Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
tłum. Robert Susło
|

USA: Bunt akcjonariuszy

0
Podziel się:

Inwestorzy mają dość astronomicznych płac menedżerów i domagają się prawa do współdecydowania o wysokości ich wynagrodzenia.

USA: Bunt akcjonariuszy
(PAP / EPA)

Inwestorzy mają dość astronomicznych płac menedżerów i domagają się prawa do współdecydowania o wysokości ich wynagrodzenia. Z coraz większym sukcesem.


Raritan Valley Community College położony jest pośród wiejskich krajobrazów New Jersey pomiędzy małymi wzgórzami, białymi ogrodzeniami i farmami. Amerykański koncern farmaceutyczny Merck zorganizował tam walne zgromadzenie akcjonariuszy.

_ Według obliczeń magazynu "Forbes" w roku 2006 szef Appel Steve Jobs (na zdjęciu) zainkasował prawie 647 mln dolarów. _Udziałowcy to w większości emeryci, w tym wielu byłych pracowników Merck. Jedzą na stojąco przy szwedzkim stole i zbierają broszurki firmy. Na scenie przed audytorium szef zarządy Richard Clark wylicza zeszłoroczne sukcesy firmy w roku ubiegłym. Pozory mogą jednak mylić. Akcjonariusze są niezadowoleni.

8 milionów rocznie

"Pensje menedżerów rosną i rosną - bez uwzględniania interesów firmy lub akcjonariuszy", narzeka Ed Jowett, akcjonariusz Merck.

Wynagrodzenia Clarka wzrosło w minionym roku o 167 procent do ponad ośmiu milionów dolarów. Tej wiosny już nie tylko Clark musi się bronić przed gniewem akcjonariuszy. Z powodu wysokości uposażeń czołowych menedżerów, w USA wrze już od lat.

Pod hasłem "_ Say on pay" _, akcjonariusze domagają się oni bezpośredniego prawa decydowania o pakietach wynagrodzeń członków zarządu. Takie wotum nie byłoby wiążące, ale zarządowi byłoby trudno je zignorować. W ubiegłym roku zbuntowanym akcjonariuszom udało się wprowadzić tę propozycję do porządku dziennego obrad zarządów. Ograniczenie wynagrodzeń menadżerów znajduje się na liście życzeń udziałowców w ponad 100 przedsiębiorstwach.

210 milionów za spektakularne porażki

Właściciele mają już dość rosnących wynagrodzeń menedżerów bez względu na wyniki przedsiębiorstwa. Nie chodzi tu wyłącznie o ich roczne pobory, lecz także o hojne odprawy. Według magazynu "Fortune" w 2006 roku wśród prezesów zarządów 1000 największych przedsiębiorstw, 35 z nich zostało zwolnionych. Łączna kwota odpraw wyniosła 700 mln dolarów.

_ Według najnowszych danych po ostatnich podwyżkach menedżerowie wyższego szczebla zarabiają 369 razy więcej, niż pracownik z minimalną stawką. _ Wzburzenie wywołał szczególnie Robert Nardelli. Szef zarządu Home Depot musiał odejść po tym, jak w ciągu sześciu lat jego urzędowania nie udało mu się wyprowadzić na prostą podupadłej sieci marketów budowlanych. Mimo porażek pożegnanie osłodzono mu sumą 210 mln dolarów.

To, że umknęło to uwadze akcjonariuszy Home Depot, nie jest niczym zaskakującym: im bardziej rośnie wynagrodzenie menedżerów, tym sprytniej przedsiębiorstwa ukrywają ich prawdziwą wysokość. Poza uposażeniem podstawowym, usłużne rady nadzorcze gwarantowały milionowe emerytury lub odkładały w dyskretny sposób wypłaty bonusów na późniejszy okres.

Nie wszystko odbywa się zgodnie z prawem. W wielu koncernach opcje na akcje były wstecznie datowane. W skandal uwikłane są liczne znane przedsiębiorstwa, między innymi Apple. Według obliczeń magazynu "Forbes" w roku 2006 szef Appel Steve Jobs zainkasował prawie 647 mln dolarów.

