych, ani tym bardziej akademickich. Jest tu wielka przestrzeń do zagospodarowania. Postanowiłem więc stworzyć fundację Indo-European Education Foundation, której zadaniem jest wypełnić tę lukę i zbudować most między Polską, Europą a Indiami - dodaje.

Co robi fundacja?

Po pierwsze to współpraca akademicka pomiędzy uniwersytetami w Polsce i Indiach na zasadzie umów partnerskich. W jej ramach organizuje wymiany studenckie, ale też wymiany wykładowców akademickich czy wspólne konferencje naukowych - to rozwiązuje kolejny problem, nad którym boleje minister nauki Jarosław Gowin: zbyt małą liczbę międzynarodowych publikacji polskich naukowców.

Drugi obszar to współpraca nieakademicka, czyli właśnie sprowadzanie studentów z drugiego końca świata na polskie uczelnie.

- Prywatne szkoły nie mają pieniędzy, są całkowicie zależne od czesnego, jakie wpłacają studenci. Problem w tym, że muszą tych studentów zdobyć. Fundacja pomaga w ich rekrutowaniu nie tylko z Indii, ale wszystkich krajów z regionu indyjskiego, więc również z Nepalu, Bangladeszu, Sri Lanki, Malediwów czy Butanu – mówi dr Kumar.

W dodatku zadaniem fundacji jest przeprowadzenie odpowiedniej selekcji.

- Kiedy jesteś głodny, nie obchodzi cię, jak jedzenie jest przygotowywane, po prostu chcesz je zjeść. Uczelnie prywatne w Polsce są tak głodne, że chcą jakichkolwiek studentów, byleby płacili. A to niedobrze. Tacy studenci przyjeżdżają, płacą za pierwszy rok, ale w kolejnym roku rezygnują z nauki z powodu braku pieniędzy. Tylko 1/5 studentów z Ukrainy, która stanowi największą zagraniczną grupę, kontynuuje naukę na polskich uczelniach na drugim roku studiów – mówi dr Kumar. To nie daje finansowej stabilizacji polskiej nauce.

Fundacja zapewnia, że ma na to receptę. Po pierwsze dba o poziom studentów, których ściąga na polskie uczelnie. Każdy zainteresowany musi najpierw wypełnić test przez internet, który sprawdza poziom ich wiedzy oraz znajomość języka angielskiego. Tylko ci z najlepszymi wynikami zapraszani są na rozmowę, w której uczestniczy już również przedstawiciel polskiej uczelni.

Po drugie zaś fundacja sprawdza status materialny studentów, gwarantując w ten sposób polskim partnerom ich wypłacalność. Student, który przejdzie przez to sito, musi zapłacić z góry za dwa lata nauki, ale uczelnia nie dostaje od razu wszystkich pieniędzy. Bo nie może, nie ma prawa żądać opłaty za więcej niż jeden rok. A fundacja może.

Jest jeszcze trzecia noga - fundacja dr Kumara organizuje też współpracę z przemysłem, z firmami, w których studenci podczas wakacji mogą odbyć praktyki, żeby po studiach nie wylądowali na bezrobociu z dyplomem w dłoniach, bo nie mają żadnego doświadczenia zawodowego. To z jednej strony indyjskie firmy działające w Polsce, ale też polskie w Indiach. To daje nie tylko możliwość wykorzystania wakacji w Polsce, ale też zwiększa szanse na znalezienie dobrej pracy po powrocie do Indii.

Jakubas to za mało, potrzeba więcej studentów

Fundacja współpracuje już z wieloma uczelniami w Polsce, w tym z SGGW, Politechniką Warszawską, Uniwersytetem Warszawski oraz Łódzkim czy Wyższą Szkołą Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu.

Ta ostatnia to zresztą jedna z najstarszych i najlepszych prywatnych uczelni w Polsce i najlepszy przykład, jak działa fundacja. To była pierwsza uczelnia w naszym kraju, która wdrożyła amerykański system nauczania. Jednocześnie była w fatalnej sytuacji finansowej. W 2008 r. długi sięgały 12 mln zł i konieczna była restrukturyzacja. Uczelnia sprzedała akademik i próbowała upłynnić też inne nieruchomości. 2 mln zł pożyczył szkole jeden z najbogatszych Polaków - Zbigniew Jakubas, właściciel sądeckiego Newagu.

Ale kłopoty nie zniknęły. W 2015 r. zrobiło się głośno na temat tej uczelni z powodu programu "Matura". To miał być lek na niż demograficzny. Media rozpisywały się, że uczelnia przyjmuje kandydatów na studia bez matury. Rzeczywiście program w zamierzeniu miał służyć nadrobieniu zaległości przed drugim podejściem do egzaminu dojrzałości. W praktyce jednak, jak pisały wówczas media, studenci po takim kursie i zdanej rok później maturze byli przepisywani do razu na drugi rok studiów. Tak uczelnia walczyła o studentów.

W tym roku fundacja zaproponowała uczelni współpracę, żeby zasypać tę wyrwę demograficzną.

