Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

Winiecki: Foliowe torebki - walka na pokaz

0
Podziel się:

Przez Polskę przetoczyła się fala typowego ekologicznego dmuchania w gwizdek.

Winiecki: Foliowe torebki - walka na pokaz

Przez Polskę przetoczyła się fala typowego ekologicznego dmuchania w gwizdek. W komunistycznej Rosji mieszkańcy używali na takie dęte imprezy, _ odfajkowujące _ działania, jakich domagała się partyjna góra, terminu _ pokazucha _.

Walka z foliowymi torebkami, to właśnie taka ekologiczna pokazucha. Poprawia to - tak przynajmniej sądzą - wyborcze szanse polityków, którzy takie zakazy dawania foliowych torebek wprowadzili. Poprawia też samopoczucie eko-wojowników, że oto zrobili coś pożytecznego dla środowiska.

Tymczasem chciałoby się skomentować to krótkim, amerykańskim: _ bullshit _ (proszę zajrzeć do słownika amerykanizmów). Torebki plastikowe spalają się doskonale. A przecież niegdyś w wielu miastach Europy (w tym i Polski) spalarnie śmieci, dostarczały tzw. gazu miejskiego do ogrzewania wody i mieszkań.

Prawda, że był to gaz o niższej zawartości energetycznej w porównaniu z gazem ziemnym, ale przynajmniej zasoby surowca były ciągle na miejscu i nie trzeba ich było przesyłać rurociągami z mało przyjaznych i mało stabilnych krajów. Niestety, straszącym ludzkość eko-wojownikom udało się doprowadzić do zamknięcia spalarni w wielu krajach Zachodu (bądź do zaniechania budowy nowych).

Tymczasem były guru szwedzkiej ekologii, wieloletni szef agencji ochrony środowiska, napisał kiedyś, zniechęcony, że większość projektów dotyczących energii odnawialnej to margines w zaopatrywaniu ludzkości w energię, a i sortowanie śmieci inne niż tradycyjne (wyodrębniające odpady metali, szkła i ew. papieru) nie ma większego sensu.

Oczywiście, ów fachowiec natychmiast przestał być bożyszczem eko-wojowników. Ci bowiem kochają pokazuchy i mitologię ekologizmu, natomiast teorie, czy fakty wspierające owe teorie, nie mówiąc już o takich _ drobiazgach _, jak sens ekonomiczny działań sprzyjających środowisku, interesują ich wyjątkowo mało.

Ekologia i ekonomia idą w parze i bez rachunku ekonomicznego ekologowie niewiele osiągną sensownego (nawet mierząc swoimi kategoriami). Ucząc na uniwersytecie Viadrina w Niemczech przez dekadę, poddałem się tamtejszym eko-nonsensom, wymagającym, by wyrzucać do specjalnych pojemników pieczołowicie umyte szklane słoiki i butelki.

Zamiar niewątpliwie szlachetny, natomiast wykonanie jest szkodliwym nonsensem. Jeśli zamiast czyścić owe szklane pojemniki strumieniami gorącej wody hurtem (i to tam, gdzie maja być wykorzystane jako surowiec wtórny, czyli w hutach szkła) robi się to indywidualnie, w mieszkaniach, to koszty ekonomiczne i ekologiczne są znacznie większe.

Zużycie wody będzie wielokrotnie wyższe (Niemcy, jak większość Europy, są krajem z niewielkimi zasobami wody). Większe też jest zużycie energii, co -podobno - przyczynia się do globalnego ocieplenia.

Podobno, bo znacznie bardziej prawdopodobne - i wsparte doświadczeniami historycznymi oraz udokumentowane geologicznie - są teorie wskazujące na cykliczność zjawiska ocieplania i ochładzania naszego globu. Ale emocjonalny nonsens bierze górę u eko-wojowników, a (co gorsze!) oportunizm polityków powoduje, iż oczywiste nonsensy są przekształcane w regulacje lub decyzje władz publicznych, z jak najgorszymi konsekwencjami dla mieszkańców poszczególnych krajów i reperkusjami na cały świat (jak w przypadku biopaliwowego oszołomstwa).

Zarazą są tu politycy, ponieważ obsesjonatów można odsunąć od decyzji, natomiast polityków, węszących szansę wygrania wyborów z pomocą eko-pokazuchy - niestety nie.

Jan Winiecki jest profesorem ekonomii. W latach 1994-2003 był profesorem i kierownikiem Katedry Ekonomii na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Wykładał na uczelniach m.in. w Danii, Holandii i Stanach Zjednoczonych.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)