Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Smog w sądach. Polacy walczą o odszkodowania i likwidację opłaty klimatycznej

198
Podziel się:

50 tys. zł odszkodowania od Ministerstwa Środowiska żąda mieszkaniec Rybnika za zanieczyszczone powietrze. - Mając na uwadze to, co się w całej Polsce w sprawie czystości powietrza, liczę na szybki i korzystny wyrok. Nie wyobrażam sobie, że jakiś sędzia nie podzieli naszej argumentacji - przyznaje Oliwer Palarz. Jest przekonany, że to, co zrobił, skłoni Polaków do walki o czyste powietrze, również w sądzie.

Smog w sądach. Polacy walczą o odszkodowania i likwidację opłaty klimatycznej
(Dominik Gajda/REPORTER)

Walka ze smogiem przenosi się na sale sądowe. Nie jest łatwo, o czym zdążył się przekonać mieszkaniec niemiłosiernie zadymionego Rybnika. Ale na wokandzie jest już kolejna sprawa o czyste powietrze w tym mieście. - Mając na uwadze to, co się w całej Polsce dzieje, liczę na szybki i korzystny wyrok - mówi WP money Oliwer Palarz z Rybnika. Jest przekonany, że to, co zrobił, skłoni Polaków do walki o czyste powietrze, również w sądzie. - To wywoła lawinę - zapowiada.

- Jesteśmy zmęczeni, naprawdę zmęczeni tym, co się robi z ochroną środowiska i czystością powietrza w Polsce. I nie zamierzamy dłużej czekać na jakiekolwiek działania. Skoro kolejni ministrowie nie robią nic z wszędzie obecnym smogiem i zanieczyszczeniami, to postanowiłem oskarżyć Skarb Państwa i reprezentującego go ministra o trwałą bezczynność - mówi Oliwer Palarz z Rybnickiego Alarmu Smogowy.

Gdy kilka dni temu Polska zmagała się z atakiem smogu, Rybnik trafił na pierwsze strony gazet. To właśnie w tym mieście zanieczyszczenia osiągnęły jedne z najbardziej dramatycznych poziomów. W nocy z 8 na 9 stycznia padł rekord, urządzenia pomiarowe wskazały 1563 ug/m3. Wynosząca 50 ug/m3 norma została przekroczona o 3126 proc. Dosłownie kilka dni wcześniej niespełna 3,5-tysięczna Skała pod Krakowem, gdzie zapylenie dochodziło 979 ug/m3, trafiła na łamy "Financial Timesa" i o brudnej plamie w środku Europy, jaką jest Polska, dowiedział się cały świat.

- W Rybniku przez prawie cztery miesiące mamy przekroczone normy jakości powietrza. Przez ten czas, zgodnie z zaleceniami, nie powinniśmy wychodzić z domu i ograniczyć przebywanie na zewnątrz. Przez ten czas ja, moja rodzina oraz znajomi jesteśmy więźniami we własnych domach. Nie możemy wietrzyć mieszkania, choć przecież dla zdrowia powinniśmy to robić. A do tego dochodzą realne obawy o choroby przewlekłe, które nam wszystkim grożą w przyszłości - wyjaśnia .

- Trudno wycenić zdrowie, dlatego domagam się odszkodowania w wysokości 50 tys. zł i już dawno zadeklarowałem, że całość trafi na działalność charytatywną - dodaje.

Pozew oparty jest o art. 23 Kodeksu cywilnego i art. 8 ratyfikowanej przez Polskę Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Prawnicy zdecydowali oprzeć się głównie na naruszeniu prawa do ochrony życia prywatnego i mieszkania. W pozwie znaleźć można jeszcze informacje o "dyskomforcie psychicznym, obawach o zdrowie, związanych ze zwiększonym ryzykiem zachorowania na astmę czy przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Dodatkowo znaczne zanieczyszczenie powietrza obniża komfort życia".

- Od kiedy ruszyliśmy z procesem do kancelarii, która nam udziela pomocy prawnej, zgłosiło się już kilkadziesiąt osób z pytaniami, czy też mogą walczyć o odszkodowanie. Jeżeli wygramy, to procesy ruszą w całej Polsce. Jestem o tym przekonany - mówi Palarz.