- W lutym podpisaliśmy z uczelnią porozumienie, a do kwietnia zrekrutowaliśmy już 26 studentów z Indii, a dziesięciu kolejnych czeka na wizę. Każdy z nich płaci średnio 4 tys. euro. To oznacza, że zaledwie w dwa miesiące uczelnia za pośrednictwem fundacji zyskała dodatkowo prawie pół miliona zł – podkreśla dr Kumar.

Dotąd fundacja zrekrutowała na polskie uczelnie ponad 500 studentów.

Wygrywamy ceną

Dlaczego Hindusi mieliby wybrać Polskę? Studia na prywatnej uczelni w Polsce to koszt 2-4 tys. euro rocznie. Wielokrotnie mniej niż w Europie Zachodniej, ale też mniej niż w samych Indiach. Wygrywamy ceną, tylko zwykle na drugim końcu świata o tym nie wiedzą i to właśnie jest rola fundacji.

Ale czy nieznana Polska może kogoś skusić? Dr Kumar przekonuje, że tak, bo w edukacji w ciągu ostatnich 5-10 lat wszystko się zmieniło.

- Kiedyś ludzie chcieli studiować na prestiżowych uniwersytetach jak Cambridge, Oxford, Uniwersytet Warszawski. Ale to się zmieniło. Teraz przyszedł nowy trend, ważny jest nie uniwersytet, ale student. Jeśli uniwersytet zna i czuje potrzeby studentów, to jest ważniejsze i to przyciągnie studentów z zagranicy. Czasy, kiedy student przychodzi na wykład i tylko słucha, już minęły, bo ten wykład równie dobrze może obejrzeć na swoim smartfonie – mówi dr Kumar.

Gowin pomoże

Pomysł Hindusa z uczelni w Nysie jest właściwie taki sam, jak plan wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina - jedyną receptą na demografię jest umiędzynarodowienie polskich uczelni.

Pomóc ma w tym Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej, która ma zacząć działać najpóźniej od stycznia 2018 r.

Na razie wskaźnik umiędzynarodowienia polskich uczelni roku akademickim 2016/2017 wynosi 5,15 proc., jak wynika ze wstępnych danych Fundacji Edukacyjnej "Perspektywy". To i tak lepiej niż rok wcześniej, kiedy wskaźnik ten wyniósł 4 proc. Prawda jest jednak taka, że za ten lepszy wynik odpowiada nie tylko zwiększenie liczby studentów z zagranicy, ale przede wszystkim zmniejszenie liczby polskich studentów aż o 140 tys.

Najwięcej zagranicznych studentów pochodzi z trzech krajów: z Ukrainy (34,8 tys.) i Białorusi (5,1 tys.), co nie dziwi ze względu na bliskość geograficzną i kulturową. Jednak trzecią grupą są właśnie Hindusi (2,1 tys.). Grupa studentów z Indii rośnie zresztą najszybciej – w ostatnim roku akademickim z 875 do 2100 osób, czyli o 240 proc.

Za ten wzrost odpowiada nie tylko dr Kumar. Coraz więcej organizacji zajmuje się przyciąganiem studentów z Indii właśnie do Polski. Jedną z nich jest agencja edukacyjna Education Poland założona przez Vishala Agnihotri.

Wcześniej agencja współpracowała głównie z uczelniami brytyjskimi. Ostatnio jednak stało się to trudniejsze ze względu na zmiany w prawie migracyjnym i wzrost czesnego, dlatego Agnihotri zaczął promować Polskę jako kraj docelowy dla indyjskich studentów.

Wygląda na to, że 240 proc. wzrost liczby studentów z regionu indyjskiego to dopiero początek.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(331)
Intro
4 lata temu
Ukończyłem studia na WSEHu w Bielsku i z tego co wiem, uczelnia prosperuje bardzo dobrze. Otwierają co roku nowe kierunki oraz zajmują coraz wyższe miejsca w rankingach, co znaczy, że poziom kształcenia również idzie w górę, a niski nie był już w trakcie moich studiów ;)
multikulti
5 lata temu
Ale łatwo w Polsce jest wprowadzane multikulti. Żadnego sprzeciwu.
Koalicja
5 lata temu
Niech uczelnie padają. Zamknąć granice, nikogo nie wpuszczać.
Milena
6 lat temu
Hindusi są pracowitym narodem, który potrzebuje przestrzeni do rozrostu. Dzięki ich środkom jesteśmy w stanie rozwijać polską naukę a uczelniom nie zabraknie budżetu na projekty, których rodowód znajdzie się w Polsce. Agencja wymiany akademickiej, która zajmie sie imigrantami z Indii ma przed sobą bardzo ciężkie zadanie lecz przy dobrej organizacji może się okazać, że wiele na tym zyskamy.
nikt
7 lat temu
Tak a najczęściej jest to fikcyjny powód żeby znależc sie w unii europejskiej, a nawet jeśli tak jak on zdobył to swietne wyksztalcenie to czemu tam nie wraca tylko nas uszczęsliwia? i jeszcze miliony chce tu przywlec? jakie tam wykształcenie na tych prywatnych uniwersytetach ? bzdura to tylko nabijanie kasy profesorkom.... dzień tu dzień tam i tyle
...
Następna strona