Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

To ostatnie chwile takiej Unii Europejskiej

0
Podziel się:

Janusz Lewandowski ujawnia, co czeka Europę i co w Brukseli wykrzyczy premier Tusk.

To ostatnie chwile takiej Unii Europejskiej
(ec.europa.eu)

Na to wystąpienie czekała cała Unia Europejska. Brytyjski premier David Cameron podsycił spór o dalszy udział w Unii Europejskiej. Zapowiedział renegocjację zasad członkostwa i poddania potem ich wyniku pod powszechne referendum.

Tuż przed wystąpieniem Davida Camerona o brytyjskiej obstrukcji i uporczywym powtarzaniu _ nie _ oraz o szansach na powodzenie najbliższego, budżetowego szczytu Unii Europejskiej, rozmawialiśmy z Januszem Lewandowskim, komisarzem ds. programowania finansowego i budżetu Unii Europejskiej.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/65/259393.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/przemowienie;davida;camerona;jest;reakcja;niemiec,229,0,1237733.html) *Przemówienie Camerona. Jest reakcja Niemiec * Brytyjczycy żądają zdecydowanych reform w UE, bo ich zdaniem Unia szkodzi ich gospodarce. Niemiecka kanclerz pójdzie na ustępstwa?

Money.pl: O co chodzi Davidowi Cameronowi i brytyjskim politykom, którzy mówią o konieczności przedefiniowania związków z Unią Europejską?

Janusz Lewandowski: David Cameron jest świadom stanu opinii publicznej na temat Unii. Ona stała się dla niego pułapką, zbudowana na uprzedzeniach i fałszywych stereotypach. Celuje w tym część tamtejszych mediów, szczególnie należących do imperium Ruperta Murdocha. Na szczęście przez ten szum, coraz głośniej zaczyna się przebijać głos brytyjskiego biznesu. Dotąd milcząco przyglądał się temu pochodowi wszelkiego rodzaju uprzedzeń antyeuropejskich. W końcu jednak zaczęli głośno mówić o żywotnych, gospodarczych interesach i korzyściach jakie mają w Unii.

Nie ukrywam, że nie chcemy wyjścia Brytyjczyków, bo oznaczało by to wyrwę we wspólnotowym budżecie. Myślę, że renegocjowanie traktatu zjednoczeniowego nie wchodzi w grę. Doskonale zdają sobie sprawę, że najpierw musi się wyłonić architektura strefy euro i dopiero wtedy będziemy mogli mówić o ewentualnych zmianach w traktacie. Wcześniej nikt nie pójdzie na zmiany dyktowane przez jedno z państw.

Tylko jak wykrzesać optymizm Brytyjczyków, kiedy sama Unia staje się często uosobieniem urzędniczych absurdów i zła?

Unia coraz bardziej cierpi na problem legitymizacji. Zapominamy, że to od początku był projekt, idea wąskich elit. Ludzie zawierzyli kilku charyzmatycznym reformatorom i dali się poprowadzić. Teraz takich ludzi brakuje, a i sama Unia stała się areną targów i sporów. Musimy udowodnić użyteczność tego związku w radzeniu sobie z długami i bezrobociem.

Chyba nie tylko chodzi tutaj o legitymizację. Co z coraz ostrzej krytykowaną rozbuchaną unijną biurokracją?

To mity. Urzędników w Unii Europejskiej jest nie więcej niż przykładowo w radzie miejskiej Paryża. Poza tym, 2013 rok będzie pierwszym od ponad 50 lat, kiedy biurokracja unijna zmaleje, jeżeli chodzi o liczbę etatów. Ten trend będzie zachowany w kolejnych latach.

7 lutego rozpocznie się unijny szczyt w Brukseli poświęcony budżetowi na lata 2014-20. To będzie kolejny szczyt ostatniej, ale znów straconej szansy?

Jestem umiarkowanym optymistą. Myślę, że będziemy mieli wreszcie przewidywalny budżet do 2020 roku. Mogę ujawnić, że trwają ostatnie konsultacje i są one pomyślne. Już sam fakt, że przewodniczący Herman Van Rompuy zdecydował się na potwierdzenie terminu spotkania właśnie 7 lutego świadczy, że wypracowano pewne kompromisy.

Pan zaproponował na lata 2014-20 budżet w wysokości ponad biliona euro. Mimo obcięcia go o 75 mld euro, poprzedni szczyt zakończył się fiaskiem. Brytyjczycy i Niemcy zażądali dalszych redukcji wydatków o 30 mld euro, między innymi na administrację. Gdzie się spotkacie?

Ten budżet będzie o kilkadziesiąt miliardów okrojony w stosunku do mojej pierwotnej propozycji. Nie dramatyzowałbym jednak, mamy bardzo szczególna sytuację i takie muszą być losy budżetu w czasie kryzysu.

To na ile pieniędzy możemy w końcu liczyć? W klipie wyborczym z udziałem m.in. premiera Donalda Tuska i pana pojawiła się kwota 300 mld zł, które miałyby trafić do Polski z nowego budżetu UE. Natomiast przedstawiona w listopadzie 2012 roku propozycja budżetowa oznaczała dla Polski, że w ramach funduszy spójności mogłaby otrzymać w ciągu siedmiu lat nowej perspektywy finansowej ponad 72 mld euro. To wciąż więcej, niż Polsce przypada w obecnym budżecie czyli prawie 68 mld euro.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/195/156099.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wywiady/artykul/koniec;dotacji;z;ue;katastrofa,4,0,1234948.html) *Koniec dotacji z UE. Katastrofa? * Elżbieta Bieńkowska tłumaczy, jak planować rozwój, kiedy się nie wie, ile jest do wydania.