Przede wszystkim jawność

Zabawa w chowanego stała się trudniejsza odkąd amerykański nadzór giełdowy SEC wydał rozporządzenie, zgodnie z którym od początku roku przedsiębiorstwa muszą wyszczególniać wszystkie części wynagrodzeń menadżerów.

Krytycy uważają, ze nowe przepisy są niezbyt przejrzyste i wprowadzają więcej zamieszania. Jednak pomogły ujawnić kilka zaskakujących faktów: na liście wynagrodzeń znajdują się np. dodatkowe bonusy jak chociażby osobisty trener dla menadżera najwyższego szczebla producenta telefonów komórkowych Motorola lub darmowe wolne, fryzjer i członkostwo klubowe dla szefostwa producenta piwa Anheuser Bush.

Dożywotni szofer i samolot

Niemałe zdziwienie wśród akcjonariuszy i opinii publicznej wywołało podanie do wiadomości przez telekomunikacyjnego giganta AT&T faktów dotyczących bonusów przysługujących szefowi firmy po jego przejściu na emeryturę. Pakiet emerytalny Eda Whitacre`a wynosi 158,5 mln dolarów. Ponadto AT&T pokrywa koszty prywatnego szofera wysokości 24 tys. dolarów rocznie, ochronę domu - 6.5 tys. dolarów oraz dożywotnie ubezpieczenie zdrowotne dla całej rodziny. Były boss może również korzystać z firmowego samolotu - 10 bezpłatnych godzin lotu miesięcznie. Poza tym AT&T pokryje większą część należnych podatków.

Takie informacje odbijają się głośnym echem nie tylko wśród akcjonariuszy. W czasach, gdy około 40 mln obywateli USA nie może sobie pozwolić na ubezpieczenie zdrowotne a coraz więcej pracowników martwi się o swoje emerytury, pazerność i niezaspokojona chciwość menedżera budzi gniew i gorycz.

Bush gani menedżerów

Eksplodujące wynagrodzenia menadżerów znajdują również odbicie w polityce USA. Podczas wizyty na Wall Street republikański prezydent George W. Bush pozwolił sobie zwrócić uwagę na rosnącą nierówność w Ameryce i napiętnował zarobki menedżera. "Musimy uważać na pakiety wynagrodzeń, które zatwierdzają", usłyszeli z ust prezydenta zdumieni goście na Wall Street.

Wypowiedź Busha to czysta kalkulacja. Demokraci - wzmocnieni zwycięstwem w listopadowych wyborach do Kongresu - połączyli ten temat z podwyżką płac minimalnych i reformą zdrowia. Już pochwalić pierwszymi sukcesami. Kandydat na prezydenta Barack Obama przedstawi w Senacie projekt ustawy zobowiązującej do włączenia niewiążącego wotum akcjonariuszy w sprawie wysokości wynagrodzeń zarządu w przedsiębiorstwach.

Ustawa zabije amerykańskie korporacje

Tymczasem przeciwnicy inicjatywy Demokratów przedstawiają czarne wizje: jeżeli ustawa zostanie przegłosowana, wiele przedsiębiorstw będzie zmuszonych do oddania się w ręce dużych inwestorów instytucjonalnych. Najbardziej utalentowani menadżerowie będą w przyszłości unikali firm notowanych na giełdzie lub wyjedzie za granicę.

Inni piętnują wotum akcjonariuszy jako zamach na gospodarkę rynkową. Prowokacyjne wypowiedzi ekonomistów z konserwatywnego instytutu Cato znalazły się w Wall Street Journal: "Płaćcie szefom więcej!".

Rozważania autorów artykułu, Jerryego Taylora i Jagadeesh Gokhale`a: "Hojniejsze wynagrodzenie sprawia, że także pracownicy z niskimi dochodami stają się bogatsi".

"To wszystko bzdura", mówi Charlie Cray z Center for Corporate Policy. Z ogromnych zarobków na górnych szczeblach nic nie spływa na pracowników. Według najnowszych danych po ostatnich podwyżkach szefostwo zarabia 369 razy więcej, niż pracownik z minimalną stawką. Według Cray`a, nierozsądna obrona menadżerów ich intratnych posad, może mieć o wiele poważniejsze konsekwencje: "Powinni się cieszyć, że jak dotąd buntują się jedynie akcjonariusze".

Oryginał artykułu opublikowano na stronach ZEIT online

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)