Publicystka przypomina, że przez 12 lat filmowcy nie byli w stanie uzgodnić wspólnej wersji ustawy o kinematografii, nie potrafili doprowadzić do tego, by - wzorem wielu krajów europejskich - w obowiązki telewizji wpisać wspieranie kinematografii. A teraz, kiedy produkcja stanęła, firmom producenckim grozi upadek, a ludziom bezrobocie, kłócą się dalej i przedstawiają ministrowi znoszące się nawzajem, kolejne projekty ustawy.
Młodzi, którzy czują się odsunięci od możliwości robienia filmów, w nic nie wierzą i po prostu Stowarzyszenie bojkotują. Twórcy, których nazwiska liczą się najbardziej, albo nie pojawili się w ogóle, albo wpadli na zjazd na chwilę, jakby to wszystko ich nie dotyczyło. I żaden z nich - poza Krzysztofem Zanussim - nie czuł się w obowiązku, by zabrać głos. Zdaniem publicystki, źle to wróży polskiemu kinu.
Na kłótnie zwraca też uwagę w swoim komentarzu po Zjeździe Tadeusz Sobolewski w Gazecie Wyborczej i proponuje by zamiast Stowarzyszenie Filmowców , nazwa brzmiała Stowarzyszenie Bezradnych. Sobolewski uważa, że zjazd pokazał iż kino polskie nie ma swojego lobby. Jego zdaniem, w czasie spotkania najwięcej pasji i nadziei na odnowę miał minister kultury Andrzej Celiński.
iar/smogo/d.nyg