Darujmy sobie przypominanie różnych spotów, doskonale je pamiętam. Taki był nasz cel negocjacyjny, chociaż warunki okazały się ekstremalne. W zależności od przelicznika, możemy wylądować w tych granicach, ale proszę zauważyć, że tu chodzi o dziesiątki mld euro i drobne drgnięcie przelicznika walutowego może spowodować 10-15 mld złotych różnicy_ . _

Będzie cesarskie cięcie wydatków, ale jest nieformalne porozumienie liderów europejskich, że powinno ominąć dwie zasadnicze dziedziny: politykę rolną i kohezję. Dla Polski ważna jest szczególnie ta druga, czyli inwestycje prorozwojowe, szczególnie w infrastrukturę. Dogadanie się jest o tyle ważne, że daje nam przewidywalność na 7 lat. To z kolei jest bardzo istotne dla państw takich jak Polska, dla samorządów, uczelni i innych. Oni planują inwestycje w oparciu o unijne fundusze. Wierzę, że polski premier 8 lutego, będzie mógł powtórzyć gest i słowa Kazimierza Marcinkiewicza: _ yes, yes, yes! _

Problemy z Wielką Brytanią, reanimowanie Grecji i pomoc dla Hiszpanii oraz Portugalii - to chyba najtrudniejszy okres dla Unii. Co nas czeka?

Docieranie kompromisów to jest sport ekstremalny. Obym się mylił, ale może to być ostatni wieloletni budżet Unii Europejskiej. Uwaga głównych członków będzie się kierowała do wnętrza strefy euro. Skoro nie możemy ruszyć przywileju brytyjskiego zwanego rabatem, to należy pogodzić interesy płatników netto, tak aby czuli się oni wobec siebie sprawiedliwie potraktowani. Najważniejsze teraz jest pogodzenie interesów Niemców, Brytyjczyków, Francuzów, Holendrów, Austriaków, Szwedów i Duńczyków.

Powiedział Pan, że to prawdopodobnie ostatni wieloletni budżet. To oznacza definitywnie podział na Unię dwóch prędkości?

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/165/m207781.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/polska;w;strefie;euro;rzad;unika;podawania;dat,218,0,1237466.html) *Graś unika dat. Bo nie mamy _ noża na gardle _ * Przystąpienie do strefy euro to decyzja, na którą przede wszystkim musi być przygotowana Polska - podkreśla rzecznik rządu. Unia walutowa, aby przetrwać, będzie musiała się wybudować na nowo. Unia Europejska będzie się organizowała w kręgu udziałowców wspólnej waluty i stawia to wobec zupełnie nowego wyzwania kraje będące poza unią walutową. To ważne wyzwanie nie tylko dla Polaków, ale także dla Czechów, Słowaków czy Łotyszy. Ci ostatni prawdopodobnie znajdą się w strefie już w 2014 roku.

Pierwsze elementy nowej Unii wyłoniły się w 2012 roku, myślę tu o pakcie fiskalnym i wypracowanym kompromisie w sprawie nadzoru bankowego. 2013 rok będzie obfitował w kolejne rozwiązania, bo w tym finansowym wymiarze będzie przebiegał proces integracji. To jest dla nas strategiczne, wręcz egzystencjalne wyzwanie. Nie możemy się dać zaskoczyć rozwiązaniami, które będą dla nas trudne do zaakceptowania.

Jeżeli przyszłość i kształt strefy euro jest niepewna, to może powinniśmy poczekać i nie zabiegać o jak najszybsze wejście do niej?

Strategia bycia wraz z Duńczykami spinaczem między państwami wewnątrz strefy euro, a krajami z poza niej, zdaje egzamin. Bycie przy stole było bardzo ważne, ale ta formuła się wyczerpuje. Nie możemy dłużej trzymać nogi w drzwiach i musimy się wreszcie zdecydować. Widać wyraźnie, że w Europie powstaje coś na kształt amerykańskiego rządu federalnego. Nie możemy tylko kibicować.

Jednak atmosferę, w jakiej ta nowa wspólnota euro wewnątrz Unii powstaje, trudno nazwać przyjazną. Walki uliczne w krajach najbardziej dotkniętych kryzysem, bunt płatników netto. To nie daje nadziei na przyszłość.

Rzeczywiście, nie ma takiego optymistycznego poczucia, że warto być razem. Dominuje chłodna kalkulacja - bądźmy razem póki się to opłaca. To rodzi poczucie, że jesteśmy skazani na siebie i uwikłani we wspólny los. Z drugiej strony, nie ma odważnych, którzy wyszliby i powiedzieli twardo - no to czas na rozwód. W tej fatalnej atmosferze jest więc optymistyczny promyk nadziei. Jeżeli rozpad się nie opłaca i nikt na to nie pójdzie, w końcu doczekamy się wizji nowego wspólnego domu, konstrukcji, którą warto będzie wspólnie budować. Lokatorzy takiego domu nie zawsze muszą za sobą przepadać, ważne, żeby sprawnie działał mechanizm, w ramach którego będą się dogadywać.

Czytaj więcej w Money.pl
Donald Tusk wywalczy dla Polski obiecane 300 miliardów? Szczyt Unii Europejskiej zakończył się fiaskiem. Sprawdź, co to może oznaczać dla Polski.
Cięcia funduszy UE korzystniejsze dla Polski? - _ Schodzimy zawsze o kilka miliardów _ - przyznał komisarz UE ds. budżetu.
Polskiemu rolnictwu należy się 170 mld zł? Prezes PiS zarzucił rządowi PO-PSL, że zapomniał o interesach wsi. Prof. Piotr Gliński też ocenił, że nasze państwo nie jest dobrym gospodarzem dla wsi.
wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)