**Opłata za smog w Wiśle**

Zbigniew Kuczma, tak jak Palarz mieszkaniec Rybnika, ma za sobą już dwie sprawy. Pierwszą batalię o czyste powietrze w rodzinnym mieście przegrał. - Trzy lata temu oskarżyłem państwo o bezczynność w walce z zanieczyszczeniami powietrza. W sezonie grzewczym normalne funkcjonowanie w mieście jest praktycznie niemożliwe. Otwarcie okna kończy się kaszlem i fatalnym samopoczuciem - tłumaczy Kuczma. Od Skarbu Państwa żądał 10 tys. zł. Sprawę przegrał. Dlaczego? W pozwie zawarł informacje, że smog źle wpływa na jego zdrowie. A tego - jak się okazuje - tak łatwo nie można udowodnić.

Kolejną sprawę, tym razem przeciwko przeciwko Wiśle, Kuczma wygrał. Dwa lata temu, podczas pobytu w Beskidach uznał, że miasto bezprawnie pobiera opłatę klimatyczną. - Nie mogłem zrozumieć, dlaczego mam płacić za klimat dodatkowe pieniądze, skoro nikt nie gwarantuje mi żadnej czystości i żadnego zdrowego powietrza. W regionie co chwilę normy są przekraczane i nie można udawać, że nie ma problemu - tłumaczy.

Wojewódzki Sąd Administracyjny ostatecznie przyznał Kuczmie rację. Zdaniem sądu Wisła faktycznie niesłusznie pobierała taksę klimatyczną. Przepisy, które to określały, zostały po prostu uchylone.

Wymiar sprawiedliwości uznał, że pieniądze z tytułu taksy klimatycznej powinny pobierać tylko te miejscowości, które faktycznie mają do zaoferowania zdrowy klimat. A skoro w regionie Wisły często notuje się przekroczenia dopuszczalnych poziomów zanieczyszczenia powietrza, to o opłatach nie może być mowy. Dla Kuczmy było to jednak tylko częściowe zwycięstwo. Dlaczego? Bo Wisła, jak pobierała opłaty, tak dalej pobiera. Zmieniła podstawę prawną i turyści wciąż płacą 2 zł za każdą dobę pobytu.

**Trujące Zakopane**

Kolejnym walczącym z niesłusznie pobieraną opłatą klimatyczną jest dr hab. Bogdan Achimescu z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Achimescu na celownik wziął sobie Zakopane.

- Przez całą młodość jeździłem w góry, bo je po prostu kocham. I od kilkunastu lat staram się tą miłością zarazić również moje dzieci. Nie wybieramy już polskich miejscowości górskich. I to nie dlatego, że lubimy wydawać pieniądze. Jeżdżenie, chociażby do Zakopanego, jest trujące. Zabierając tam dzieci, czuję się tak, jakbym dawał im do ust papierosy. A tego nie robię - wyjaśnia Achimescu. - Każdy wie, że w Zakopanem jest śmierdzące i trujące powietrze. Do tego nie potrzeba nawet badań, bo to widać i czuć. I nie jestem w stanie pojąć jak to możliwe, że władze tego miasta każą komuś płacić taksę klimatyczną. Przecież to absurd - wyjaśnia.

I długo był przekonany, że sprawę po prostu wygra. Dlaczego? Władze Zakopanego same przyznawały, że problem z czystością powietrza jest, rozważały wprowadzenie ulg podatkowych dla mieszkańców grzejących ekologicznie. Jednak samorząd znalazł sposób na wydłużenie procesu. Zakopane zgłosiło problem do Trybunału Konstytucyjnego i wniosło o odroczenie rozpraw do momentu, gdy TK wyda wyrok.

