Pojawiły się nieoficjalne sygnały, że mamy szanse na trochę lepsze warunki dla naszych rolników - pisze "Gazeta Wyborcza".
Komisja Europejska zrobi wszystko, by przeforsować swój plan powiększenia Unii o plus minus dziesięć krajów w ciągu najbliższego półtora roku. Na czwartkowej międzynarodowej konferencji w Brukseli widać było, że Komisja będzie wręcz przymykać oczy na polityczne i ekonomiczne pułapki, jakie kryje ta ekspresowa droga do rozszerzenia - pisze "Gazeta Wyborcza".
To, do czego Polska przygotowuje się od początku lat 90-tych rezegra się w ciągu 32 dni roboczych. Tyle mniej więcej - według wyliczeń "Gazety Wyborczej" - zostanie na wynegocjowanie godziwych dopłat do naszej produkcji rolnej, przyzwoitych limitów produkcyjnych, mniej kontrowersyjnych wielkości funduszy strukturalnych i jak najmniejszej składki do budżetu. Obecna na konferencji polska minister do spraw europejskich Danuta Huebner zaznaczyła, że w ostatecznym rozrachunku będzie brany pod uwagę interes całej Polski, a nie tylko jednej grupy społecznej. Komisarz Verheugen podkreślał, że nie będzie w Unii członków drugiej kategorii. Tymczasem w kuluarach - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - można było usłyczeć, że ostateczny wynik negocjacji nie będzie zbyt odbiegał od oferty z 30 stycznia. Pojawiają się jednak sygnały, że 25-cio procentowy poziom dopłat dla polskich rolników w 2004 roku może zostać nieco podniesiony. Także w górę mogą pójść limity dopuszczalnej produkcji rolnej.
O kalendarzu rozszerzenia Unii Europejskiej pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "13 grudnia, ale dobry".
iar za "Gazetą Wyborczą"/ makowska/zasadzinska
