Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Rzeczpospolita" - o polskim kinie

0
Podziel się:

Podczas nadzwyczajnego zjazdu Stowarzyszenia Filmowców Polskich ludzie kina bili na alarm, bo - ich zdaniem - po raz pierwszy w powojennej historii zagrożony jest byt rodzimej kinematografii. Ale - jak pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Barbara Hollender - postronny obserwator musiał odnieść wrażenie, że nawet strach przed niepewnym jutrem nie jest w stanie sprawić, by środowisko wzbiło się ponad wzajemne animozje.

Publicystka przypomina, że przez 12 lat filmowcy nie byli w stanie uzgodnić wspólnej wersji ustawy o kinematografii, nie potrafili doprowadzić do tego, by - wzorem wielu krajów europejskich - w obowiązki telewizji wpisać wspieranie kinematografii. A teraz, kiedy produkcja stanęła, firmom producenckim grozi upadek, a ludziom bezrobocie, kłócą się dalej i przedstawiają ministrowi znoszące się nawzajem, kolejne projekty ustawy.
Młodzi, którzy czują się odsunięci od możliwości robienia filmów, w nic nie wierzą i po prostu Stowarzyszenie bojkotują. Twórcy, których nazwiska liczą się najbardziej, albo nie pojawili się w ogóle, albo wpadli na zjazd na chwilę, jakby to wszystko ich nie dotyczyło. I żaden z nich - poza Krzysztofem Zanussim - nie czuł się w obowiązku, by zabrać głos. Zdaniem publicystki, źle to wróży polskiemu kinu.
Na kłótnie zwraca też uwagę w swoim komentarzu po Zjeździe Tadeusz Sobolewski w Gazecie Wyborczej i proponuje by zamiast Stowarzyszenie Filmowców , nazwa brzmiała Stowarzyszenie Bezradnych. Sobolewski uważa, że zjazd pokazał iż kino polskie nie ma swojego lobby. Jego zdaniem, w czasie spotkania najwięcej pasji i nadziei na odnowę miał minister kultury Andrzej Celiński.

iar/smogo/d.nyg

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)