Po raz trzeci od roku nie udało się wybrać prezydenta Serbii. Z sondaży
przeprowadzonych po zamknięciu lokali wyborczych wynika, że i tym razem frekwencja była zbyt niska - poniżej wymaganych 50-ciu procent. Według nieoficjalnych danych głosowało ponad 38 procent uprawnionych, znacznie mniej niż rok temu, kiedy we wrześniu i grudniu, z powodu niskiej frekwencji wybory unieważniono.
Obserwatorzy podkreślają, że wstępne wyniki głosowania są zaskakujące. Najwięcej głosów zdobył reprezentujący skrajnych nacjonalistów Tomisłav Nikolić, którego poparło 46,5 procent wyborców. Na uchodzącego za faworyta kandydytata sił demokratycznych profesora Dragoljuba Minciunovicia głosowało 35 procent. Przedstawiciele serbskiej partii radykalnej nie kryją zadowolenia i już zapowiadają swoje zwycięstwo w zaplanowanych na 28-my grudnia przedterminowych wyborach parlamentanych. Podkreślają również, że jest to moralne zwycięstwo tych Serbów, którzy przebywają w więzieniu w Hadze, a szczególnie lidera partii radykalnej, Vojisława Szeszelja.
