Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Zakaz handlu do analizy, tylko chętnych brak. Ministerstwo rodziny nie pracuje nad zmianami w ustawie

292
Podziel się:

Zakaz handlu do zmiany? Premier Mateusz Morawiecki ogłosił przegląd skutków ustawy i ewentualne zmniejszenie liczby niedziel niehandlowych. Jak wynika z informacji money.pl, w tej chwili ani resort pracy, ani ministerstwo finansów nie analizują zakazu handlu. Nie trwają też prace nad zmianami w przepisach.

Zakaz handlu w niedziele obowiązuje od 1 marca 2018 roku
Zakaz handlu w niedziele obowiązuje od 1 marca 2018 roku (East News, Reporter)

- Dokonamy przeglądu tego, jaki wpływ ta ustawa miała na większe, mniejsze sklepy, sklepy rodzinne, a przede wszystkim na ludzi: jakie są ich preferencje, czego oczekują - powiedział we wtorek o ustawie o zakazie handlu premier Mateusz Morawiecki. I dodał: w najbliższym czasie zapadną decyzje związane z tym tematem. Premier nie określił jednak czasu, który potrzebuje ekipa rządowa na podjęcie kroków.

Sprawdzenie skutków regulacji to postulat od dawna zgłaszany przez organizacje przedsiębiorców. Zapowiedź premiera zaskoczyła zatem handlową "Solidarność", bo zakaz handlu w niedzielę to jej pomysł, do którego przekonała rządzących. W środę telefonu nie odbierał ani Piotr Duda, przewodniczący "Solidarności", ani Alfred Bujara, przewodniczący handlowej "S", ani rzecznik "Solidarności" Marek Lewandowski.

Co ciekawe, zapowiedź premiera była zaskoczeniem także dla jego ministrów.

W wypadku tej deklaracji premiera Morawieckiego łatwiej powiedzieć, kto nie pracuje nad tematem, niż kto go już analizuje. Prognozy długofalowych efektów wprowadzenia zmian w handlu nie było w uzasadnieniu do pierwotnej ustawy. Z kolei prace nad jej ewentualną nowelizacją skupiają się nad uszczelnieniem przepisów, a nie badaniem jej wpływu na gospodarkę.

Jak wynika z informacji money.pl, w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki społecznej nie trwają w tej chwili żadne analizy skutków wprowadzenia zakazu handlu. Powód? Prozaiczny. - Nikt takiego zadania nie miał w planach w resorcie. Tym bardziej, że zakaz handlu to był obywatelski projekt, w którym nie pojawiło się nawet pół zdania o sprawdzaniu po czasie jego skutków i przeglądzie sytuacji. Ministerstwo od początku wskazywało, że okres wprowadzania zakazu można zmodyfikować, wydłużyć i wtedy łatwiej badać sprawę - mówi money.pl jeden z urzędników resortu.

Dziś w obiegu jest tylko jedna informacja dotycząca skutków zakazu: małe sklepy upadają. Jak wynika z danych Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, z mapy polski zniknęło kilkanaście tysięcy placówek.

Co istotne, nie są też prowadzone prace dotyczące cofnięcia ograniczenia lub przywrócenia stanu sprzed 1 stycznia 2019 roku, gdy niedziele niehandlowe wypadały co drugi tydzień. - Nie analizujemy, nie pracujemy nad tematem - mówi dalej nieoficjalnie jeden z urzędników resortu pracy. I przyznaje wprost: deklaracja premiera była pewnym zdziwieniem, bo sygnałów dotyczących zmian nikt wcześniej nie zgłaszał. - Jeżeli zapadnie taka, a nie inna decyzja polityczna, to sprawą się zajmiemy - dodaje.

Z informacji money.pl wynika również, że nad kwestią do tej pory nie pochyliło się Ministerstwo Finansów. W programie "Money. To się liczy" szefowa resortu finansów tłumaczyła, że każde przepisy, również wprowadzające ograniczenie handlu, powinny podlegać przeglądowi. - Jeżeli potrzebne są korekty, to należy je wprowadzać. Dzisiaj takich decyzji nie ma - dodaje.

Jak przyznała Teresa Czerwińska w rozmowie z money.pl, w okresie dobrej koniunktury pewne negatywne zjawiska mogą być mniej widoczne. Istotne jest, by określić, jak zakaz handlu będzie wpływał na gospodarkę na przykład w okresie spowolnienia. - Należy przeprowadzić dodatkowe analizy i oszacować, jaki może być skutek ograniczenia handlu w tym okresie. Dziś tego nie wiem - mówiła minister.

Wśród przedstawicieli resortu finansów słychać wprost sugestię: sprawą powinno kompleksowo zająć się ministerstwo rodziny, pracy i polityki społecznej.

