Za samobójczym atakiem afgańskich talibów na popularną restaurację w Kabulu stały tajne służby innego kraju - poinformowała dziś afgańska Rada Bezpieczeństwa Narodowego, Zdaniem ekspertów jest to zawoalowane oskarżenie pod adresem Pakistanu.
_ Atak tak skomplikowany i wyrafinowany nie mógł być wyłącznie dziełem talibów _ - głosi komunikat kancelarii prezydenta, wydany po zamknięciu obrad Rady Bezpieczeństwa Narodowego, której przewodzi prezydent Hamid Karzaj.
Rada uznała, że _ nie ulega wątpliwości, iż zagraniczne służby wywiadowcze (...) stały za tymi atakami _ - napisano w komunikacie, co - według AFP - jest aluzją do ISI, służb wywiadowczych Pakistanu.
Francuska agencja wyjaśnia, że Kabul od dawna oskarża Pakistan o to, że wspiera talibów, by bronić swych strategicznych interesów w całym regionie, czemu Islamabad systematycznie zaprzecza.
W piątkowym ataku zginęło 21 osób, w tym 13 obcokrajowców; celem zamachu była restauracja, w której stołują się dyplomaci, pracownicy organizacji humanitarnych i inni cudzoziemcy mieszkający w stolicy Afganistanu.
Talibowie potwierdzili swą odpowiedzialność za zamach, deklarując, iż był on odwetem za przeprowadzony wcześniej w tym tygodniu przez siły powietrzne USA nalot, który spowodował śmierć ośmiu cywilów.
_ Celem ataku była restauracja uczęszczana przez wysokiej rangi cudzoziemców, gdzie najeźdźcy zwykli korzystać w obfitości z napojów alkoholowych _ - napisał po angielsku w e-mailu rzecznik Talibanu Zabihullah Mudżahid.
Talibowie zapowiedzieli, że przed wycofaniem wojsk Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) i kwietniowymi wyborami prezydenckimi w Afganistanie będą zwiększać presję na USA i władze afgańskie.
Talibowie dążą do odzyskania władzy i wiele afgańskich środowisk domaga się od prezydenta Hamida Karzaja, by podpisał dwustronne porozumienie w sprawie środków bezpieczeństwa, jakie USA zapewniałyby Afganistanowi po wycofaniu swych formacji bojowych z końcem 2014 roku. Według nieoficjalnych informacji w Afganistanie miałoby pozostać około 10 tys. amerykańskich żołnierzy, a także niewielka grupa funkcjonariuszy jednostek antyterrorystycznych.
Zawarcie porozumienia z USA zaaprobowała Loja Dżirga (wielka rada afgańskiej starszyzny) oraz miejscowi politycy. Mimo to prezydent Karzaj zaczął stawiać Amerykanom nowe warunki, dotyczące m.in. odpowiedzialności karnej żołnierzy USA stacjonujących w Afganistanie.
Czytaj więcej w Money.pl