Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rok 2004 pokazał, że na prywatyzacji można zarobić

0
Podziel się:

Wpływy z prywatyzacji w 2004 roku wyniosły do 22 grudnia brutto 10 mld 227 mln 84 tys. 408,16 zł – poinformowało biuro prasowe ministerstwa skarbu. A planowano, że sięgną 8,8 mld zł, z czego do budżetu miało netto wpłynąć 7 mld zł.

Rok 2004 pokazał, że na prywatyzacji można zarobić

Wpływy z prywatyzacji w 2004 roku wyniosły do 22 grudnia brutto 10 mld 227 mln 84 tys. 408,16 zł – poinformowało biuro prasowe ministerstwa skarbu. A planowano, że sięgną 8,8 mld zł, z czego do budżetu miało netto wpłynąć 7 mld zł.

Już w połowie listopada przychody brutto z prywatyzacji wyniosły 9,47 mld zł, a przychody netto 7,46 mld zł.

Prywatyzacja w 2004 roku oznaczała m.in. powrót do prywatyzacji przez giełdę. Minister skarbu Jacek Socha, który swój urząd objął w maju, wielokrotnie wyrażał opinię, że najlepszą metodą prywatyzacji jest sprzedaż akcji przez giełdę jako formuła najbardziej przejrzysta. Uznał za swój obowiązek wspomaganie rozwoju rynku kapitałowego przez giełdowe prywatyzacje.

Największą prywatyzacją roku 2004 była sprzedaż akcji PKO BP. Skarb Państwa sprzedał w publicznej ofercie 385 mln akcji banku i uzyskał z tej sprzedaży ok. 7,6 mld zł. Równoległa giełdowa sprzedaż 85 proc. akcji Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych przyniosła 231 mln zł.

Resort skarbu rozpoczął też przygotowania do dalszego etapu prywatyzacji PZU oraz do prywatyzacji warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.

Jeszcze wiosną 2004 roku resort skarbu miał wątpliwości, czy uda się wykonać założenia budżetowe wpływów z prywatyzacji. W marcu ówczesny minister Zbigniew Kaniewski wstrzymał prywatyzację grupy G8.

Jedyna duża prywatyzacja w pierwszej połowie 2004 roku - sprzedaż Polskich Hut Stali koncernowi LNM nie przyniosła znacznych wpływów budżetowi, ponieważ większość wydatków LNM (7,6 mld zł) była przeznaczona na podniesienie kapitału akcyjnego, zobowiązania inwestycyjne i spłatę długów.

Byli ministrowie skarbu i przekształceń własnościowych uznają, że w roku 2004 prywatyzacja pokazała, że można na niej zarobić.

Polacy uznali w 2004 roku, po sprzedaży akcji PKO BP, że prywatyzacja im się opłaca. "Jeśli dzięki niej mogą zarobić, to nie powinni mówić, że jej nie chcą" - powiedziała PAP była minister skarbu Aldona Kamela-Sowińska, oceniając prywatyzację w 2004 roku.

"Upadł po raz pierwszy w sposób publiczny mit niechęci Polaków do prywatyzacji. Z jednej strony mamy 85-87 proc. ludzi, którzy w sondażach mówią, że prywatyzacja jest klęską, ale z drugiej strony w tym roku Polacy przez wiele nocy stali w kolejkach po akcje.
(...) Albo sami nie wiemy, co myślimy, albo mamy rozdwojenie jaźni, albo źle te sondaże są prowadzone" - powiedziała Kamela-Sowińska.

Natomiast jej zastrzeżenia budzi polityka dywidendowa Skarbu Państwa wobec PKO BP. Kamela-Sowińska podkreśliła, że bank ten był zasilany przez Skarb Państwa, jednak "gdy spółka wyszła już na prostą finansową, nie wzięto od niej ani jednej złotówki dywidendy".

Kamela-Sowińska dobrze oceniła prywatyzację WSiP. "Wprawdzie cena, którą wynegocjowałam była znacznie wyższa, ale też muszę uczciwie powiedzieć, że inwestor tej ceny nie zapłacił, bo nie spiął się finansowo" - powiedziała.

Podkreśliła, że w 2004 roku po raz pierwszy rząd zrezygnował z określania innych celów prywatyzacji, niż cele budżetowe. "Trzeba uczciwie powiedzieć, że mamy sprzedać i zjeść, a nie oszukiwać, że będziemy restrukturyzować, konsolidować" - dodała Kamela-Sowińska.

Zdaniem byłego ministra przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego, w 2004 roku prywatyzacja wreszcie ruszyła z miejsca.

"Socha ruszył do przodu po długim okresie jałowym dla prywatyzacji. Zrobił to w sposób politycznie zgrabny, ekonomicznie wątpliwy, ale to się broni dlatego, że po pierwsze utorował drogę do następnych aktów prywatyzacji, a po drugie - uratował budżet" - powiedział PAP Lewandowski.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)