Na stole jest... jedna analiza

Badania skutków wprowadzenia zakazów handlu nie ma również w agendzie Polski Instytut Ekonomiczny, czyli publiczny think-tank. Powstał on w ubiegłym roku w miejsce Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur. Jego cel to właśnie dostarczanie ekspertyz dla realizacji rządowej Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Jak poinformował money.pl rzecznik prasowy PIK Andrzej Kubisiak, takich analiz nie ma. Nie wykluczył jednak, że powstaną.

Co jest zatem na stole? Niewiele. Jest analiza Biura Analiz Sejmowych, które przyglądało się projektowi nowelizacji ustawy (również zainicjowanemu przez "S" i potocznie nazywanemu "lex Żabka"). Odpowiada za nią dr Jolanta Adamiec - specjalista ds. systemu gospodarczego.

BAS nie wykonał jednak własnych badań, a bazuje jedynie na analizach innych - konkretnie przeprowadzonych przez spółkę Nielsen. Badania dotyczą tylko i wyłącznie pierwszej połowy 2018 roku. Nielsen dowodzi, że w małych sklepach sprzedaż zmalała o 1,1 proc, podczas gdy w średnich sklepach spożywczych wzrosła o 7,2 proc., a w dyskontach - o 8,1 proc.

Z analizy wynika, że największym wygranym okazały się stacje benzynowe, które zanotowały wzrost sprzedaży o 13 proc. Nielsen wskazuje, że "podobne tendencje można zaobserwować w odniesieniu do udziałów w handlu żywnością": dyskonty zdobyły rynek, małe sklepy go straciły.

W kwestii badań wpływu zakazu nie ma wiele więcej. I tak według analiz banku Credit Agricole każda niedziela z zakazem handlu obniża dynamikę realnej sprzedaży o około 1 punkt procentowy". W ciągu całego roku to blisko 1,5 - 2 mld zł mniej.

Węgierski scenariusz

Cofnięcie zakazu handlu nie byłoby niczym wyjątkowym. Tą drogą poszły Węgry - tam zakaz utrzymał się przez dokładnie 397 dni. W Polsce ten licznik dziś przekroczył 342 dni. Viktor Orban zrezygnował z zakazu z jednego powodu: społeczeństwo zakazu nie chciało. Orban tłumaczył jednak oficjalnie, że zakaz jest odwoływany, bo nie udało się przekonać rodzin do wspólnego spędzania czasu w niedzielę. Na dodatek Orban miał nieco łatwiej - to nie jego Fidesz wprowadzał zakaz, a koalicjant.

Decyzja miała jednak oczywiście motyw polityczny. Na Węgrzech przeciwko zakazowi było blisko 70 proc. społeczeństwa. Na dodatek - spora grupa to byli właśnie wyborcy partii rządzącej. W Polsce jest nieco inaczej.

Z badania przeprowadzonego na panelu Ariadna dla Wirtualnej Polski i money.pl wynika, że przeciwników i zwolenników ograniczania handlu w niedzielę jest dokładnie tyle samo. W sumie 44 proc. Polaków nie popiera zakazu. Identyczna grupa zadeklarowała, że jest na "tak". Bez zdania pozostało 12 proc. ankietowanych.

Polacy podzieleni

Oczywiście stosunek do zakazu handlu jest bezpośrednio związany z wspieraną opcją polityczną. Wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości jedynie co czwarty ma wątpliwości co do jego sensowności.

Ponad 70 proc. wyborców PiS popiera zakaz. Odwrotna sytuacja jest u wyborców Platformy Obywatelskiej. 79 proc. wyborców PO nie popiera zakazu, 16 proc. jest na "tak".

Podział Polaków pół na pół widać przy jeszcze jednym sondażowym pytaniu. Zapytaliśmy, "czy zdarza się im robić zakupy w niedziele objęte zakazem handlu". 48 proc. Polaków deklaruje, że kupują w niehandlowe niedziele. Gdzie? Głównie w małych sklepach, które prowadzą sami właściciele.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(292)
hahah
5 lata temu
Poczekamy. Zaczną padać sklepiki, zlikwidują zakaz, jaknna Węgrzech.
lollo
5 lata temu
a nochal ma jak stąd do Giewontu! pinokio
Malkontent
5 lata temu
I wlasnie o to chodzilo...
777
5 lata temu
Jakoś nikt jeszcze nie umarł z głodu przez zakaz handlu.Jestem za całkowitym zakazem handlu w niedzielę i ograniczeniem do godziny 14 w soboty.
Miód na serce
5 lata temu
Takie drobne spostrzezenie. Nasza władza nie wyciąga wniosków z historii. Po kryzysie finansowym w 2008 roku uratowala nas konsumpcja wewnętrzna. Obecnie słupki pewnie jadą w dół i widać popłoch że to jednak każda niedziela w kościele to nie jest to.
...
Następna strona