- To zwykły wybieg procesowy, taka sztuczka. Jedyny ich cel to przeciąganie procesu, a nie walka z problemem - mówi Achimescu. Podczas naszej rozmowy zapoznawał się z pismem sądowym w tej sprawie. Sąd zdecydował się odroczyć rozprawy do czasu wydania wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

**Kolejne procesy już wkrótce**

- Wiemy, że jest grupa osób, która rozważa wejście na drogę prawną w walce o czyste powietrze - zdradza Patryk Białas z Katowickiego Alarmu Smogowego. - Trudno w tym przypadku mówić o tysiącach Polaków, ale takie głosy do nas docierają - tłumaczy. Podobnie jest w krakowskim oddziale Alarmu Smogowego. - Tematem smogu Polacy faktycznie się zainteresowali, ale na drogę sądową nie ma zbyt wielu chętnych - usłyszeliśmy od przedstawicieli ruchu.

I nie powinno to dziwić. Sądy takie sprawy rozstrzygają latami. Oliwer Palarz pozew przeciwko Skarbowi Państwa i Ministerstwu Środowiska złożył jesienią 2015 r. Pierwsza rozprawa miała miejsce dopiero w kwietniu 2016 r. Do dziś w sądzie był już trzy razy. Kolejny będzie w kwietniu 2017 r.

Ciągle jest jednak przekonany, że ma duże szanse na zwycięstwo. - Mój sukces z pewnością skłoniłby kolejne osoby do wnoszenia pozwów przeciwko Skarbowi Państwa i Ministerstwu Środowiska. Mówienie o ochronie powietrza nie równa się z jego rzeczywistą ochroną. Mam nadzieję, że w ten sposób uda się wymusić jakieś zmiany - tłumaczy.

- Polacy powinni walczyć o swoje zdrowie. Jeżeli trzeba to i w sądach - dodaje Kuczma.

- Dziwię się, że w Polsce nie ma już kilkuset tego typu spraw. Wszyscy wiemy, co się wokół nas dzieje - mówi z kolei Achimescu.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(198)
Wanad
7 lat temu
Problemem w ograniczeniu emisji jest sposób implementacji procedury "kija i marchewki" w Polsce. Sposób ten polega na ograniczeniu jej do "kija", rzadziej przedstawianiu "marchewki" jako sposobu uniknięcia "kija". Wmawianie społeczeństwu, że wydając ekstra kasę na lepsze ogrzewanie uniknie w przyszłości choroby jest naiwne - choroba w przyszłości, wydatki tu i teraz. Do wszystkich którym przeszkadzają spaliny w powietrzu - wymyślcie sposób żeby ich uniknąć. Podpowiadam, że opodatkować węgiel, kontrolować obecność filtrów cząstek stałych, zakazać, nakazać, nakładać kary..., może każdy osioł. Wymyślcie tak żeby ludzie nie musieli, a chcieli...
Stary Polak
7 lat temu
Żąda odszkodowania od skarbu państwa czy tak naprawdę od nas, Polaków.
Marcin
7 lat temu
Racja, tylko co dalej? JAK ekologicznie opalać, skoro przy tym tempie zużycia energii widmo deficytu zagląda nam w oczy? Zużywamy~ 2 kW energii na statystycznego obywatela państw cywilizowanych, przy obecnym poziomie zasobów uranu do elektrowni starczy na Ziemi na może 75 lat, a dla ucywilizowania Afryki, Indii itd potrzeba zwiększyć podaż energii elektrycznej siedmiokrotnie? Energia z paneli słonecznych i wiatraków zżera tyle energii w stosunku do ich wydajności (a raczej zdolności magazynowania tej energii), że szkoda gadać... Pozostaje nam tylko fotosynteza i opalanie drewnem - albo się trzeba zdepopulować. To kto pierwszy zażywa cyjanek? Chętnych nie widzę...
echo
7 lat temu
Ci co palą śmieciami lub węglem na MADERĘ NIE WYJEŻDŻAJĄ ,płacąc podatki dopłacają do instalacji ekologicznych ,dofinansowanych z budżetu, a elektrociepłownie też tlenu nie wytwarzają- jak domy czy mieszkania nie wytwarzają smrodu tyko tlen to czemu instalują wentylację otwierają okna ?
Kawa
7 lat temu
Ale cieplutko w dupke i ciekawe czym opalane
...
Następna strona