W jego artykule, podsumowującym ubiegłotygodniowe obchody rocznicowe Sierpnia, czytamy, że odzyskaliśmy bezkrwawą rewolucję roku 1980 i wszystko, co po niej nastąpiło. Odbudowaliśmy w sobie dumę i nadzieję, związane z tym, co się wówczas stało. Odzyskaliśmy etyczną świadomość znaczenia tamtych wydarzeń - pisze Bonowicz.
Autor dodaje, że w tych dniach mówiło się wiele o bohaterach Lipca i Sierpnia '80 i o tym, z kim i z czym musieli się wówczas zmierzyć. Dzięki temu m.in. lepiej rozumiemy, co stoi u źródła podziałów w środowiskach solidarnościowych: nie tylko odmienne wizje Polski i miejsca "Solidarności" w życiu społecznym, nie tylko osobiste ambicje, urazy i różnice charakterów, ale także działalność aparatu bezpieczeństwa konsekwentnie zmierzającego do skłócenia i rozbicia tych środowisk.
Bonowicz pisze, że na tle tego, co wiemy, Lech Wałęsa jeszcze bardziej urósł w naszych oczach. Rósł tak zresztą od kilku miesięcy: od kiedy pod wpływem śmierci Papieża wyciągnął rękę do prezydenta Kwaśniewskiego. Gest ten, niezależnie od tego, że był gestem odważnym, był również niesłychanie czysty - czytamy w "Tygodniku Powszechnym".
Tygodnik Powszechny/jędras/skw.